"Psy gończe" Jorn Lier Horst

Pamiętacie Jaskiniowca, który kilka miesięcy temu szturmem zdobył mocną pozycję wśród innych kryminałów skandynawskich? Właśnie dzisiaj ma miejsce premiera kolejnej książki autorstwa Jorna Liera Horsta, tym razem najbardziej utytułowana w jego dorobku. I to całkowicie zasłużenie.

William Wisting, zasłużony i szczerze oddany swojej pracy policjant, zostaje zawieszony w czynnościach, gdy wychodzi na jaw, że w sprawie, którą prowadził siedemnaście lat wcześniej, doszło do sfałszowania dowodów rzeczowych. Mimo że w jego winę nie wierzą ani bliscy współpracownicy, ani córka – dziennikarka śledcza, mężczyzna staje pod obstrzałem mediów, a w jego sprawie zostaje wdrożone postępowanie dyscyplinarne.

W tym samym czasie Line Wisting prowadzi własne dziennikarskie śledztwo w sprawie mężczyzny zamordowanego podczas spaceru z psem. Pozornie niezbyt skomplikowana sprawa okazuje się mieć drugie dno oraz nieoczekiwany związek ze zniknięciem młodej dziewczyny, które przypomina owe kontrowersyjne śledztwo prowadzone przez ojca Line przed laty.

Intryga kryminalna skupia się wokół tych trzech spraw, wśród których jedna dotyczy wydarzeń sprzed blisko dwóch dekad. Dwie z nich to porwania młodych dziewczyn, trzecia to brutalne morderstwo. W miarę rozwoju fabuły okazuje się, że śledztwo prowadzone przed laty oraz świeżo popełnioną zbrodnię łączą powtarzające się nazwiska i miejsca. W życiu wprawdzie przypadki zdarzają się na każdym kroku, zawsze jednak wzbudzają podejrzenia bądź ciekawość, zwłaszcza gdy dotyczą spraw kryminalnych tego kalibru. Jednocześnie warto wspomnieć, że to nie zespół policyjnych śledczych jest na pierwszym miejscu, a zawieszony w czynnościach Wisting prowadzący własne śledztwo oraz Line wraz z towarzyszącymi jej kolegami po fachu.

O ile poprzednia powieść Horsta była kryminałem z dużą dozą refleksji na tematy obyczajowe, a konkretnie znieczulicy i zobojętnienia współczesnego norweskiego społeczeństwa, o tyle Psy gończe to już powieść znacznie bardziej nastawiona na akcję i intrygi kryminalne. W przeciwieństwie do wielu innych książek tego gatunku, nie musimy zbyt długo czekać na zawiązanie się akcji. Niemal od pierwszej strony jesteśmy świadkami wydarzeń, które są istotne dla głównego wątku, a co więcej, po prostu wciągają i przyciągają uwagę. Zwykle początkowe rozdziały mają na celu wprowadzenie czytelnika w sytuację bądź klimat danej opowieści, tutaj autor przechodzi od razu do rzeczy i bardzo to sobie chwalę.

Z lekkim zdziwieniem dowiedziałam się jednak, że Psy gończe nie są kontynuacją Jaskiniowca, a tomem go poprzedzającym. Wygląda więc na to, że wydawnictwo postanowiło wydawać cykl od końca. Teoretycznie nie stanowi to dużego problemu, ponieważ obydwie powieści stanowią odrębne, zamknięte części i można je czytać indywidualnie, jako samodzielne pozycje. O ile jednak przyjemniej byłoby poznawać prywatne losy Wistinga i jego córki zgodnie z porządkiem chronologicznym!

Powiem krótko, Jaskiniowcem byłam swego czasu zachwycona, ale Psy gończe spodobały mi się jeszcze bardziej, więc fanów gatunku gorąco zachęcam do ich lektury.

Zapraszam też do przeczytania wywiadu z Jornem Lierem Horstem, który przeprowadziłam w związku z premierą Jaskiniowca.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.

Komentarze