"Poza sezonem" Jorn Lier Horst (recenzja przedpremierowa)

Już niedługo (9 września) będzie miała premierę powieść kryminalna Poza sezonem, kolejna odsłona cyklu o komisarzu Williamie Wistingu, autorstwa norweskiego pisarza Jorna Liera Horsta. Dzisiaj przyjrzymy się jej nieco bliżej.

Na wybrzeżu dochodzi do serii włamań do domków letniskowych, a w jednym z nich zostają znalezione zwłoki zamordowanego mężczyzny w kominiarce. Smaczku dodaje fakt, że akurat ten domek należy do popularnego telewizyjnego celebryty. Sprawa, która na pierwszy rzut oka wydaje się dosyć prosta, komplikuje się, gdy w pobliżu zostają znalezione kolejne zwłoki, a trop prowadzi Wistinga w kierunku duńskich i litewskich przestępców zamieszanych w przemy narkotyków.

Poza sezonem to siódmy tom cyklu i nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego zdecydowano się wydawać go w odwróconej kolejności (najpierw część dziewiątą – Jaskiniowca, potem część ósmą – Psy gończe, teraz numer siedem), skoro wszystkie są naprawdę dobre. O ile dla intrygi kryminalnej nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ każda powieść dotyczy innej sprawy, o tyle znacznie bardziej wolałabym poznawać prywatne losy komisarza i jego bliskich w chronologicznej kolejności. Dam sobie również uciąć rękę, że większość czytelników jest tego samego zdania.

To co rzuca się od razu w oczy, to fakt, że Horst naprawdę wie, o czym pisze i to z pierwszej ręki. Przez wiele lat pracował jako śledczy (więcej o autorze dowiecie się z wywiadu, jaki przeprowadziłam z nim w zeszłym roku), a teraz skrupulatnie wykorzystuje zdobytą wiedzę i doświadczenie w pracy pisarskiej. Prowadzący śledztwo policjanci nie są supermanami znienacka wyciągającymi króliki z kapeluszy, do wszystkich wniosków dochodzą ciężką pracą. Sam Wisting kojarzy się z Kurtem Wallanderem, przynajmniej pod względem swojego stosunku do pracy i prowadzenia sprawy – na szczęście daleko mu do depresji i egzystencjalnych problemów szwedzkiego kolegi po fachu.

W pewnym momencie pojawia się kilka pozornie niezwiązanych ze sobą wątków – jakich, nie będę spolerować – i zastanawiałam się, w jaki sposób autor zamierza je powiązać, bądź też z nich wybrnąć. Okazało się, że udało mu się to znakomicie – w logiczny sposób wyjaśnił nawet kwestię pewnych znalezisk, które zakrawały początkowo o pewien wątek natury paranormalnej. Świetna robota!

Nie spodobała mi się tylko jedna kwestia – sposób przedstawienia Litwy i jej mieszkańców. Pierwsze, co rzuca się w oczy to ogromny dysonans między zamożną i bezpieczną Norwegią a biedną, tonącą w bezbarwnej szarości Litwą, której mieszkańcy – jak jeden mąż – doprowadzeni do ostateczności, po prostu muszą kraść by żyć. Nieważne, czy mowa o zwykłym stolarzu, czy osobie z wyższym wykształceniem, wszyscy chcą się wyrwać z ubogiego Wilna, by szukać szczęścia w cudownej Norwegii, nawet jeśli to szczęście trzeba będzie sobie kupić obrabowując domki letniskowe czy sprzedając narkotyki. Ale oczywiście mają oni dobre serca i kiedy policjant z Zachodu ich o to poprosi, przyznają się do winy i będą się bić w piersi. Bo przecież musieli kraść! Musieli napadać! Co do samego Wilna, na rogu każdej ulicy siedzi banda żebrzących dzieci i staruszków, którzy ze łzami w oczach będą dziękować za każde ofiarowane im euro. Serio? Bardziej tendencyjnego wizerunku już chyba nie można byłoby stworzyć. W niczym nie przypomina mi to też obrazu miasta, które odwiedziłam dwa lata przed tym, jak w oryginale ukazało się Poza sezonem.

Wizyta Wistinga w Wilnie nasuwa skojarzenie z Wallanderem, którego prowadzone śledztwo prowadzi na Łotwę. W Psach z Rygi Mankell również poruszył kwestię przestępczości zorganizowanej i przerzutu narkotyków. Szwedzki autor nie popisał się także schematycznym spojrzeniem na Europę Wschodnią. Wygląda na to, że Skandynawowie mają chyba z tym obszarem jakiś problem, albo przynajmniej zaburzony sposób jego postrzegania.

W ogólnym rozrachunku jest to jednak kwestia drugorzędna, bowiem to co najważniejsze w powieści kryminalnej, czyli sprawnie poprowadzona intryga i logiczne powiązanie wszystkich wątków, jest na swoim miejscu. Kiedy ukazał się Jaskiniowiec, wydawnictwo ogłosiło Horsta następcą Jo Nesbo. Nie zgadzam się z tym porównaniem, każdy z nich pisze na swój własny, indywidualny sposób. Jednak trzecią świetną powieścią Jorn Lier Horst udowodnił, że w niczym nie ustępuje ojcu Harry’ego Hole’a. Polecam Poza sezonem wszystkim fanom gatunku.

A teraz uwaga! Uwaga! Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Smak Słów mam możliwość obdarowania kogoś z Was pocztówką, dzięki której możecie zdobyć swój własny egzemplarz "Poza sezonem" do recenzji jeszcze przed premierą! Warunkiem jest posiadanie  i prowadzenie bloga. 

Jeśli ktoś z Was jest zainteresowany, niech napisze o tym w komentarzu poniżej. Niestety, mogę wybrać tylko jedną osobę, więc napiszcie również kilka słów na temat swojej ulubionej książki, którą byście mi polecili i koniecznie podajcie swój adres mailowy. Macie czas do niedzieli włącznie, w poniedziałek skontaktuję się z osobą, której wypowiedź najbardziej mnie zaciekawi.

Komentarze