"Piąta pora roku" J.K. Jemisin

Wiosna, Lato, Jesień, Zima; Śmierć jest piąta, wszystko spina.

O wizjach świata po globalnym kataklizmie i upadku znanej nam cywilizacji napisano już tak wiele powieści, że trudno jest wręcz oczekiwać świeżego spojrzenia na tę tematykę. Pojawiają się nowe bestsellery, czasem mimo popularności, będące wątpliwej jakości. Kolejni autorzy eksploatują ten sam motyw na różne sposoby z lepszym bądź – coraz częściej - gorszym skutkiem. Wśród nowości (zwłaszcza młodzieżowych) na księgarnianych półkach od pewnego czasu panuje taki wysyp marnej jakości książek post-apo, że łatwo o uczucie przesytu i zniechęcenia. Tym bardziej na uwagę zasługują powieści takie jak Piąta pora roku, otwierająca trylogię Pęknięta Ziemia, w której N.K. Jemisin proponuje własną, zaskakująco dobrą wersję postapokalipsy.

Oto Bezruch, zniszczony świat od kilku tysięcy lat cyklicznie nawiedzany tytułową piątą porą roku, w trakcie której trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i unoszący się wszędzie popiół i dym niszczą niemal wszystko, co żyje. Czy to nasza Ziemia tak zmieniona pod wpływem katastrof, czy też podobny do niej inny świat, trudno jest jednoznacznie stwierdzić, sama skłaniałabym się jednak ku pierwszej opcji.

Ludzkość przetrwała pierwszą, największą apokalipsę, gdy Ojciec Ziemia postanowił ukarać ich za dokonywane zniszczenia i łamanie odwiecznych praw, w mocno uszczuplonej liczbie. Ci, co przetrwali, łączą się we wspólnoty starające się odbudowywać na nowo cywilizację. Przynajmniej do czasu nadejście kolejnego Sezonu. Nie są jednak zupełnie bezbronni wobec niepohamowanych żywiołów. Na skutek mutacji genetycznej co pewien czas na świat przychodzą tzw. górotwory, czyli dzieci obdarzone niezwykłą mocą pozwalającą wykorzystywać i poskramiać energię ziemi. Wbrew pozorom nie są jednak traktowani przez pozostałych jako potencjalni wybawiciele, a wręcz przeciwnie, wykorzystuje się ich i wręcz odczłowiecza, a gdy nie spełniają oczekiwań - bez skrupułów zabija.

Górostwórstwo naznaczyło życie trzech bohaterek powieści – oszalałej z rozpaczy Essun, której mąż morduje z zimną krwią zaledwie trzyletniego synka, a potem uprowadza niewiele starszą córkę i oddala się w nieznanym kierunku, kilkuletniej Damai, która po brutalnym odrzuceniu przez własnych rodziców trafia do miejsca mającego nauczyć ją poskramiać jej moce oraz dwudziestokilkuletniej zbuntowanej i rozgoryczonej na cały świat Sjenit, działającej w cesarskiej służbie i pnącej się powoli po szczeblach kariery dostępnej górotworom. Ich wątki przeplatają się ze sobą i dopiero pod koniec autorka ujawnia, jak bardzo są ze sobą związane. Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie to, ale jednocześnie wyjaśniło wiele niewiadomych i pozwoliło spojrzeć na fabułę w nieco inny sposób.

Spodobała mi się i przekonała mnie do siebie wykreowana przez autorkę wizja świata, przedstawiona w sposób spójny i logiczny, a przy tym fascynujący, mroczny i nadal kryjący wiele tajemnic. Jeszcze bardziej przemówiło do mnie sugestywne i jakże prawdziwe pokazanie ludzkich zachowań, które są prawdopodobnie wpisane w nasze geny i ujawniają się niezależnie od zewnętrznych warunków. Nawet w obliczu zagrożenia (a może zwłaszcza wtedy) człowiek staje się niewolnikiem własnych instynktów, które każą mu atakować to, czego nie rozumie i co automatycznie wzbudza w nim lęk. Nieważne, czy dotyczy to obcych, czy tych najbliższych. W niektórych wola przetrwania jest na tyle mocna, że tłumi nawet uczucia wyższe. Niezależnie też od warunków, ostatecznie zawsze znajdą się ci, którzy wykorzystają wszelkie środki, by zdobyć i utrzymać władzę. Intrygi i polityka prawdopodobnie będą istnieć tak długo, jak sam gatunek ludzki.

Jemisin nie obawia się sięgnąć po kontrowersyjne rozwiązania. Już sam początek i śmierć małego chłopca zakatowanego przez własnego ojca wzbudza wiele emocji, zwykle autorzy unikają tak drastycznych środków, a morderstwa dokonane na dzieciach traktowane są jak tabu. Tutaj czytelnik musi zmierzyć się z okrucieństwem przybierającym różne postaci. Kolejną kwestią mogącą wywoływać skrajne opinie to bardzo otwarte podejście do seksualności - nie brak tu scen, w których seks traktowany jest mechanicznie, odarty z wszelkiej głębszej otoczki, nie brak też obrazowo przedstawionego wątku homoseksualnego.

Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa, w jakim kierunku autorka zamierza dalej poprowadzić fabułę i mam nadzieję, że nie będziemy musieli zbyt długo czekać na polską premierę drugiego tomu (w oryginale ukazała się już kilka miesięcy temu). Tymczasem gorąco polecam lekturę Piątej pory roku wszystkim fanom postapokalipsy, którym przejadły się już ograne i wyeksploatowane schematy. J.K. Jemisin udowadnia, że z tego tematu można jeszcze wiele wycisnąć. 

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze