"Gdy mrok zapada" Jorn Lier Horst

Jorn Lier Horst dość szybko zdobył sympatię polskich miłośników kryminałów i to w pełni zasłużenie. Od premiery jego pierwszej w naszym kraju powieści (Jaskiniowiec) minęło nieco ponad dwa i pół roku, a od tej pory ukazało się już pięć kolejnych pozycji, z których każda cieszy się dużą popularnością.

Polski wydawca cyklu o komisarzu Williamie Wistingu z regularnością godną lepszej sprawy zaskakuje czytelników wypuszczaniem na rynek kolejnych książek w trudnej do odgadnięcia chronologii. Serię rozpoczęto od tomu dziewiątego, a następnie raz cofano się do poprzednich części, a raz sięgano po następne. O ile zagadki kryminalne w każdej powieści są niezależne i stanowią zamkniętą całość, o tyle prywatne losy głównego bohatera poznajemy więc w naprawdę niefortunnej kolejności. Najnowsza część cyklu, Gdy mrok zapada, jest pod względem chronologicznym wyjątkowo nietypowa. Niby jest to tom jedenasty i tak też wynika z krótkiego prologu, ale główna oś fabularna toczy się ponad trzydzieści lat wcześniej, gdy Wisting dopiero rozpoczynał policyjną karierę. W praktyce mamy więc do czynienia niejako z prequelem całego cyklu.


Stavern, grudzień 1983. Wisting, ojciec zaledwie półrocznych bliźniąt i najmłodszy w swoim komisariacie policjant, wpada na trop przestępstwa sprzed kilkudziesięciu lat, nie tyle nawet nierozwiązanego, co do tej pory nawet niewykrytego. Pomagając przyjacielowi, poszukującemu właściciela starego, zabytkowego auta, ukrytego w jednym z miejscowych, zrujnowanych budynków, mężczyzna odkrywa nie tylko ślady strzelaniny, ale również tajemniczy list. Idąc tym tropem trafia na sprawę zniknięcia grubych pieniędzy i człowieka, który kilka dekad czekał na sprawiedliwość.

Gdy mrok zapada to przede wszystkim gratka dla fanów całego cyklu, pozwalająca lepiej poznać głównego bohatera, jego pierwsze samodzielne śledztwo i okoliczności, które ukształtowały go jako przyszłego śledczego. Nie jest to dochodzenie na miarę tych, które znajdziemy w pozostałych częściach serii, Wisting dość nieporadnie, choć z coraz lepszym wyczuciem stara się rozwiązać sprawę mając do czynienia niewiele więcej niż nic. A czy w pełni mu się to udaje, to już sprawa drugorzędna.

Powieść pozwala także zobaczyć głównego bohatera ze znacznie bardziej prywatnej strony, jako młodego męża i ojca, zmagającego się z problemami finansowymi oraz rozdartego między prawdziwą pasją do wykonywanego zawodu a poczuciem winy, że wymaga to od niego pewnego zaniedbania rodziny. I to w momencie wyjątkowo poważnym, jakim jest opieka nad zaledwie kilkumiesięcznymi niemowlętami. Tego rodzaju problemy w mniejszym lub większym stopniu pokazane są w niemal każdej powieści kryminalnej, nie da się nie dostrzec trudności policjantów z łączeniem pracy zawodowej z życiem rodzinnym oraz ceny, jaką płacą za to nie tylko oni, ale również – a może przede wszystkim – ich najbliżsi. W tym przypadku nie mamy do czynienia z konfliktem na tym punkcie, wręcz przeciwnie, obserwujemy młode, kochające się małżeństwo, które stara się wiązać koniec z końcem tak jak potrafi, nie zatracając przy tym wzajemnej bliskości i miłości. I jest to bardzo miła odmiana po wszystkich śledczych i detektywach z mocno zwichrowanym życiem prywatnym.

Niestety, powieść ma jeden zasadniczy mankament – ze względu na niewielką objętość (niespełna dwieście stron) pozostawia wyraźne uczucie niedosytu. Jest to właściwie książka na jeden wieczór, którą błyskawicznie się pochłonie i chciałoby się czegoś więcej, czegoś dodatkowego. Z racji motywu bożonarodzeniowego można by więc potraktować ją jako świąteczny prezent autora dla swoich czytelników, nie do końca jako pełnoprawną część cyklu, ale dodatek, swoiste uzupełnienie. Z takim nastawieniem, lektura będzie w pełni satysfakcjonująca, jednak sięgając po powieść, spodziewałam się czegoś bardziej wyrazistego.


Niemniej, nie mogę odmówić autorowi talentu do snucia wciągającej fabuły i warsztatu, dzięki którym wyrobił sobie ugruntowaną i mocną pozycję jako przedstawiciel dobrej jakości skandynawskiego kryminału. Dlatego jeśli lubicie powieści Horsta, warto sięgnąć również po Gdy mrok zapada.

Cykl z Williamem Wistingiem (powieści dotąd wydane w Polsce):
Zapraszam Was również do udziału w konkursie, w którym możecie wygrać własny egzemplarz powieści. Szczegóły TUTAJ.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze