"Pokój" Emma Donoghue

Pokój, Emma Donoghue
Sonia Draga, 2016
Równo trzy lata temu opublikowałam tekst na temat Ladacznicy, świetnej powieści psychologiczno-obyczajowej pióra Emmy Donoghue. Dzisiaj wracam do autorki, a to za sprawą Pokoju, którym udowadnia ona swój niezwykły talent do tworzenia poruszających fabuły i realistycznych postaci.

Kilka lat temu światem wstrząsnęły historie Elisabeth Fritzl i Nataschy Kampusch, przez lata więzionych i gwałconych w dźwiękoszczelnych bunkrach przez swoich oprawców. Losy młodych kobiet były zupełnie ze sobą niezwiązane, ale przerażały tym, że takie bestialstwo i horror to nie wymysł chorego umysłu, ale rzeczywistość. Zwłaszcza, że zostały ujawnione w ciągu zaledwie jednego roku. Emma Donoghue nie ukrywa, że stały się inspiracją do napisania jej najgłośniejszej powieści.


Pokój  to opowieść snuta przez pięcioletniego Jake’a, dla którego tytułowe pomieszczenie o powierzchni niecałych czternastu metrów kwadratowych, stanowi cały świat. Chłopiec dorasta zupełnie nieświadomy istnienia czegoś więcej niż cztery otaczające go ściany, jego codzienność wypełniają rytuały, które dla niego są czymś normalnym, zaś dla jego matki prawdopodobnie sposobem na zachowanie równowagi psychicznej.

Dla Jake’a Pokój istniał od zawsze,  w nim przyszedł na świat i w nim upłynęła każda minuta jego życia. Zna w nim każdy zakamarek, a znajdujące się w nim przedmioty traktuje niemal jak przyjaciół, to również – jak się później okaże – jedyna pewna ostoja bezpieczeństwa. Zupełnie przeciwnie niż dla jego matki - od ponad siedmiu lat Pokój jest jej więzieniem, do którego trafiła porwana przez nieznanego mężczyznę. Regularnie gwałcona kobieta, po kilku nieudanych próbach ucieczki, stara się przede wszystkim zapewnić namiastkę normalności swojemu dziecku i oszczędzić mu gehenny, przez jaką sama przechodzi. I udaje jej się to całkiem dobrze, mimo że oboje płacą za to ogromną cenę.

Dla kilkuletniego chłopca nocowanie w szafie, by uciec przed wzrokiem porywacza matki, zwanego Starym Nickiem, to rzecz zupełnie normalna. Podobnie jak wsłuchiwanie się w odgłosy dochodzące z Pokoju w trakcie jego wizyt, na szczęście zupełnie nie ma on świadomości, co naprawdę się tam wówczas dzieje. Dzięki jego niewinnemu spojrzeniu na świat i niemal zupełnej nieświadomości opowieść nie jest tak drastyczna, co nie oznacza, że traci swoją moc przekazu. Dorosły czytelnik z łatwością rozszyfruje, co kryje się w niezrozumiałych dla dziecka wydarzeniach, słowach lub intencjach.

Książkę można podzielić na dwie części, pierwsza to przedstawienie życia Jake’a i jego mamy w Pokoju, druga to pokazanie prób ich aklimatyzacji w społeczeństwie po uwolnieniu. To co miało być wybawieniem, okazuje się traumatycznych i bolesnym procesem dla obojga, choć w zupełnie odmienny sposób.

Autorka z dużym wyczuciem opowiada historię, która łatwo mogłaby się stać łzawym i raczej tandetnym żerowaniem na cudzej tragedii. Na szczęście, udało jej się tego uniknąć oddając głos Jake’owi, wraz z charakterystycznym dla dziecka naiwnym, ale i pełnym ciekawości spojrzeniem na otaczający go świat.

Odkładając książkę na półkę, chciałoby się tylko uwierzyć, że to tylko fikcja literacka. Szkoda, że to niemożliwe, ponieważ – jak mogliśmy się przekonać – takie Pokoje istnieją naprawdę, będąc dowodem na to, że w pozornie zwykłym człowieku może kryć się bestia nie zasługująca na ludzkie miano. 

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.

Komentarze