"Moskal" Michał Gołkowski

Michał Gołkowski jest swego rodzaju fenomenem. Chociaż debiutował zaledwie trzy lata temu, Moskal, jedna z nowości na rynku, to już ósma powieść w jego dorobku. W dodatku bardzo dobra i utwierdzająca mnie w przekonaniu, że mamy do czynienia z naprawdę utalentowanym, płodnym i dobrze przygotowanym warsztatowo pisarzem. W dodatku, przesympatycznym jako człowiek, o czym miałam okazję przekonać się osobiście na tegorocznych Targach Książki w Warszawie.

Koniec lat 80., ostatnie miesiące przed zmianą systemu. W ręce Artura, mającego stanąć na czele związku zawodowego w jednej z fabryk, trafia piękne, zabytkowe pióro, według sprzedawcy ponoć należące do samego Stalina, który używał go do podpisywania wyroków i rozkazów. To moment przełomowy w życiu bohatera, który wraz z nowym nabytkiem zyskuje niemal nieograniczoną wiedzę o napotkanych ludziach. Pozwala mu to piąć się po kolejnych szczeblach władzy i rozwijać karierę, niepostrzeżenie jednak san Artur zaczyna coraz bardziej się zmieniać, a osobowość poprzedniego właściciela coraz bardziej dominuje nad jego własną.

Najpierw było zdziwienie i to duże. Michała Gołkowskiego kojarzyłam przede wszystkim jako autora powieści z mocno zarysowanym wątkiem fantastycznym i postapokaliptycznym – Komornika i serii S.T.A.L.K.E.R., dlatego podobnych klimatów spodziewałam się również po Moskalu. Już pierwsze rozdziały kazały mi to wyobrażenie zrewidować, a ostatecznie rzucić w kąt. Fantastyki jest tu niewiele, ogranicza się do wątku tajemniczego pióra i jego władzy nad głównym bohaterem, ale w niczym nie umniejsza to przyjemności z lektury. A ta wciąga i z drobnymi przerwami trzyma czytelnika w garści aż do ostatnich stron.

O czym jest więc Moskal? W dużym skrócie to opowieść o władzy, o dążeniu do niej za wszelką cenę i po trupach (dosłownie i w przenośni) oraz o tym jak psuje i niszczy ona człowieka, który pragnąc posiadać niekończące się wpływy i kontrolę nad innymi, sam staje się niewolnikiem. Obserwujemy bardzo obrazowo przedstawioną degradację głównego bohatera, który ze zwykłego, wydawać by się mogło dobrego człowieka powoli przeistacza się w postać wyrachowaną, pozbawioną skrupułów i zahamowań, zdolną w imię własnych interesów i korzyści poświęcić wszystko i wszystkich.

Autor sam siebie określa mianem „rusofoba i rusofila”, co wcale nie musi stanowić paradoksu i co prawdopodobnie ma pewien związek z faktem, że jest synem konsula generalnego RP w Kaliningradzie. W Moskalu bardzo wyraźnie widać jego fascynację Rosją, lwia część akcji toczy się właśnie tam, w kręgach najbogatszych elit finansowych i przestępczych (co często się ze sobą nierozerwalnie łączy). Z jednej strony, przyglądamy się przepychowi i prawdziwie słowiańskiej fantazji towarzyszy Artura, z drugiej strony, nie brak równie obrazowego przedstawienia brudnych machinacji, bezwzględnej działalności mafii i powszechnej korupcji.

Maleńką wpadką, ale z humorystycznym akcentem okazał się pewien problem z kolorami. W jednej ze scen zostaje podane czerwone wino, a główny bohater popijając je "bełta szmaragdowy płyn". Szmaragdowi do szkarłatu, o który zapewne chodziło, raczej nie po drodze, ale kto wie, co naprawdę było w butelce. Może wcale nie wino?


Reasumując, Moskal nie jest powieścią, która każdemu przypadnie do gustu, jest mroczny, brutalny, miejscami wręcz epatuje okrucieństwem, więc osoby, które razi w literaturze wulgarny język i nadmierna przemoc, raczej nie odnajdą przyjemności w jego lekturze. Jest to jednak fascynujące studium upadku człowieka zniszczonego nadmierną władzą i pieniądzem oraz plastyczny obraz przemian zachodzących w Polsce i Rosji na przełomie lat ostatnich trzydziestu lat w ich najmroczniejszym wymiarze. Z tego względu mnie się podobało i książkę gorąco Wam polecam!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.



Powieść przeczytałam w ramach wyzwania "Rosyjsko mi".

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze