"Biały Mustang" Sat-Okh

Sat-Okh to bohater mojego dzieciństwa. To od jego książek rozpoczęła się trwająca wiele lat fascynacja kulturą Indian Północnoamerykańskich. Teraz, za sprawą wznowienia zbioru legend Biały Mustang, postanowiłam wrócić do lektury i sprawdzić, czy czar tych opowieści nadal trwa. I wiecie co? Mimo upływu lat, nadal mają w sobie to „coś”!

Książeczka jest niewielka, liczy niecałe 120 stron i zawiera dwanaście opowiadań i legend pochodzących z różnych indiańskich plemion. Część dotyczy dawnych mitów, takich jak powstanie człowieka (a właściwie wszystkich ludzkich ras), słońca, czy poszczególnych miejsc. Inne opowiadają o przygodach bohaterów, którzy dzięki inteligencji, sile i sprytowi potrafili zdobyć to, co dla przeciętnego człowieka było nieosiągalne. W ostatnich czuć już przygnębiający wpływ tej najgorszej maści białych osadników, dla których Indianin to „czerwonoskóry diabeł”, zasługujący jedynie na strzał między oczy bądź stryczek.


Wszystkie opowieści mają w sobie charakterystyczny czar i magię dalekich, szerokich stepów, życia w zgodzie z przyrodą i zwierzętami, miłością i szacunkiem zarówno do nich, jak i do całego otaczającego świata. Tutaj liczy się uczciwość, odwaga, siła i honor, a bezwzględnie potępiana jest zdrada, kłamstwo i pycha. I aż żal ściska serce na myśl, jak bardzo w ten świat wkroczył biały człowiek i jak bez skrupułów go zniszczył.

Sam Sat-Okh to człowiek legenda, doskonale zapewne znany starszym czytelnikom, młodszym chyba niekoniecznie, a wielka szkoda. Wedle własnych słów był synem polskiej uciekinierki Stanisławy Supłatowicz, która w latach 20. XX wieku przedostała się z terenu ZSRR na Alaskę, oraz wodza plemienia Szaunisów (Szawanezów) Wysokiego Orła. Wokół jego biografii narosło w ciągu lat wiele kontrowersji, na skutek nieścisłości i propagandowych chwytów peerelowskiej polityki część faktów jest już niemożliwa do ustalenia ze stuprocentową pewnością. Osobiście, nie jest to dla mnie istotne. Niezależnie od tego, kim naprawdę był z pochodzenia Sat-Okh dla mnie pozostaje jedynym w swoim rodzaju bohaterem, którego opowieści wywarły na mnie ogromny wpływ i dały mi coś więcej niż tylko przyjemną lekturę.


Z tego względu cieszą mnie wznowienia takie jak to i liczę, że pozostałe książki autora również się ich doczekają. Chciałabym, żeby za kilka lat moje dziecko również odkryło magię indiańskich opowieści i znalazło w nich to co ja. 

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze