"Ring" Koji Suzuki

Ring, Koji Suzuki
Znak, 2004
Prawdopodobnie każdy zna japońską dziewczynkę wyłaniającą się ze studni bądź telewizora i mordującą tych, którzy mieli pecha paść ofiarą jej klątwy. A czy wiedzieliście, że najsłynniejszy azjatycki horror, Ring, powstał w oparciu o powieść w Japonii uznawaną za kultową? 

Pewnego dnia w Tokio o dokładnie tej samej godzinie, ale w różnych częściach miasta, umiera czworo nastolatków. U każdego z nich przyczyną okazuje się atak serca, a wszystko wskazuje na to, że tuż przed śmiercią coś ich potwornie przeraziło. Jedną ze zmarłych dziewcząt była siostrzenica dziennikarza Kazuyukiego Asakawy, który postanawia przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Szybko odkrywa, że na tydzień przed śmiercią cała czwórka przebywała w domku wypoczynkowym jednego z pobliskich kurortów. Na miejscu Asakawa znajduje niepodpisaną kasetę wideo, na której nagrano niepokojącą sekwencję abstrakcyjnych obrazów, zakończonych ostrzeżeniem, że po siedmiu dniach każdy oglądający umrze, jeśli nie wykona pewnego zadania. Problem w tym, że instrukcja na temat tego, na czym ma to zadanie polegać, została z kasety wymazana. Mężczyzna rozpoczyna więc wyścig z czasem – to co miało być tylko dziennikarskim śledztwem, okazuje się walką o życie, nie tylko jego, ale również jego żony i malutkiej córeczki.


Już na samym początku muszę zaznaczyć, że powieściowy Ring znacznie różni się od filmowego, zarówno pod względem fabularnym, jak i elementami, które przerażają. Nie znajdziecie w nim dziewczynki wychodzącej z ekranu telewizora, nie będzie się też ona próbować wydostawać ze studni. W ogóle nie pojawi się w sensie fizycznym. Ale czy to oznacza, że nie będziecie się jej bać? Nic z tych rzeczy. Koji Suzuki, mimo że pisze w sposób prosty, czasem wręcz toporny (choć niewykluczone, że jest to kwestia tłumaczenia – polski przekład powstał na podstawie angielskiego tłumaczenia, a nie oryginału (sic!)), potrafi niesamowicie wpłynąć na wyobraźnię i przyprawić o prawdziwie gęsią skórkę.

Ring to powieść przykuwająca uwagę nie tylko ze względu na samą fabułę, czy fakt, że miała tak duży wpływ na rozpowszechnienie szeroko rozumianego azjatyckiego horroru na całym świecie. Jego lektura to również zagłębienie się w całkowicie odmienną kulturę. I nie chodzi tu tylko o wplecenie w fabułę codziennych elementów życia Japończyków, ale przede wszystkim ich jakże odmienny sposób myślenia i postrzegania otaczającego świata. Zwłaszcza duży nacisk został położony na fascynację zjawiskami paranormalnymi i demonami (rozbroił mnie fragment gdy Asakawa pyta żony, czy przypadkiem nie opowiadała ich malutkiej córeczce o tych ostatnich…), które nieco paradoksalnie wcale nie kłócą się z coraz bardziej zaawansowaną technologią i szeroko pojętą nowoczesnością. Sam pomysł na fabułę również nawiązuje do mocno zakorzenionego w tradycyjnych japońskich wierzeniach motywu demona zwanego onryō, będącego zazwyczaj mszczącym się po śmierci duchem kobiety skrzywdzonej przez mężczyznę. Warto wspomnieć, że najczęściej wyobraża się go jako kobiecą postać ubraną w pobrudzony, biały strój, z długimi czarnymi włosami zasłaniającymi twarz (wypisz-wymaluj, dziewczynka ze studni).

Innym aspektem różnic kulturowych, który niestety może zniesmaczyć, to bardzo obrazowe pokazanie przedmiotowego traktowania kobiet. Widać to zarówno w stosunku głównego bohatera wobec żony (którą wprawdzie kocha, ale jest też dla niego oczywiste, że ma mu się podporządkować, a to co mówi, nie ma większego znaczenia), dosyć lekkim potraktowaniem faktu, że najlepszy przyjaciel Asakawy, pomagający mu w rozwiązaniu tajemnicy przeklętej kasety, jest seryjnym gwałcicielem (!), a także tego, jak zakończyła się historia obdarzonej paranormalną mocą Sadako. Jeśli znacie Ring tylko w wersji filmowej, cały powieściowy seksizm został znacznie złagodzony, więc powieść może Was pod tym względem mocno zaskoczyć.

Podsumowując, warto sięgnąć po Ring niezależnie od tego, czy znacie jego kinowe adaptacje, czy nie. W pierwszym przypadku, lektura powieści będzie uzupełnieniem znanej już historii oraz pokazaniem jej z innej, głębszej perspektywy. W drugim przypadku, z pewnością zachęci Was do sięgnięcia po film, zwłaszcza jeśli lubicie się bać.

Komentarze