"Wszyscy wiedzą. O zabójstwach czarnych w Ameryce" Jill Leovy

Mając w pamięci liczne seriale kryminalne pokroju CSI, większość osób wyobraża sobie amerykański system sprawiedliwości jako nowoczesną, sprawnie działającą machinę. Zgodnie z tym wizerunkiem śledztwa prowadzone są rzetelnie, rozprawy wyznaczane niezwłocznie, a detektywi i śledczy wspomagani przez techników i dostęp do nowoczesnej technologii, nie poddają się dopóki nie pochwycą mordercy. I jak zwykle okazuje się, że telewizja kłamie, a rzeczywistość nijak do tego obrazu nie pasuje. Przynajmniej w owianych złą sławą dzielnicach dużych miast zamieszkanych przez czarną społeczność.

Wszyscy wiedzą. O zabójstwach czarnych w Ameryce to obszerny reportaż będący efektem dziesięcioletniego reporterskiego śledztwa przeprowadzonego przez Jill Leovy. Przez kilka lat dziennikarka towarzyszyła policjantom z wydziału zabójstw w komisariacie przy Siedemdziesiątej Siódmej Ulicy w Los Angeles. Obserwowała ich codzienną pracę, brała udział w patrolach i wyruszała wraz z nimi na wezwania. Rozmawiała ze świadkami morderstw, rodzinami ofiar i zwykłymi gapiami. Jednym słowem, głęboko wgryzła się w temat, gromadząc liczne informacji, które ostatecznie przybrały formę tej oto książki.


Mówi się, że statystyki nie kłamią. Czasem mogą jednak wprowadzać w osłupienie. Zerknięcie na dane dotyczące przestępczości w Stanach Zjednoczonych pozwala dostrzec wyjątkowo duży odsetek przestępstw dokonywanych przez czarnych. Jeszcze bardziej zaskakuje równie wysoka liczba czarnoskórych ofiar, zwłaszcza młodych mężczyzn. Oficjalnie nikogo to jednak nie dziwi, a problem nie istnieje. Dlatego reportaże takie jak ten mają szansę to zmienić i otworzyć ludziom oczy na niewygodną prawdę – amerykański wymiar sprawiedliwości w wielu miejscach jest anachroniczny i mocno szwankuje, co pośrednio przyczynia się do takiego stanu rzeczy i nie pozwala na ich zmianę.

Rejony tzw. getta, czyli cieszące się złą sławą dzielnice zamieszkane głównie przez czarnych, to miejsca, w których władzę de facto sprawują gangi. Jeśli widzisz młodego czarnoskórego chłopaka niemal na pewno należy on do jednej z frakcji, bądź przynajmniej z nią sympatyzuje. Nawet nie dlatego, że tego chce, ale dlatego że to kwestia przetrwania. Aby przeżyć, musisz być silny, ale też musisz stosować się do określonych reguł. I musisz mieć mnóstwo szczęścia, bowiem czasem sam wygląd wystarcza do tego, by zarobić kulkę od członków wrogiego gangu. To nie musi być wcale nic osobistego, wystarczy, że tego dnia założysz ubranie w niewłaściwym kolorze, że znajdziesz się na złej ulicy bądź zagadasz do niewłaściwej osoby. Rodzice niemal każdego nastolatka w obrębie getta, drżą za każdym razem, gdy ich dziecko wychodzi z domu, bo nie mogą mieć pewności, że wróci całe i zdrowe.

Samo w sobie jest to wizją przerażającą, mamy w końcu XXI wiek, a mowa jest o jednym z najpotężniejszych państw świata, w którym – jak się okazuje – istnieją miejsca, gdzie liczy się tylko prawo silniejszego i panuje prawdziwie „wolna amerykanka”. Jednak to, co szokuje jeszcze bardziej to zaskakująco niska wykrywalność zabójstw, których ofiarami i sprawcami są czarni. W takim przypadku, sprawa najczęściej kwalifikowana jest jako porachunki między gangami i niespecjalnie nawet badana (a niech się sami wybiją, chciałoby się rzec), przechodzi też bez echa w mediach. Problem w tym, że bardzo często ofiarami padają zupełnie przypadkowe osoby, które miały pecha i znalazły się na linii strzału. Nie bez przyczyny, rodziny zamordowanych oskarżają policję o rasizm i brak rzetelności w wypełnianiu swoich obowiązków. Przykłady karygodnie niedbałego postępowania niektórych policjantów przytoczone przez autorkę są wstrząsające i aż trudne do uwierzenia. Lekceważenie i niezabezpieczanie dowodów czy obrażanie świadków i rodzin ofiar to tylko niektóre z nich.

Niejako po drugiej stronie plasują się z kolei śledczy, którym naprawdę zależy na odnalezieniu i skazaniu sprawców. Nie jest to łatwe, mimo że niemal zawsze personalia mordercy są znane (tytuł reportażu jest nieprzypadkowy ). Problem polega na tym, że w sprawach, w które zamieszani są członkowie gangu, nikt nie chce zeznawać w obawie o życie swoje i swoich bliskich, a w większości przypadków państwowe służby nie są w stanie zapewnić świadkom bezpieczeństwa. Co więcej, stosunkowo rzadko dochodzi do skazania morderców, podczas gdy – dla odmiany – z pełną surowością karane są mniejsze przewinienia. Dochodzi przez to do absurdalnych sytuacji, gdy za zniszczenie mienia czy drobną kradzież można trafić na lata do więzienia, podczas gdy mordercy nadal chodzą na wolności.


Wszyscy wiedzą  to reportaż mocny, merytoryczny i opisujący niewygodny problem, o którym nie mówi się głośno. Tym bardziej więc wart jest uwagi. Polecam!

Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze