"Królowie przeklęci. Tom 1" Maurice Druon

Królowie przeklęci. Tom 1
Maurice Druon
Tego mi było trzeba! Po wspaniałych i emocjonujących powieściach fantastycznych, w których ostatnio się zaczytywałam, potrzebowałam małej odskoczni w stronę historii. I to jakiej! Pełnej zdrad, intryg i zwrotów akcji, które zapierają dech w piersiach, tym bardziej, że wydarzyły się naprawdę. Królowie Przeklęci po prostu rzucili na mnie czar. A może klątwę?

Francja, początek XIV wieku. Pod panowaniem Filipa IV Pięknego kraj rozkwita, choć wielu - zamiast nowoczesnych jak na ówczesne czasy reform - dostrzega przede wszystkim żelazną rękę władcy, który nie ma skrupułów przed posłaniem tysięcy ludzi na stosy i do lochów, by osiągnąć swoje cele. Gdy rozpoczyna się akcja powieści, jesteśmy świadkami końca trwającego już siedem lat procesu templariuszy, aresztowanych i skazanych na śmierć, ponieważ ich majątek był zbyt wielką pokusą dla potrzebującego złota króla. W chwili śmierci Wielki Mistrz Templariuszy, Jakub de Molay, przeklina swych oprawców – monarch,ę papieża i strażnika pieczęci Nogareta, przepowiadając, że wszyscy zginą w ciągu roku.

W tym samym czasie, córka Filipa IV, zasiadająca na angielskim tronie królowa Izabela, małżonka Edwarda II, z pomocą swego kuzyna Roberta d’Artois, prowadzi prywatne śledztwo przeciwko swym bratowym, Małgorzacie, Joannie i Blance Burgundzkim. Według coraz powszechniej powtarzanym plotkom, kobiety niemal jawnie spotykają się z kochankami, wystawiając na pośmiewisko następców francuskiego tronu, a tym samym całą panującą dynastię. Jednak żadne z nich nie zdaje sobie sprawy z prawdziwych konsekwencji efektów tego, co Izabeli wydaje się właściwe z moralnego punktu widzenia, a co dla Roberta jest zwykłą zemstą.

Nigdy nie interesowałam się jakoś szczególnie historią Francji, to tudorowska Anglia przyciąga mnie niczym miód pszczołę. Dlatego nie spodziewałam się, że historia dynastii Kapetyngów tak mocno zawładnie moją wyobraźnią. A tak właśnie się stało, oczy piekły, rodzina marudziła, że tylko czytam i czytam, ale nie mogłam przestać. Już dawno tak mocno nie wciągnęłam się w żadną lekturę (chociaż czasem zdarza mi się przedawkować siedzenie przy książce, przyznaję bez bicia).

Filip IV Piękny, zwany Królem z Żelaza (po lewej) i Wielki Mistrz Templariuszy, Jakub de Molay (po prawej), który umierając miał wykrzyknąć: "Papieżu Klemensie, królu Filipie, rycerzu Wilhelmie! Nim rok minie spotkamy się na Sądzie Bożym!"
Królowie Przeklęci reklamowani są obecnie jako „prawdziwa gra o tron”, najnowsze wydanie opatrzone zostało nawet wstępem George’a R.R. Martina, który przyznał, że powieści Druona stanowiły dla niego dużą inspirację podczas tworzenia fabuły Pieśni Lodu i Ognia. Ile to już książek zachwalano tak chwytliwym hasłem wspomnianej „gry”? Zdecydowanie zbyt wiele, w tym jednak przypadku mamy do czynienia z pewnym paradoksem – z jednej strony jest to slogan bardzo adekwatny do treści (przy Kapetyngach Lancasterowie jawią się czasem jak wstydliwe pensjonarki), a z drugiej strony, wcale takiej reklamy nie potrzebuje. Po pierwsze, to od Druona się zaczęło. Po drugie, ta historia w pełni broni się sama.

Czego tu nie ma? Podstępne intrygi, zdrady małżeńskie i zrywanie sojuszy. Wbijanie noża w plecy (w przenośni i niemalże dosłownie) przyjaciołom, braciom, wujom i kuzynom. Morderstwa na zlecenie, sfabrykowane procesy sądowe i okrutne egzekucje. Alchemicy, truciciele i szaleńcy. Kupczenie urzędami, również religijnymi, szantaże i bezpardonowe wymuszenia. Oraz cała plejada postaci – pięknych i odrażających, sprawiedliwych i okrutników, szaleńców i ludzi z misją, pobożnych piękności i wyuzdanych arystokratek. Jednym słowem, tygiel wątków, bohaterów i misternie splecionych intryg, które tym bardziej szokują, gdy weźmiemy pod uwagę, że naprawdę miały miejsce.

Składający się z siedmiu części cykl Maurice Druona doczekał się niedawno wznowienia w cudnym, trzytomowym wydaniu – zarówno papierowym, jak i elektronicznym. Pierwszy, o którym dzisiaj mowa, zawiera trzy pozycje: Król z żelaza, Zamordowana królowa oraz Królewska trucizna i liczy sobie ponad 750 stron czytelniczej przyjemności.

A teraz do rzeczy, nie mogliście nie zauważyć, że jestem oczarowana Królami Przeklętymi; czekam z niecierpliwością na kolejny tom i gorąco polecam Wam ich lekturę. Zwłaszcza jeśli pasjonuje Was historia, ludzkie namiętności i bezpardonowa walka o władzę.

Za udostępnienie ebooka serdecznie dziękuję księgarni Woblink


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze