Angry Birds Gobbit (recenzja gry)

Ominęło mnie szaleństwo wokół Angry Birds, szczerze mówiąc nigdy nie rozumiałam ich fenomenu. Teraz jednak miałam okazję poznać bliżej Czerwonego, Chucka i Bombę, dzielnie walczących ze świniami o swoje jaja. Bo w końcu jaja są najważniejsze i bronić ich trzeba do upadłego.



Angry Birds. Gobbit

Liczba graczy: 3-8 osoby
Wiek: od 6 lat 
Czas gry: 10 minut
Wydawca: Phalanx 
Projektanci: Jean-Baptiste Fremaux, Thomas Luzurier, Paul-Adrien Tournier

Cel gry
Wojna między ogarniętymi furią ptakami a zielonoskórymi prosiakami trwa. Zadaniem graczy jest chronić swoje karty i atakować przeciwników, odpowiednio zakrywając poszczególne karty dłońmi. Liczy się refleks i spostrzegawczość, a wygrywa oczywiście najszybszy i najlepszy.

Opakowanie i zawartość
Od pierwszej chwili spodobało mi się zgrabne, wysuwane pudełko, które jest na tyle poręczne, że można je swobodnie schować do torby lub plecaka, dzięki czemu gra świetnie sprawdza się np. w podróży. W środku znajdziemy instrukcję, 56 kart oraz żeton zamku. Grafiki są kolorowe, zabawne, podobają się zwłaszcza dzieciom, minus taki, że na skutek żywiołowej gry (a takie zwykle są rozgrywki) karty dość szybko mogą się zniszczyć.


Rozgrywka
Zasady są wręcz banalne i można je wyjaśnić w kilka minut. Na początku rozgrywki na środku stołu należy położyć żeton zamku, a pozostałe karty rozdzielić między wszystkich graczy. Grę rozpoczyna osoba, która zrobi najlepszą świńską minę.

Gracze kolejno odsłaniają po jednej karcie ze swoich stosów kładąc je obrazkiem do góry przed sobą. Walka rozpoczyna się w chwili, gdy na stole pojawiają się dwie takie same karty (np. dwie świnie lub dwa ptaki w takim samym kolorze). Gracze, na których stosach pojawia się jedna z podwójnych kart, atakują trzecią kartę kładąc na niej rękę. Jej posiadacz może się naturalnie obronić, również przez położenie dłoni na swojej karcie. Liczy się tu refleks – kto pierwszy, ten wygrywa i zabiera kartę dla siebie (a także wszystkie karty leżące pod nią).

Proste? Nawet bardzo. Jest jednak mały haczyk – za „faul”, czyli bronienie się bez powodu lub bezpodstawne atakowanie, gracz traci swoje karty i musi przenieść je na żeton zamku, gdzie zostają uwięzione aż do końca rozgrywki. Tak więc refleks refleksem, ale falstarty nie są tu mile widziane.

A gdzie słynne jaja, o które toczy się gra? Również wśród kart – gdy którykolwiek z graczy odsłoni takie jajo, wszyscy gracze bez wyjątku mogą je zaatakować i je odebrać (wraz z kartami, jakie są pod nim), natomiast właściciel powinien je jak najszybciej bronić. Przechwycenie jaja może więc zadecydować o wyniku gry. Niestety, jeśli zostanie Ci tylko karta jaja, przegrywasz i jesteś zobowiązany do przekazania jej innemu graczowi.


Wrażenia
Gra bardzo dobrze sprawdza się na imprezie, zwłaszcza jeśli mamy zgrane towarzystwo lubiące zabawę i wygłupy. Jednak, jak mogłam zaobserwować, najbardziej zachwycone są nią dzieci, które zdają się nią w ogóle nie nudzić. Każda rozgrywka to gwarantowane wybuchy śmiechu, ale czasem również frustracji i gniewu, gdy ktoś nieustannie podbiera innym karty. Jest dynamicznie, zabawnie i przyjemnie, dlatego jestem na tak - w naszym przypadku jako gra rodzinna Angry Birds Gobbit zdały egzamin z pozytywnym wynikiem.

Za egzemplarz gry do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Phalanx

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze