"Twarze w wodzie" Janet Frame

Twarze w wodzie, Janet Frame
Replika, 2015
Dzisiaj nie będzie ani smoków i magii, ani Tudorów, ani tym bardziej opowieści o kolejnym seryjnym mordercy, czym zazwyczaj Was raczę. W moje ręce wpadła wznowiona właśnie książka Twarze w wodzie, autorstwa wybitnej nowozelandzkiej pisarki, Janet Frame.

„Było mi zimno. Próbowałam znaleźć parę długich wełnianych skarpet szpitalnych, by zachować ciepło stóp i nie umrzeć podczas nowej terapii, elektrowstrząsów, i żeby nie wyniesiono ukradkiem mego ciała tylnym wyjściem do kostnicy.”

Główną bohaterką, a jednocześnie narratorką powieści jest Istina Mavet, młoda nauczycielka przez kilka lat będąca pacjentką kolejnych szpitali psychiatrycznych. W trzech częściach bieżącej książki opisuje swój pobyt w placówkach Cliffhaven i Treecroft oraz przenosiny z jednego oddziału na drugi w zależności od „napięcia”, jakie odczuwała oraz kłopotów, jakie sprawiała personelowi.


Na pierwszej stronie widnieje informacja, że książka zawiera czystą fikcję literacką, nie sposób jednak nie dostrzec w postaci Istiny autobiograficznych nawiązań do życia Janet Frame. W młodości podjęła ona pracę w szkole, jednak po załamaniu nerwowym i nieudanej próbie samobójczej, stwierdzono u niej chorobę psychiczną i hospitalizowano przez kilka lat w zakładzie psychiatrycznym. Podobnie jak główna bohaterka Twarzy w wodzie, Frame była wielokrotnie poddawana terapii elektrowstrząsowej, skierowano ją również na zabieg lobotomii, który został odwołany dosłownie w ostatniej chwili. Stało się tak dzięki nagrodzie, którą autorka zdobyła za swój debiutancki zbiór opowiadań, napisany podczas pobytu w szpitalu.

Lektura opowieści snutej z punktu widzenia młodej kobiety, sprowadzonej do roli ubezwłasnowolnionego dziecka, nad którym sprawowano kontrolę w każdej sferze życia i którego całkowicie pozbawiono intymności i prywatności „dla jego własnego dobra”, jest trudna i wymagająca skupienia. Tym bardziej, że wiele sytuacji postrzeganych przez Istinę jest wypaczonych przez jej niepokorny, ale jednocześnie poetycki umysł; czytelnikowi pozostaje się zastanawiać, w którym miejscu zaczynają się niezwykłe metafory, a kończą szaleńcze, aczkolwiek wyraziste wizje.

Uczuciem, które dominuje w powieści, tuż obok poczucia wyobcowania i niepewności, jest strach. Strach obezwładniający, graniczący z paniką, a czasem nawet tę granicę przekraczający. Nie tylko przed elektrowstrząsami i wiszącą nad główną bohaterką groźbą zabiegu ostatecznego – lobotomii, ale również przed pielęgniarkami, przed odezwaniem się w obecności drugiego człowieka, przed samym przebywaniem w pobliżu innej osoby. Emocje towarzyszące Istinie są tak boleśnie realistyczne, że powieść przytłacza emocjonalnie i wywiera naprawdę duże wrażenie.


O chorobach psychicznych i placówkach, które teoretycznie mają za zadanie pomóc osobom na nie cierpiącym nie mówi się wiele. To temat drażliwy i niewygodny, a przecież potrzebny, ponieważ to niewiedza i stereotypu wzbudzają w ludziach strach i niechęć. Pacjent szpitala psychiatrycznego wielu osobom kojarzy się z niebezpiecznym szaleńcem, a przecież znaczna część osób podlegających leczeniu nijak nie pasuje do tej kategorii. Tym bardziej warto sięgnąć po Twarze w wodzie, by poznać relację tej drugiej strony, wejść na chwilę w świat osoby postrzegającej wszystko w zupełnie odmienny sposób. 

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.

Komentarze