"Podróż po miłośc. Maria" Dorota Ponińska

Podróż po miłośc. Maria
Dorota Ponińska
Nasza Księgarnia, 2014
Dwa dni temu dzieliłam się wrażeniami z lektury pierwszego tomu sagi rodzinnej Podróż po miłość, autorstwa Doroty Ponińskiej. Dzisiaj przyszła kolej na część drugą, Marię, czyli dalsze losy Emilii Konarskiej i jej najbliższych.

Poprzedni tom zakończył się happy endem, gdy po wielu perypetiach Emilia w końcu odnalazła szczęście w dalekiej Turcji u boku ukochanego Zakira. Dlatego sporym zaskoczeniem okazał się początek bieżącej części, której akcja toczy się blisko trzydzieści lat później w krymskiej Teodozji, gdzie Emilia – stateczna wdowa – prowadzi pensjonat i samotnie wychowuje dorastającą córkę, Marię. Dopiero kolejne rozdziały stopniowo ujawniają dramatyczne wydarzenia, na skutek których sytuacja kobieta tak diametralnie się zmieniła.

Wprawdzie tytuł powieści sugeruje, że będzie w głównej mierze poświęcony Marii, splatają się w nim trzy oddzielne, choć ściśle powiązane ze sobą historie. Pierwszą jest naturalnie opowieść snuta przez Marię, będąca jednocześnie eksperymentem autorki z narracją pierwszoosobową, z której wyłania się obraz nieco naiwnej, podatnej na wpływy dziewczyny z głową pełną marzeń i talentem malarskim. Druga to powrót to przeszłości, czyli dalszy ciąg opowieści o Emilii, z której dowiadujemy się, co stało się z Zakirem i dlaczego kobieta opuściła turecki harem, w którym tak dobrze czuła się przed laty.

Z kolei trzeci wątek dotyczy jednego z najwybitniejszych rosyjskich malarzy epoki romantyzmu, Iwana Ajwazowskiego, którego losy autorka ściśle splotła z historią Emilii i Marii. Jest to interesujący zabieg i zastawiam się, czy będzie kontynuowany również w trzecim tomie trylogii. Na kartach pierwszej części pojawiła się postać trzynastowiecznego perskiego poety Rumiego, w drugiej wyraźnie zaakcentowany został wątek rosyjskiego malarstwa i zmian, jakie zachodziły w nim w drugiej połowie XIX wieku, co przyniesie Lilianna? Zobaczymy.

O ile Emilia przybliżała kulturę Wschodu, o tyle Maria jest bardzo rosyjska. Autorka porusza nie tylko temat sztuki, ale również znacznie trudniejszy motyw wojny krymskiej i jej postrzegania przez zwykłych ludzi, głównie rodziny walczących w niej żołnierzy. Interesujące było także spojrzenie na komunistycznych rewolucjonistów marzących o upadku caratu i wyzwoleniu uciśnionej ludności oraz przemianie, podczas której idealista marzący o lepszej przyszłości może zmienić się w bezwzględnego mordercę. W imię ideałów oczywiście.

Podobnie jak poprzedni tom, tak i bieżący ma jednoznacznie antywojenny wydźwięk. Dorota Ponińska niemal przy każdej okazji, choć w sposób nienachlany, podkreśla okrucieństwo i bezsens prowadzonych wojen, których największe ofiary ponoszą zwykli ludzie, często nawet bezpośrednio nie biorący udział w walkach. Jest to chyba jedna z największych zalet całej trylogii, zwłaszcza że nie ma tu znaczenia miejsce trwania tego rodzaju konfliktu – niezależnie od narodowości czy wyznawanej religii, wszyscy cierpią tak samo, gdy tracą swoich najbliższych.

Podczas lektury Emilii pewien niedosyt pozostawiła pewna sztampowość w poprowadzeniu niektórych wątków. Miałam nadzieję, że Maria uniknie losy poprzedniczki, ale nadal można w niej dostrzec pewne uproszczenie fabularne odnośnie wątku miłosnego tytułowej bohaterki i jej przyszłego męża. Przerysowana wydała mi się również postać Pietii, bojownika o źle pojętą wolność, szaleńca ogarniętego ideą komunizmu. Nie twierdzę, że osób takich jak on nie było, raczej raziło mnie poprowadzenie jego relacji z Marią, zwłaszcza po powrocie mężczyzny z Sybiru.

Niemniej jednak, powieść ta wciągnęła mnie i zżyłam się powoli z Emilią i jej córką, choć nie zawsze rozumiem czy pochwalam podejmowane przez nie decyzje. Autorce zaś gratuluję szerokiej wiedzy i wsparcia swych książek o bardzo dobrze nakreślony portret epoki. Teraz czas na tom trzeci, Liliannę.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

Komentarze