"Bestiariusz słowiański: Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach" Paweł Zych i Witold Vargas

Na Bestiariusz słowiański „chorowałam” od chwili, gdy tylko zobaczyłam pierwsze ilustracje autorstwa Witolda Vargasa. Od tej chwili minęło już kilka lat, ale nareszcie mogę nacieszyć się własnym egzemplarzem. I wiecie co Wam powiem? Germańskie trole i elfy mogą się schować przy naszych rusałkach, chowańcach, babach jagach, leśnych lichach czy dobrochoczych. Szkoda tylko, że tak niewiele o nich wiemy i tak słabo są obecne w naszej obecnej kulturze.

Odkąd pamiętam fascynowała mnie słowiańska historia i mitologia, jako dziecko zaczytywałam się baśniami, klechdami i podaniami U złotego źródła (do tej pory stoją na półce i co pewien czas do nich wracam). Pozostało mi to do dzisiaj, choć zmieniło się nieco moje podejście do nich, chciałabym, żeby postaci i stworzenia, w które wierzyli przed wiekami nasi przodkowie i o których opowiadali fascynujące opowieści, były powszechnie znane i nareszcie docenione. Pozycje takie jak Bestiariusz słowiański zwiększają na to szansę.


Leksykon przygotowany przez Pawła Zycha i Witolda Vargasa przede wszystkim przykuwa uwagę ilustracjami i świetnym pod względem estetycznym wydaniem. Każde opisane stworzenie lub postać przedstawione jest na oddzielnej stronie (niektóre nawet na dwóch) w postaci ilustracji, czasem mrocznej, czasem nieco groteskowej, do której dołączony jest opis, wyjaśniający jego pochodzenie, występowanie i charakterystykę, czasem dodatkowo kilka ciekawostek. Mimo że lubię tę tematykę, o wielu wymienionych tu istotach nigdy wcześniej nie słyszałam, dotyczy to m.in. buca, białych ludzi, jaroszka czy miernika. Dlatego czytanie o nich było prawdziwą frajdą.


Jednak, o ile szata graficzna prezentuje się obłędnie, a bogactwo i różnorodność przedstawionych w książce stworzeń jest naprawdę godna podziwu, o tyle większość opisów wydała mi się zbyt uboga. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wielu z nich niewiele wiadomo, ale jedno lub dwuzdaniowe charakterystyki to za mało, by usatysfakcjonować nawet niewybrednego czytelnika. Pozycja zdecydowanie zyskałaby również na jakości, gdyby autorzy przytoczyli źródła, z których korzystali, tego bowiem również zabrakło.



Niemniej, Bestiariusz słowiański jest ze wszech miar wart zainteresowania, zdobycia i postawienia na półce – cieszy oko i może stanowić bardzo dobre wprowadzenie do tematu, który potem można zgłębiać nieco szerzej we własnym zakresie. Z pewnością może pobudzić wyobraźnię i zainteresować motywami słowiańskimi tych, którzy do tej pory nieszczególnie obracali się w tej tematyce. Mówiąc krótko, polecam!

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze