
W tym samym czasie starsze
małżeństwo wkrada się w łaski swoich niezbyt lubianych sąsiadów i czyni to z
pełną premedytacją. Dlaczego? I co mają oznaczać anonimy wysyłane do wziętego
malarza Borisa Krotowa, których autor sugeruje, że zna prawdę o śmierci jego
matki? I wreszcie, nad czym pracuje pewien naukowiec, który nie rozstaje się z
ochroniarzami, a przy tym jest wielce łasy na kobiece wdzięki?
Lektura najnowszej na polskim
rynku powieści Aleksandry Marininy wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Od
radości, że oto znowu wchodzę w znajomy świat pełen postaci, z którym zżyłam
się i które polubiłam, poprzez ciekawość, jaką to intrygę uknuła autorka tym
razem, aż po irytację z kierunku, jaki obrała w kreowaniu głównej bohaterki.
Z jednej strony powieść nadal
ma w sobie to, za co tak bardzo lubię i cenię całą prozę Marininy – świetnie przedstawione
tło społeczne. W kryminałach o Kamieńskiej to nie intrygi są najważniejsze i wzbudzają
najwięcej zainteresowania, a opisywane realia życia, niby tak swojskie i znane,
a jednak całkiem obce, wręcz egzotyczne. Czasem trudne do ogarnięcia i
zaakceptowania, czasem zabawne. Za to na pewno barwne. W Motywach osobistych widać Rosję zarówno życie w Moskwie, jak i na
prowincji, a są to zupełnie dwa różne światy. Nie sposób również oprzeć się
wrażeniu, że mimo nowoczesności i w pełni współczesnych czasów, jedną nogą
rzeczywistość nadal funkcjonuje w poprzednim systemie.
Z drugiej strony trudno oprzeć
się wrażeniu, że cykl o major Kamieńskiej przestał nim być. Anastazji tu jak na
lekarstwo, a gdy już się pojawia, można odnieść wrażenie, że zapadła na ciężką
martwicę mózgu. Co się stało z ostrym jak brzytwa umysłem, który rozwiązywał
każdą zagadkę? Gdzieś zniknęła wprawdzie słaba fizycznie i raczej niepewna
siebie, ale za to wyjątkowo błyskotliwa śledcza, która nie bez powodu wyrobiła sobie
nazwisko i renomę, wzbudzając szacunek nawet wśród wyjątkowo szemranych kręgów mafiosów.
W zamian mamy panią w średnim wieku, która wiecznie się zamartwia, jojczy i
pstryka zdjęcia psom i kotom. Na niemal wszystkie tropy naprowadzą ją mąż,
który łączy fakty i tłumaczy jej na krowie na rowie, co z czym i z czego
wynika. Sama intryga zaś rozwiązuje się praktycznie sama, przy okazji. Udział
Kamieńskiej w tym znikomy.
Trochę szkoda, że seria
zmierza w tę stronę. Jednocześnie, biorąc pod uwagę fakt, że mamy do czynienia
już z dwudziestym dziewiątym tomem (całość liczy jak dotąd trzydzieści dwa),
jest naprawdę dobrze. Dlatego, warto sięgnąć po Motywy osobiste, ale nie ze względu na Nastię, a całokształt. Z
tych samych powodów będę też czekała na polskie wydanie kolejnego tomu.
Recenzja napisana dla portalu DużeKa.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz