"Siódmy syn" Orson Scott Card

Siódmy syn, Orson Scott Card
Prószyński i S-ka, 2016
Orson Scott Card kojarzony jest przede wszystkim z Sagą o Enderze, świetnym cyklem science fiction, przez wielu uznawanym za klasykę gatunku. Poznając twórczość autora, warto jednak zwrócić uwagę również na inną serię, Opowieści o Alvinie Stwórcy, które Andrzej Sapkowski zaliczył do kanonu literatury fantasy. Okazja jest ku temu tym lepsza, że właśnie ukazało się wznowienie pierwszego tomu, Siódmy syn.

Tym razem, zamiast w kosmiczną przyszłość, cofamy się do XIX-wiecznej Ameryki, której historia różni się nieco od tej znanej nam ze szkolnych podręczników. Istnienie magii jest niezaprzeczalnym faktem, mimo że światli absolwenci uniwersytetów i księża traktują ją w najlepszym razie jak zabobony, a w najgorszym jako przejaw diabelskich mocy (to już oczywiście domena duchowieństwa). Po wojnie domowej w Anglii, która wcale nie zakończyła się restauracją monarchii, a utrwaleniem rządów Lorda Protektora, na Wyspach Brytyjskich próżno szukać ludzi obdarzonych mocą i niezwykłymi talentami. Uciekając przed represjami, znaleźli oni azyl w dopiero kształtującej się amerykańskiej społeczności, teoretycznie nadal będącej pod zwierzchnictwem angielskiej Korony, ale wiadomo przecież, że teoria i praktyka rzadko idą ze sobą w zgodnej parze.


W efekcie Ameryka staje się tyglem magii o europejskich korzeniach, indiańskich wierzeń i wpływów kultury czarnoskórych niewolników. Nikogo nie dziwi tu obecność tzw. żagwi, czyli osób obdarzonych darem patrzenia w przyszłość, ani stwórców, potrafiących zdziałać prawdziwe cuda. W tym też świecie przychodzi na świat Alvin Miller, siódmy syn młynarza, również będącego siódmym synem, co – zgodnie z dawnymi wierzeniami – czyni z niego kogoś wyjątkowego, mimo że on sam nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.

W pierwszym tomie cyklu poznajemy Alvina jako dziecko, na które już od pierwszych chwil życia czyha nieokreślone do końca niebezpieczeństwo. Zdawać by się mogło, że chłopiec przyciąga wypadki, zupełnie jakby coś na niego polowało. Nieustannie i na każdym kroku. Jednocześnie, jakby dla równowagi, zawsze udaje mu się wyjść cało z opresji, mimo że często jest to ratunek, który przychodzi w ostatniej, niespodziewanej chwili. Z biegiem lat wokół chłopca narasta niezwykła atmosfera, która sprawia, że jedni chcąco za wszelką cenę chronić, inni zaś dostrzegają w nim nieokreślone zagrożenie, które trzeba zniszczyć.

Powieść jest dosyć krótka i czyta się ją jednym tchem, co wbrew pozorom wcale nie oznacza, że zawiera jedynie prostą, banalną historyjkę, o której można szybko zapomnieć. Wręcz przeciwnie, nawet na tak niewielkiej liczbie stron Card świetnie kreuje intrygujące uniwersum, w którym fikcja doskonale miesza się z alternatywną historią naszego świata. Co więcej, wprowadza magiczną, niepokojącą atmosferę, która pobudza wyobraźnię i ciekawość. Nie ma tu elementów typowych dla książek fantasy, jak niezwykłe stworzenia czy magowie władający potężnymi mocami, magia ma tu postać znacznie bardziej subtelną, nierozerwalną z siłami przyrody. Co również charakterystyczne dla autora, nie brakuje rozważań natury moralnej i religijnej, ale spieszę uspokoić, że nadają one tylko smaczku całej opowieści, nie przytłaczając jej ani trochę.


Mówiąc krótko, jestem oczarowana Siódmym synem i mam nadzieję, że na wznowienie drugiego tomu nie będziemy musieli czekać zbyt długo. Gorąco polecam go wszystkim fanom gatunku!

 Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni nieprzeczytane.pl


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze