"Mroczniejszy odcień magii" V.E. Schwab

Mroczniejszy odcień magii, 
V.E. Schwab
Zysk i S-ka, 2016
Alternatywne rzeczywistości to temat bogaty i dający wiele możliwości, a przy tym zawsze posiadający duży potencjał. Sięgnęła po niego V.E. Schwab w powieści Mroczniejszy odcień magii, która otwiera entuzjastycznie przyjętą zagranicą trylogię Odcienie magii.

Witajcie w świecie, w którym istnieją trzy miasta o nazwie Londyn, każdy w odmiennej rzeczywistości, każdy inny, choć zbudowany na tych samych podstawach. Pochodzący z Czerwonego Londynu Kell, przedstawiciel i wysłannik panującej tam rodziny królewskiej, jest jednym z zaledwie dwóch ludzi władających tak silną magią, by przenikać między światami. Z tego względu jest więc posłańcem między monarchami władającymi poszczególnymi Londynami. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ prywatnie trudni się również przemytem. I właśnie z tego względu pakuje się w poważne kłopoty, gdy w jego ręce nieoczekiwanie wpada zakazany przedmiot pochodzący z przeklętego i zamkniętego na wieki Czarnego Londynu. Kell musi uciekać, powoli zdaje sobie bowiem sprawę, że wszedł w posiadanie artefaktu, który może doprowadzić do zniszczenia nie tylko jego świata, ale również wszystkich pozostałych.

Mam z tą książką pewien problem. Dookoła natykam się na niemal same entuzjastyczne opinie, wychwalające pod niebiosa zarówno autorkę, jak i stworzony przez nią świat i przyznam szczerze, że nie do końca je rozumiem. Owszem, powieść jest interesująca, ze wszech miar poprawna i przyjemnie się ją czyta, ale nie powala na kolana. Nic nie wskazuje też na to, że nie będę spać po nocach czekając na jej kontynuację, choć nie zaprzeczam, że kiedy się ukaże, chętnie po nią sięgnę, by przekonać się, jak dalej Victoria Schwab zamierza poprowadzić tę historię.

Zacznijmy od tego, co w tej historii jest dobre i zasługuje na uwagę – uniwersum stworzone przez autorkę. Pomysł z miastem istniejącym w czterech różnych rzeczywistościach jest świetny. Każdy z Londynów różni się od siebie. Wypełniony magią Czerwony reprezentuje świat niemal idealny, bogaty, rozkwitający, rządzony przez rozsądnych i sprawiedliwych władców. Pogrążający się w autodestrukcji Biały to miejsce niebezpieczne, w którym przemoc, chaos i śmierć to elementy codzienności, magia również w nim istnieje, ale służy przede wszystkim do walki. Szary to tak naprawdę nasz świat, pozbawiony elementów magicznych, jako jedyny będący stolicą Anglii (w pozostałych istnieją inne państwa i inne podziały polityczno-geograficzne). I wreszcie Czarny, o którym opowiadają mroczne legendy, zniszczony i zamknięty ze względu na niebezpieczną, całkowicie wymykającą się kontroli moc. Po zamknięciu tzw. drzwi każdy ze światów rozwija się samodzielnie i niezależnie od pozostałych, a jedynymi osobami, które mogą przenikać do innych światów są antari. Problem w tym, że pozostało ich zaledwie dwóch i niewiele wskazuje na to, by pojawili się kolejni.

Dość mocnym punktem są również główni bohaterowie, Kell i Lila, pozornie całkowite przeciwieństwa, ale wraz z rozwojem akcji przyjemnie się uzupełniające. On budzi sympatię mocnym kręgosłupem moralnym i przywiązaniem do przybranej rodziny, ona swoją potrzebą wolności i zadziornością, pod którą skrywa wrażliwą naturę, choć muszę przyznać, że początkowo daje się poznać od bardzo irytującej strony. O ile jednak Kell i Lila zostali przedstawieni barwnie i z przytupem, o tyle nie można tego powiedzieć o żadnej z pozostałych pojawiających się na arenie wydarzeń osób. Towarzyszące im postaci są raczej jednowymiarowe i czarno-białe, niemal od razu można się zorientować po ich zamiarach i przewidzieć ich postępowanie, a to niestety spory minus.

Podobnie przewidywalna staje się w pewnym momencie poprowadzona przez autorkę intryga, skupiająca się wokół magicznego kamienia, artefaktu pochodzącego z Czarnego Londynu. Skoro już na początku powieści dowiadujemy się, kto macza palce w tej sprawie i od razu poznajemy czarnych bohaterów, to gdzie jest tu miejsce na element zaskoczenia i niespodzianki? Owszem, wraz z rozwojem akcji wiele się dzieje, są ucieczki, pojedynki, morderstwa z zimną krwią, ale w żadnym momencie nie można powiedzieć „O nie, tego się nie spodziewałam!”.

Podsumowując, nie mogę przyklasnąć hasłu na okładce głoszącemu, że Mroczniejszy odcień magii to najlepsza powieść fantastyczna ubiegłego roku. Byłoby to stwierdzenie znacznie bliższe prawdy, gdyby wcisnąć tam dopisek „dla młodzieży”, bo wydaje mi się, że to głównie do nastoletnich czytelników przemówi opowieść snuta przez autorkę. Znajdą w niej przygodę, dwoje zupełnie różnych, ale przyciągających się bohaterów, których prawdopodobnie połączy wątek romantyczny oraz intrygujące uniwersum. Ja już chyba z takich historii wyrosłam.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze