"Kaznodzieja" Camilla Läckberg

Kaznodzieja, Camilla Läckberg
Czarna Owca, 2012
Niniejszym kończę moją przygodę z Camillą Lackberg i jej cyklem o Fjällbace. I to wcale nie dlatego, że dobiłam do jej końca - za mną trzy tomy i na tym poprzestanę. Królowa szwedzkiego kryminału chyba nie jest do końca w moim typie.

Kaznodzieja  to drugi pod względem chronologicznym tom opowieści o Erice i Patricku, mieszkańcach malowniczej Fjällbacki. Ona to pisarka z detektywistyczną żyłką, on z zawodu i powołania policjant. Wspólnie (przynamniej do pewnego stopnia) rozwiązują zagadki morderstw, które zakłócają spokój ich miasteczka. Tak przynajmniej było do tej pory, bowiem w bieżącej części, Erika, właśnie będąca w ósmym miesiącu ciąży, nie udziela się w śledztwie i schodzi na drugi plan. Pojawia się właściwie tylko w formie komicznych perypetii z najazdem letników oraz zupełnie już poważnych relacji z młodszą siostrą, ofiarą przemocy domowej.

Główna oś fabularna toczy się wokół śledztwa w sprawie brutalnego morderstwa młodej turystki z Niemiec, której ciało znaleziono w pobliskim wąwozie, złożone obok szczątek dwóch zaginionych przed dwudziestu laty nastolatek. Wszystkie zostały zamordowane w ten sam sposób, a przed śmiercią poddane takim samym torturom. Wkrótce znika bez śladu kolejna dziewczyna, a policja rozpoczyna wyścig z czasem, by odnaleźć ją, zanim morderca dokończy swojego dzieła. A wszystkie tropy prowadzą do szanowanej, ale skłóconej od lat rodziny Hultów.

Powieści Lackberg nie są złe, choć jej debiutancka Księżniczka z lodu raczej mnie rozczarowała, gdyby oceniać je zupełnie oddzielnie, byłabym pewnie całkiem zadowolona. Fabuła jest zgrabna, intryga dosyć zawiła, ale ostatecznie logicznie wyjaśniona, autorka kluczy i zwodzi czytelnika. Pozornie jest ok. Problem w tym, że każda z tych książek ma dokładnie taki sam schemat. Mamy współcześnie popełnione morderstwo związane z tajemnicą z przeszłości, najczęściej dotyczącą spokojnej, szanowanej rodziny. Nie sądzę też, aby w pozostałych – jeszcze przeze mnie nieprzeczytanych – sytuacja prezentowała się inaczej, skoro przeczytałam części pierwszą, drugą i ósmą, przez kilka lat uważaną za zakończenie cyklu (aż do ukazania się Pogromcy lwów – polska premiera miała miejsce w czerwcu bieżącego roku).

Kaznodzieja jest zdecydowanie lepszy od Księżniczki z lodu, jednak słabszy od Fabrykantki aniołków, od której zaczęłam przygodę z kryminałami Lackberg, dlatego podejrzewam, że z tomu na tom autorka pisze coraz lepiej. Niestety, nieustanne powielanie tego samego wzorca jest męczące i odstraszające. Zdaje się, że pisarka znalazła przepis na sukces i po prostu nieustannie wciela go w życie. Nie tędy jednak droga – od „królowej kryminału” oczekuję czegoś więcej niż powtarzalności i przewidywalności. Tak na marginesie, czytelnik może domyśleć się zakończenia tej historii na długo przed bohaterami książki, mozolnie prowadzącymi swoje śledztwo…

Skandynawski kryminał kojarzy się zwykle z ponurą, mroczną atmosferą i głównym bohaterem – śledczym, którego życie to pasmo osobistych problemów lub porażek. Cykl o Fjällbace jest zupełnie inny, powiedziałabym, że jest sielski i spokojny, o ile nie zgrzytałoby z popełnianymi w nim brutalnymi morderstwami. Erika i Patrick przypominają dobrych sąsiadów, swojskich, sympatycznych, czasem będących ofiarami własnej uprzejmości, zwłaszcza gdy przyjrzymy się ich relacjom z przyjaciółmi i rodziną.

Podsumowując, jeśli ktoś szuka lekkiego kryminału z odcieniem thrillera, Camilla Lackberg będzie świetnym wyborem. Jeśli jednak macie ochotę na coś mroczniejszego, a przede wszystkim nie powtarzającego schematu w każdym kolejnym tomie cyklu, chyba jednak lepiej sięgnąć po coś innego.


Komentarze