"Ostatnia żona Tudora" Philippa Gregory

Ostatnia żona Tudora, Philippa Gregory
Książnica, 2016
Katarzyna Parr pozostała najmniej znaną żoną Henryka VIII, raczej zepchniętą w cień i niedocenioną w wystarczającym stopniu. Zupełnie niesłusznie, bo w końcu jako jedyna pozostała cała w związku z szalonym władcą, który pięć poprzednich małżonek oddalił bądź skazał na śmierć.

W obiegowej opinii szósta oficjalna wybranka króla była dojrzałą wdową, w której schorowany i podstarzały władca znalazł bardziej opiekunkę i pielęgniarkę niż kochankę. Jej postać często kojarzy się ze starszą, stateczną matroną, co jest obrazem całkowicie mylnym i wypaczającym jej prawdziwy wizerunek. W dniu, gdy wychodziła za mąż za Henryka, Katarzyna Parr była już wprawdzie dwukrotnie owdowiała i znacznie starsza od swojej poprzedniczki, Katarzyny Howard, ale liczyła zaledwie trzydzieści jeden lat. Dość dużo na ówczesne standardy, ale nie nazbyt wiele, by nie oczekiwać od niej obdarzenia króla potomkiem. Nadal zachwycała urodą, która zwróciła na nią uwagę władcy, była inteligentna, energiczna i oczytana.

Nikt tak jak Philippa Gregory nie pisze o kobietach związanych z dynastią Tudorów. Brytyjska pisarka brała kolejno na warsztat zarówno te, o których historia nie zapomniała, jak i te często usunięte w jej cień. Bardzo się cieszę, że zdecydowała się opowiedzieć również losy Katarzyny Parr, która była niezwykłą postacią, moim osobistym zdaniem jedną z najbardziej niesamowitych kobiet swej epoki.

Nie bała się dyskutować na tematy oficjalnie zarezerwowane dla mężczyzn, co w konsekwencji ściągnęło jednak na nią kłopoty. Potrafiła w elokwentny sposób wyrazić swoje zdanie, przekonana, że kobiety mają do tego takie samo prawo, co ich mężowie. Była autorką trzech książek – przekładów modlitw i psalmów oraz całkowicie oryginalnych Lamentacji grzesznika – i jako pierwsza w historii Anglii kobieta opublikowała je pod własnym nazwiskiem. Co więcej, to dzięki jej interwencji księżniczki Maria i Elżbieta powróciły do kolejki do sukcesji, miała też niebagatelny wpływ zwłaszcza na tę drugą, udowadniając jej naocznie, że kobieta może sprawować władzę równie skutecznie, co mężczyzna, jednak małżeństwo z władcą wiąże się z zaprzedaniem samej siebie. Gdy Henryk toczył walki we Francji, to ona sprawowała funkcję regentki, doskonale się w tej roli odnajdując.

Samemu zaś Henrykowi, widzianemu oczami Katarzyny, daleko było do przystojnego, elokwentnego monarchy, który uważany był w swej młodości za najprzystojniejszego księcia w Europie i który swym czarem potrafił zjednywać niemal każdego, kto stanął na jego drodze. Zmienił się on w podstarzałego, chorobliwie otyłego i nieustannie cierpiącego z powodu niemożliwej do wyleczenia, nieustannie jątrzącej się rany w nodze, maniaka i szaleńca opanowanego przez manię wielkości. Chaotycznymi decyzjami, które wzajemnie się wykluczają, i nieustannym napuszczaniem na siebie otaczających go możnych i kościelnych dostojników, doprowadził do destabilizacji państwa, chaosu i prześladowań religijnych, fali strachu i terroru, który dotknął wszystkich, niezależnie od urodzenia, majątku czy dotychczasowych relacji z całkowicie niezrównoważonym władcą.

Autorka w charakterystyczny dla siebie sposób zgrabnie połączyła fakty historyczne z fikcją, odnoszącą się przede wszystkim do wydarzeń mających miejsce w prywatnych komnatach pary królewskiej. Na kartach jej powieści Katarzyna Parr ożywa, budzi wiele emocji i współczucia, dla losu, którego sobie nie wybrała, a przed którym nie miała ucieczki. Jednocześnie, pisarka w sugestywny sposób nakreśliła obraz ogarniętej chaosem Anglii, dbając o realizm epoki we wszystkich szczegółach. Jestem oczarowana, jak zwykle, gdy sięgam po jej twórczość, dlatego gorąco polecam Wam lekturę Ostatniej żony Tudora. 

Przeczytaj również:
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.

Komentarze