"Serce królowej" Elizabeth Chadwick

Długo czekałam na drugi tom trylogii o Eleonorze Akwitańskiej, jednej z najbardziej niezwykłych kobiet XII wieku. Pieśń królowej zachwyciła mnie dbałością o detale i rozmachem, a jej kontynuacja, Serce królowej, jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam oto przed sobą niezwykłą historię, niebanalną bohaterkę i utalentowaną pisarkę.

Serce królowej rozpoczyna się tam, gdzie kończy się Pieśń… Po unieważnionym małżeństwie z królem Francji, Ludwikiem VII, Alienor poślubia młodego, dumnego króla Anglii, Henryka II. Pierwsze wspólne lata upływają wręcz sielankowo, na świat przychodzi następca tronu, a za nim następne dzieci. Idealny obraz małżeństwa i wierności Henryka upada jednak, gdy ten sprowadza na dwór swego nieślubnego syna. Przestaje też kryć kolejne romanse.

Alienor, odsunięta od realnej władzy ze względu na niemal nieustanne ciąże i porody, czuje się coraz bardziej schwytana w pułapkę. Zamiast mieć wpływ na politykę zarówno Anglii, jak i jej rodzinnego księstwa, Akwitanii, została sprowadzona do roli matki. Z roku na rok despotyzm i paranoja Henryka pogłębiają się coraz bardziej, doprowadzając do konfliktów nie tylko z żoną i podwładnymi, ale i dorastającymi synami.

Eleonora występuje w powieściach Chadwick jako Alienor. Taką formą imienia sama się posługiwała i pod taką pojawia się w kronikach. Autorka już od pierwszych rozdziałów zachwyca świetnym przygotowaniem merytorycznym i rozmachem, z jakim opowiada historię swej niezwykłej bohaterki. Alienor jako jedyna kobieta w historii została królową zarówno Francji, jak i Anglii. Została zapamiętana również przez wzgląd na swych synów – Ryszarda Lwie Serce i Jana bez Ziemi, którzy także pojawiają się w powieści, na razie jednak jako dzieci, a zaledwie wkraczający w dorosłość młodzieńcy.

Sama Alienor, mimo swych tytułów i władzy, jaką faktycznie przez pewien czas sprawowała, jest typową ofiarą swoich czasów. Sprowadzona do roli matki i żony, podległej we wszystkim mężowi, wraz z wstąpieniem w kolejny związek małżeński traci resztkę wolności i niezależności, jaką zyskała po rozwodzie. Nawet zresztą ona była ułudą, w każdej chwili bowiem księżna mogła zostać uprowadzona i zmuszona do ślubu, jako łakomy kąsek ze względu na swe koligacje i posiadany majątek. Pełne uzależnienie od mężczyzny, który z czasem nie tylko staje się wobec niej obojętny, lecz wręcz zmienia się we wroga, to horror zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym i emocjonalnym. A Chadwick udało się to doskonale uchwycić. Stworzona przez nią postać królowej to kobieta z krwi i kości, pełna pasji, ale i lęku, ambicji, dumy, lecz również miłości do dzieci i żalu po ich stracie bądź oddaleniu.

Interesującym wątkiem z punktu widzenia osoby zainteresowanej historią średniowiecznej Anglii, jest także przedstawienie historii Thomasa Becketa. Pojawia się on jako postać drugoplanowa, utalentowany i ambitny królewski kanclerz. Następnie można zaobserwować jego drogę ku arcybiskupstwu Cantenbury, a następnie konflikt z Henrykiem II i męczeńską śmierć, po której został świętym Kościoła Katolickiego. Widziany oczami Chadwick jest postacią trudną do jednoznacznej oceny, z pewnością jednak niezbyt czystą pod względem moralnym. To również stanowi obrazowy przykład przenikania się ówczesnej polityki i roli Kościoła, a także kwestii tworzenia kultu świętych.

W trylogii o Eleonorze Akwitańskiej znalazłam wszystko to, co swego czasu zachwyciło mnie w powieściach Philippy Gregory – barwną, fascynującą bohaterkę, pieczołowicie przedstawione realia i porywającą historię. Gorąco polecam wszystkim fanom gatunku. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze