"Regulatorzy" Stephen King

Regulatorzy, Stephen King
Albatros, 2016
Regulatorzy to jedna z tych powieści Stephena Kinga, którą najczęściej albo odsądza się od czci i wiary jako najsłabszą w jego dorobku, albo wychwala jako jedną z lepszych. Jedno jest przy tym pewne, książka wzbudza emocje, a oto przecież chodzi.

Wentworth to niewielkie miasteczko w stanie Ohio, wręcz kwintesencja amerykańskiej prowincjonalności, senne, spokojne i leniwe, w którym jednym z największych problemów mieszkańców jest to, czy trawnik jest wystarczająco dobrze podlany i nie traci swojej barwy. Do czasu. Pewnego popołudnia tę sielską atmosferę przerywa pojawienie się furgonetki, z której zaczynają padać strzały. Tajemniczy i niezidentyfikowani psychopaci kilkukrotnie przejeżdżają jedną z uliczek miejscowego osiedla, zbierając wyjątkowo krwawe żniwo. Przerażeni mieszkańcy (a przynajmniej ci, którym udało się wyjść cało z pierwszej fali pogromu) chowają się w domach czekając na ratunek. Mijają jednak kolejne godziny, lecz nie zjawia się ani policja, ani pogotowie, a ulica Topolowa zdaje się całkowicie odcięta od reszty świata.

Po skończonej lekturze mogłabym w zasadzie opisać powieść w trzech słowach – zaskakująca, ale nierówna. Już pierwsze strony wrzucają czytelnika w wir wydarzeń – nie ma tu mozolnego budowania scenerii i napięcia. Wręcz przeciwnie, od razu dochodzi do dramatycznych wydarzeń, które przybierają jedynie na sile wraz z rozwojem akcji, a bohaterowie padają jak muchy i to nawet ci, którzy sprawiali wrażenie czołowych postaci. Niestety, po pierwszym lekkim szoku spowodowanym opisami masakry i chęcią odkrycia motywów sprawców, zauważyłam, że moje zainteresowanie spada. Zwłaszcza, gdy sylwetki morderców okazały się mocno surrealistyczne i sugerujące podążenie w kierunku zielonych spodków. Dopiero dalszy rozwój fabuły, a przede wszystkim wyjaśnienie wszystkich jej elementów, kazały mi spojrzeć na powieść w nowy sposób. I wtedy doceniłam pomysł Kinga, a co więcej, naprawdę mi się spodobał.

Najbardziej interesującymi i przyprawiającymi o ciarki momentami były fragmenty dziennika prowadzonego przez jedną z mieszkanek Wentworth, dotyczące wydarzeń, jakie rozgrywały się w jej domu na przestrzeni dwóch lat przed atakiem, którego ofiarą padło miasteczko. Czuć w nich grozę, zarówno tę bezpośrednią, jak i nie wypowiedzianą do końca. Wspaniała sprawa!

Z drugiej strony, najsłabsze elementy powieści to wstawki dotyczące scenariusza pewnego serialu, który wprawdzie ma kluczowe znaczenie dla fabuły, ale fragmenty te są akurat dla niej całkowicie zbędne. Zakończenie również wzbudza mieszane uczucia – nie ukrywam, że kulminacyjna scena podczas walki mieszkańców ulicy Topolowej z tajemniczym wrogiem bardzo mnie zaskoczyła i wzbudziła wiele emocji, ale uważam, że na niej książka powinna się zakończyć. Ostatni rozdział, choć może nie jest to właściwe określenie, bo chodzi jedynie o pewien list, mający pewnie w założeniu nadać zakończeniu nieco inny wymiar, po prostu nie pasuje do całości.

Podczas  omawiania Regulatorów często nawiązuje się do innej powieści Kinga, Desperacji – obydwie książki łączy wspólny wątek, miasteczko Desperacja pojawia się też epizodycznie w omawianej przeze mnie pozycji. Warto jednak podkreślić, że nie stanowią one jednej całości, ani żadna z nich nie jest kontynuacją drugiej, jak niektórzy czasem błędnie sugerują. Są to raczej uzupełniające się wzajemnie historie, bądź – jak twierdzą inni – dwie wariacje na podobny temat.

Powieść Regulatorzy została po raz kolejny wznowiona przez Wydawnictwo Albatros. Niech to stanowi zachętę dla tych, którzy jeszcze jej nie poznali. Nie jest to wprawdzie jedna z kultowych pozycji w dorobku Autora, ale pomimo kilku słabszych punktów, nadal stanowi pozycję wartą poznania. Zwłaszcza dla fanów Stephena Kinga.

Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.

Komentarze