"Szumowiny" Jorn Lier Horst

Tegoroczny październik jest dla mnie zdecydowanie kryminalno-thrillerowy, co stanowi pewną odmianę, bo ostatnio sięgałam po ten gatunek raczej sporadycznie. A tu zaczaili się na mnie tacy autorzy jak Katarzyna Bonda (recenzja), Arnaldur Indriðason (recenzja), Carl Frode Tiller (recenzja), Graham Masterton (recenzja wkrótce), Eduardo Mendoza (recenzja) oraz Jorn Lier Horst.

Szumowiny to szósty z kolei tom cyklu o Wistingu, a piąty wydany w Polsce, przy czym wydawnictwo zastosowało specyficzną metodę i książki Horsta ukazują się u nas od końca… Nie rozumiem tego zabiegu i uważam, że działa to ze szkodą dla serii, bowiem jestem przekonana, że wielu czytelników wolałoby poznawać losy głównych bohaterów we właściwej kolejności, a nie nieustannie cofać się z nimi w czasie. Na szczęście, przynajmniej wątki kryminalne na tym nie cierpią, bo każdy stanowi odrębną całość.

Tym razem Williamowi Wistingowi przyjdzie zmierzyć się ze sprawą, która od samego początku sprawia makabryczne wrażenie. W odstępstwie kilku dni morze wyrzuca na brzeg obcięte ludzkie stopy. Jak się okazuje, należą one do osób zaginionych przed kilkoma miesiącami, głównie starszych ludzi, których zniknięć nikt nie rozpatrywał dotąd w kategoriach przestępstw. Dlaczego po tak długim czasie pojawiają się fragmenty ich ciał i dlaczego jest to za każdym razem lewa stopa?

W tym samym czasie córka komisarza, Line, pracuje nad reportażem, do którego ma przeprowadzić serię wywiadów z mordercami, którzy spędzili w więzieniach długie lata, obecnie zaś przebywają już na wolności. Kobieta chce przeanalizować, jak wieloletni pobyt w odosobnieniu wpłynął na ich psychikę i czy może opuścili więzienne mury, jako lepsi ludzie, czy też ich resocjalizacja to czysta fikcja.

Po raz kolejny przekonałam się, że Horst ma w sobie to coś. W jego powieściach nie ma wprawdzie dramatycznie pędzącej akcji i błyskotliwych super-złoczyńców, jest za to bardzo wyraźnie przedstawione zło tkwiące w zwykłym, szarym człowieku, a stworzone przez niego intrygi kryminalne są na tyle przekonujące, że można w pełni uwierzyć w ich wiarygodność. Z pewnością duże znaczenie ma tutaj doświadczenie zawodowe autora, który przez lata sam pracował jako śledczy, zna więc od podszewki sposoby prowadzenia dochodzeń i specyfikę wielu przestępstw.

W charakterystyczny dla siebie sposób pisarz wplótł w powieść wątek społeczny, tym razem snując poprzez swych bohaterów rozważania nad sensem kary więzienia. Czy ma ona na celu jedynie odseparowanie przestępców, czy też daje szansę na ich resocjalizację? Jaki wpływ na człowieka ma długie odosobnienie w celi i kontakt z innymi skazanymi, czy jest szansa, by więzienie zmieniło bandziora w dobrego człowieka, czy wręcz przeciwnie, jedynie pogłębia tkwiące w nim zło?

Lekkim minusem jest fakt, że po lekturze kolejnej powieści z cyklu można z łatwością zaobserwować podobny schemat stosowany przez autora. Śledztwa prowadzone przez Wistinga i Line zawsze się zazębiają, a ich rozwiązanie następuje w dramatycznych okolicznościach, w które również ojciec i córka zostają osobiście wplątani. Tak samo jest i tym razem. Może to nieco irytować, gdy czyta się powieści w krótkim odstępstwie czasu, na szczęście, dzięki przerwom między poszczególnymi tomami nie jest aż tak dokuczliwe.

Podsumowując, chciałoby się powiedzieć, że Horst im starszy tym lepszy, ale biorąc pod uwagę wspomnianą zaburzoną chronologię wydawania, raczej nie ma to sensu. Niemniej, jak dotąd wszystkie jego powieści stoją na bardzo dobrym poziomie, zgrabnie łącząc wątki kryminalne z problemami społecznymi i po prostu stanowiąc znakomitą lekturę. Miłośnikom gatunku zdecydowanie polecam.

Cykl z Williamem Wistingiem (powieści dotąd wydane w Polsce):

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze