"Niespokojny człowiek" Henning Mankell

Niespokojny człowiek, Henning Mankell
czyta Leszek Filipowicz
Biblioteka Akustyczna, czas 19 godz. 45 min
Moja przygoda z Kurtem Wallanderem powoli dobiega końca. Niespokojny człowiek to już przedostatnia powieść o melancholijnym, starzejącym się policjantem ze szwedzkiego miasteczka Ystad, którego zdążyłam bardzo polubić i który towarzyszył mi przez ponad półtora roku.

Dobiegający sześćdziesiątki Wallander dowiaduje się, że wkrótce zostanie dziadkiem. Mniej lub bardziej sielankowe rodzinne życie jego córki, Lindy, przerywa niespodziewane zniknięcie jej teścia, emerytowanego oficera marynarki wojennej, Håkana von Enkego. Śledztwo w sprawie jego zaginięcia rozpoczyna sztokholmska policja, ale na prośbę Lindy Kurt, będący właśnie na urlopie, również ją bada. I dochodzi do zaskakujących tropów, które prowadzą go do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat, czasów zimnej wojny i prawdopodobnie jednej z największych afer szpiegowskich w historii Szwecji.

Dosyć długo czytelnicy byli przekonani, że Niespokojny człowiek to ostatni tom cyklu (tak twierdził Henning Mankell zanim napisał Rękę, która faktycznie kończy przygodę z Kurtem), co można odczuć patrząc na postać Kurta, pogrążającego się w depresji, boleśnie przeżywającego odejście kolejnych bliskich mu osób i borykającego się z coraz poważniejszymi problemami ze zdrowiem. Na przestrzeni tych kilku powieści, które przedstawiają dwadzieścia lat jego życia, wyraźnie widać zmiany, jakie zaszły w Wallanderze. Sprawia to, że wydaje się on bardzo realny, prawdziwy i bliski czytelnikowi. Obserwujemy jego przerażenia zbliżającą się wielkimi krokami starością, brakiem kontroli nad rzeczami, które dotąd były czymś naturalnym i oczywistym oraz nostalgią i tęsknotą za przyjaciółmi, których już przy nim nie ma.

Jednak mimo kłopotów z pamięcią i zdrowiem to nadal ten sam utalentowany śledczy, który wpadłszy raz na dany ślad, nie porzuca go, a drąży dalej, nie zadowalając się łatwymi rozwiązaniami. Podobnie jak w poprzednich częściach, tak i tym razem tropów jest wiele, wiele z nich okazuje się mylnych, a wyjaśnienie całej zagadki nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się zdawać. Mankell zaskakuje zwrotem akcji nawet pod sam koniec powieści.

Zasadniczo książki poświęcone szwedzkiemu śledczemu można podzielić na dwie grupy – opisujące sprawy czysto kryminalne oraz przedstawiające wątki bardziej sensacyjne i szpiegowskie. Zdecydowanie wolę te pierwsze, choć w przypadku tej powieści nie przeszkadzało mi ani wplecenie wątków z czasów zimnej wojny, ani motyw tajnych agentów działających na rzecz obcych mocarstw. Całość splata się ze sobą naprawdę zgrabnie i wypada na plus.

Niespokojnego człowieka przesyca atmosfera nostalgii, strachu przed przemijaniem i tym, co nieuniknione, śmiercią. Akcja toczy się powoli, nie ma tu spektakularnych pościgów czy policyjnych obław, nie ma superinteligentnego przestępcy, który wodzi wszystkich za nos. Są za to ludzie, zupełnie zwyczajni, ale targani emocjami i lękami, których doświadcza bądź prawdopodobnie doświadczy każdy z nas.

Powieść, podobnie jak i pozostałe części serii, poznałam w formie audiobooka, tym razem w interpretacji Leszka Filipowicza. Pamiętam, jak pierwsze spotkanie z tym lektorem nie było zbyt obiecujące, ale albo na przestrzeni kolejnych powieści przyzwyczaiłam się do jego głosu albo zmienił on sposób interpretacji czytanych przez siebie powieści. Ostatecznie, to właśnie z nim najbardziej kojarzy mi się Wallander.

Postać Kurta Wallandera jest już kultowa wśród miłośników skandynawskich kryminałów, dlatego naprawdę gorąco zachęcam Was do poznania nie tylko Niespokojnego człowieka, ale całej serii.

Przeczytaj również:
 Za możliwość wysłuchania losów "Niespokojnego człowieka" serdecznie dziękuję Bibliotece Akustycznej.

Powieść wysłuchałam w ramach wyzwania "Rosyjsko mi".


Komentarze