"Dziwne losy Jane Eyre" Charlotte Brontë

Klasyka ma swój niewątpliwy urok, a powieści przedstawiające XIX-wieczną Anglię roztaczają podwójny czar. Po wielu latach w końcu nadrobiłam zaległość, która od dawna wywoływała literackie wyrzuty sumienia. Wrażenia? Zakochałam się, a Jane Eyre stała się jedną z moich ulubionych powieściowych postaci.

Znaczna część czytelników, nawet tych, którym niekoniecznie po drodze z twórczością sióstr Bronte, mniej więcej chociaż kojarzy treść książki. Mamy oto osierocone dziecko, wychowywane niejako z przymusu przez ciotkę pałającą do niego niechęcią tak silną, że graniczącą wręcz z nienawiścią. Przy pierwszej nadarzającej się sposobności dziesięcioletnia Jane trafia więc do szkoły, gdzie – choć początkowo jest jej ciężko – spędza kolejnych osiem lat, by opuścić jej mury jako wykształcona i pełna zapału nauczycielka. Wkrótce trafia jej się bardzo intratna posada opiekunki kilkuletniej Adelki, której opiekunem jest lekko zdziwaczały, niegrzeszący urodą, lecz roztaczający niewątpliwy męski czar, pan Rochester.

Pozornie widać tu zarys typowego romansu, nic jednak bardziej mylnego, ponieważ nie będzie on typowy, a już z pewnością nie kiczowaty, czy bazujący na trywialnych, tanich emocjach. W swej najbardziej rozpoznawalnej książce Charlotte Bronte serwuje czytelnikowi powieść będącą bardzo dobrze wyważoną mieszanką poruszającej problemy społeczne powieści obyczajowej (w tym konkretnym przypadku nasuwa się luźne skojarzenie z twórczością Dickensa i jego opowieściami o katastroficznej sytuacji londyńskich sierot) i dojrzałej, przemyślanej opowieści o miłości, wzbogaconą o akcenty gotyckie (należący do pana Rochestera dwór Thornfield aż się prosi o mroczną tajemnicę).

Sama Jane zauroczyła mnie od pierwszych stron, gdy wspomina swoje nieszczęśliwe dzieciństwo w domu swej zamożnej, lecz jakże wstrętnej ciotki. Niepokorna, walcząca o godne traktowanie, ale i bardzo wrażliwa dziewczynka, potrzebująca po prostu zainteresowania i ciepłego słowa, nie wahała się bronić swojego zdania i nie potrafiła dostosować się do wymagań otoczenia, by siedzieć cicho i z pokorą przyjmować każdy, najgorszy nawet cios od losu (a ciosy od psychopatycznego kuzyna wręcz z wdzięcznością). Jako pozbawiona jakiegokolwiek majątku sierota była skazana na łaskę innych, nie pozwoliła jednak złamać swojego ducha (nie wiem czemu, ale mała Jane nieustannie kojarzyła mi się z Flawią de Luce z Zatrutego ciasteczka. Tak, wiem, że to nie ta epoka, nie ten gatunek, nie ten odbiorca, ale było to silniejsze ode mnie). Z krnąbrnego dziecka wyrasta inteligentna, bystra młoda kobieta z silnym kręgosłupem moralnym, ale i żywym, ciętym językiem, który nie stracił na ostrości, choć sama Jane nabrała lepszych manier i towarzyskiej ogłady.

W czasach, gdy powstała, powieść z powodzeniem można by określić mianem wywrotowej i to pod wieloma względami. Po pierwsze, postać głównej bohaterki, niezależnej, niezgadzającej się na społeczny przymus płaszczenia się przed przedstawicielami wyższej od siebie klasy, a przede wszystkim pragnącej prawdziwej miłości. Jane w pełni oczywiście zdaje sobie sprawę z powszechności tzw. małżeństw z rozsądków, sama jednak na takie się nie zgadza. Ba! Nie wyobraża sobie spędzić życia z człowiekiem, którego nie kocha i o którym wie, że nie darzy jej prawdziwym uczuciem. Po drugie, [uwaga na spoiler, którego chyba i tak wszyscy się spodziewali] mamy tu do czynienia z mezaliansem, który wielu zatwardziałych zwolenników podziałów klasowych musiał przyprawić o co najmniej mocne palpitacje serca [koniec spoilera]. Po trzecie, pojawia się wątek wiary i poświęcenia swojego życia służbie Bogu i pomocy potrzebującym. O ile gotowość na to jest jak najbardziej chwalebna, o tyle postać człowieka, który ją reprezentuje w powieści, wzbudza zdecydowanie negatywne uczucia. Choć powszechnie szanowany i uważany za niemalże chodzący ideał, rychło pokazuje inne oblicze - głęboko przekonanego o własnej nieomylności i gotowego potępić myślących inaczej fanatyka. Według mnie miał też rys psychopatyczny, ale to już może moja własna nadinterpretacja.

Mówiąc krótko, jeśli jeszcze ich nie czytaliście, to Dziwne losy Jane Eyre ogromnie Wam polecam. Nie odkładajcie ich lektury tak długo jak ja, bo stracicie wiele dobrego.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze