"Hyperion" Dan Simmons

Od dawna sztandarową pozycją Wydawnictwa MAG, uznawaną za jedną z najlepszych wydawanych w Polsce fantastycznych serii, była Uczta Wyobraźni. Wiele wskazuje jednak na to, że najmłodsze dziecko MAGa, cykl Artefakty, ma szansę z powodzeniem przejąć ten tytuł. A to dzięki takim pozycjom jak Hyperion Dana Simmonsa.

Odległa przyszłość. Stara Ziemia już nie istnieje. Ludzkość poznała i skolonizowała niemal cały wszechświat, a mnogość zamieszkanych planet może przyprawić o zawrót głowy. Wszystko działa przy tym sprawnie; dzięki wysoce zaawansowanej technologii i sprawnie prowadzonej polityce, cywilizowany wszechświat tworzy spójną i dobrze funkcjonującą jedność, Wszechrzecz. Przynajmniej do czasu, gdy pojawiają się Wygnańcy, a wraz z nimi widmo międzygalaktycznej wojny.

Jedynym ratunkiem zdaje się dotarcie do mitycznych Grobowców Czasu na leżącej na uboczu, nie do końca zbadanej i tajemniczej planecie Hyperion, na której przebudziło się legendarne i starożytne Zło, stwór zwany Dzierzbą. W tym celu wyrusza na nią siedmioro pielgrzymów: Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan, Detektyw i Konsul. Wybrani pozornie przypadkowo ludzie mają znacznie więcej związków z Hyperionem niż mogłoby się wydawać.

Podczas wędrówki każdy z nich opowiada swoją historię oraz okoliczności, gdy ich losy splotły się w pewien sposób z tajemnicą i grozą oplatającą planetę. Niemal wszystkie łączą się z dramatycznymi bądź brutalnymi wydarzeniami, które z jednej strony dają pełniejszy obraz sekretów kryjących się na Hyperionie, a z drugiej pobudzają wyobraźnię i rozbudzają ochotę na więcej. Najbardziej poruszyły mnie opowieści księdza Hoyta oraz Sola Weintrauba, zwanego Żydem Wiecznym Tułaczem, choć z drobnymi wyjątkami każda ma w sobie to „coś”.

Nie jestem fanką science-fiction, ale dzięki takim powieściom jak Hyperion powoli się nią staję. Simmons z pietyzmem tworzy rozległe światy, z jednej dbając o ich szczegółowe przedstawienie, a z drugiej wypełniając je niedopowiedzeniami i mrokiem, który przyciąga i fascynuje. Mnogość wątków i postaci może się wydawać na pierwszy rzut oka nieco przytłaczająca, ale wspólnie tworzą one spójną i idealnie uzupełniającą się mozaikę, dzięki której czytelnik ma możliwość pełniejszego spojrzenia na wykreowaną przez autora rzeczywistość.

To co zwykle odstrasza mnie od tego gatunku to przerysowane lub przekombinowane opisy wynalazków, skupienie się na przedstawieniu futurystycznych nowinek, czy też zbyt techniczne słownictwo. Dlatego doceniam kunszt autora, który zawarł w Hyperionie obraz przyszłości wypełnionej wysoce rozwiniętą technologią w sposób bardzo przejrzysty i klarowny.

Simmons po raz kolejny udowadnia, że jest pisarzem wszechstronnym i z równie wielkim rozmachem i pieczołowitością potrafi tworzyć fantastyczne, futurystyczne światy (Hyperion, Ilion), jak i snuć własne wersje historii opartych na prawdziwych wydarzeniach (Drood, Terror). Niezależnie jednak od gatunku, w którym aktualnie się porusza, dodaje do swych opowieści nutkę grozy i niepewności. Nutkę, która miejscami nabiera głębokiego brzmienia i potrafi zmrozić nawet czytelnika o mocnych nerwach.

Porwała mnie historia Hyperiona, oczarowały, ale i zaniepokoiły mnie opowieści Pielgrzymów, jedynie pozornie ze sobą niezwiązane. Z ogromną niecierpliwością czekam więc na Upadek Hyperiona, a wszystkim fanom gatunku gorąco polecam sięgnąć po bieżącą pozycję. Dan Simmons to – nie bez powodu - klasa sama w sobie.

Recenzja napisana dla portalu DużeKa.

Komentarze