"Futu.re" Dmitry Glukhovsky



Niektóre marzenia nie powinny się spełniać. Nigdy. To co wydawało się cudem może okazać się jednym z największych koszmarów.

Rok 2455. Człowiek pokonał śmierć, stając się swoim własnym bogiem i własną nemezis. Dzięki zaawansowanej technologii od blisko trzech stuleci znane jest lekarstwo likwidujące wszelkie choroby i zapewniające nieśmiertelność. Kult młodości i piękna osiągnął apogeum, starość i brzydota stał się tematem tabu, a ludzie nimi „dotknięci” stają się społecznymi pariasami, których się izoluje bądź w skrajnym przypadkach wycina, niczym gnijącą tkankę ze zdrowego organizmu.

Nic nie jest za darmo, nieśmiertelność również ma swoją cenę. Przeludniona Ziemia zmienia się w planetę betonu, w całości pokryta siecią połączonych ze sobą wieżowców o kilkukilometrowej wysokości. Jednak mimo że ludzie zapełnili już każdy zakątek, dotarli i wykorzystali ostatnie metry dostępnej ziemi, nie ma już miejsca dla kolejnych pokoleń. Jako środek zaradczy wprowadzono więc nową politykę – chcesz mieć dziecko? Zrezygnuj z własnego życia wiecznego. Posiadanie potomstwa jest już passe, skoro żyjesz wiecznie, po co robić sobie problem i niszczyć ciało? Dziecko odbiera wolność i niezależność, wymaga odpowiedzialności, opieki i zrezygnowania z własnego egoizmu. Jest zbędne. Nie ma dla niego miejsca. Jeśli jednak nie zapanowałeś nad swoim popędem bądź z głupoty zapomniałeś o zabezpieczeniu, zapłać własnym życiem. Proste? Niemal banalne.

Człowiek to jednak istota pełna sprzeczności, a przy tym niewolnik własnych instynktów, a chęć posiadania dziecka i przedłużenia gatunku (co w czasach nieśmiertelności wydaje się przeżytkiem) jest jednym z najsilniejszych potrzeb wpisanych w nasze DNA. Na straży, by nikt się nielegalnie nie rozmnażał stoją więc Nieśmiertelni, a wśród nich główny bohater i narrator powieści, Jan Nachtigall, zwany również Siedemset Siedemnaście, urodzony nielegalnie, odebrany matce i wychowany na pozbawioną uczuć bestię w ludzkiej skórze.

Dmitry Glukhovsky znany jest przede wszystkim jako autor cyklu postapokaliptycznych powieści Metro2033, Metro 2034 oraz świeżo u nad wydane Metro 2035. Zapoczątkował ogólnoświatowy projekt Uniwersum Metro2033, w ramach którego już kilkudziesięciu autorów bazując na jego pomyśle, stworzyło własne historie o postnuklearnym świecie. Futu.re również ukazuje wizję przyszłości i choć zdaje się ona utopią, jest bardziej przerażająca niż obraz miast zniszczonych wojną atomową.

Przez pierwszą połowę powieści trzeba się przegryźć, mimo że przedstawiony świat wciąga i intryguje, sposób prowadzenia narracji wymusza przerwy w lekturze. Dopiero mniej więcej w połowie Glukhovsky’emu udało się całkowicie przykuć moją uwagę, a im bliżej końca, tym trudniej było mi się oderwać. Futu.re okazała się znacznie okrutniejsza i bardziej bezwzględna niż Metro 2033, mimo że jej akcja toczy się w teoretycznie „cywilizowanej” Europie. Autor bez zbędnych ceregieli czy wątpliwości obnażył zło tkwiące w człowieku, egoizm i jałową pustkę jaką pociąga za sobą życie pozbawione celu i wyższych wartości.

Do powieści można mieć właściwie tylko dwa zarzuty. Po pierwsze, jest nieco przegadana. Są fragmenty, które zdają się ciągnąć w nieskończoność, podobnie zresztą jak to było w przypadku Metra 2033. Taki chyba urok i styl autora, więc niewiele można na to poradzić. Po drugie, mimo że akcja powieści toczy się w świecie odległej przyszłości, ludzka mentalność (poza podejściem do dzieci i starości) nie różni się wiele od współczesnej. Pod względem kulturowym i technologicznym (z wyjątkiem kwestii medycznych i pojedynczych nowinek technologicznych) świat Futu.re przypomina nasz. Z tego z kolei Glukhovsky osobiście wytłumaczył się na tegorocznym Pyrkonie i przekonała mnie jego argumentacja. Stwierdził, że kiedy człowiek przestaje mieć nad sobą bat w postaci upływających lat, przestaje się starać, przestaje mu zależeć.

Nie robimy niczego ze swoją wiecznością. Jaką wielką powieść napisano przez ostatnie sto lat? Jaki wielki film nakręcono? Jakiego wielkiego odkrycia dokonano? Przychodzą mi do głowy same starocie. Niczego nie zrobiliśmy ze swoją wiecznością. Śmierć nas popędzała, Jacob. Śmierć zmuszała nas do pośpiechu. Zmuszała nas do korzystania z życia. Śmierć była kiedyś wszędzie widoczna. Wszyscy o niej pamiętali. Nadawała strukturę: oto początek, oto koniec.

Co więcej, autor powiedział, że to jedna z najbardziej osobistych książek, jakie napisał. Pomysł na jej fabułę zakiełkował w nim dwanaście lat temu, gdy jego dziewczyna zaczęła napomykać o dzieciach. Bał się wtedy, że założenie pełnej rodziny i zostanie ojcem będzie jednocześnie końcem jego wolności i koniecznością poświęcenia samego siebie. Dopiero, gdy dziecko przyszło na świat, zrozumiał, jak bardzo się mylił, bo to właśnie miłość do dziecka jest motorem, który napędza nasza życie. Futu.re  jest więc tak naprawdę książką o miłości, pełną emocji i osobistych odniesień ubranych w szaty science fiction. 

Podsumowując, dla fanów Glukhovsky’ego jest to z pewnością lektura obowiązkowa. Z przyjemnością dostrzegłam również różnicę na plus w porównaniu z jego debiutanckim Metrem 2033. Powieść wciąga, choć z pewnym poślizgiem, natomiast poraża realizmem mimo futurystycznej otoczki już od pierwszych stron. Potwierdza również dawno znaną prawdę- największym wrogiem ludzkości jest sam człowiek.

Za udostępnienie ebooka Futu.re serdecznie dziękuję księgarni Woblink
Książka przeczytana w ramach wyzwania Rosyjsko mi.

Komentarze