"Ksin Drapieżca" Konrad T. Lewandowski

Tytuł Ksin Drapieżca
Cykl Saga o kotołaku
Tom 2

Autor: Konrad T. Lewandowski

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Data wydania 2015

Stron 480
Kilka miesięcy temu wydawnictwo Nasza Księgarnia postanowiło wznowić cykl o kotołaku Ksinie. Ukazaniu się pierwszego tomu towarzyszyła gorąca, ale jednocześnie nieprzyjemna dyskusja, w której prym wiódł sam autor wypowiadający wojnę książkowej blogosferze. 

I choć swoim postępowaniem Konrad T. Lewandowski zraził znaczną część potencjalnych czytelników, historia Ksina zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam sięgnąć po jej kontynuację.

Jak można przeczytać na okładce książki, Ksin Drapieżca łączy tytułową opowieść z wydanym blisko jedenaście lat temu Kapitanem Ksinem Fergo. Trudno jest mi się odnieść do zmian, jakich dokonał autor, dlatego całość oceniam całkowicie świeżym okiem. I muszę przyznać, że jestem zadowolona z kontynuacji przygody z Lewandowskim kotołakiem.

Zapytacie, kim – a raczej czym - jest kotołak. Najkrócej rzecz ujmując to koci odpowiednik wilkołaka, równie żądny  krwi i ludzkiego mięsa co jego wilczy krewniak oraz żywo reagujący na pełnię księżyca. Na tle swych pobratymców Ksin wyróżnia się nie tylko niezwykłym pochodzeniem, o którym była mowa w poprzedniej części, ale również gorącą chęcią pozostania człowiekiem mimo posiadanej demonicznej natury. Wykazując się niepospolitymi talentami i zdolnościami, zdołał dosłużyć się stopnia dowódcy królewskiej straży, stając się solą w oku zadeklarowanych, by nie rzec fanatycznych, przeciwników wszelkich „nieludzkich” stworzeń. A o pretekst do wtrącenia kogoś w królewską niełaskę nie jest trudno, zwłaszcza gdy władca zostaje zaatakowany przez jednego z demonicznych tworów Onego. To jest właśnie motyw przewodni drugiego tomu cyklu o kotołaku.

Już przy okazji pierwszego spotkanie z Ksinem, byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona bogactwem i różnorodnością świata stworzonego przez Lewandowskiego. Jest on zamieszkany nie tylko przez ludzi, ale również przez demoniczne stwory Onego, które od kilkunastu stuleci władają ziemią na równi z człowiekiem. Zwierzołaki, wampiry, południce, czy wlokuny kości to jedynie drobna część tego, co można spotkać na terenach skażonych magiczną mocą. Sam Ksin wciela się w postać pogromcy swych pobratymców, zawsze starając się stać po stronie tego, co słuszne i moralnie właściwe. Pytanie, czy wszyscy obrońcy ludzkości są wierni podobnych wartościom, w trakcie lektury pozostaje raczej otwarte.

Drugi tom spodobał mi się bardziej niż pierwszy - do niego też właściwie nie miałam większych zastrzeżeń. Nadal jednak przeszkadzała mi ta sama kwestia – autor całkowicie nie radzi sobie z przedstawieniem relacji damsko-męskich. Opisy zbliżeń Ksina i Hanti nasuwają raczej skojarzenia z harlequinami niż prozą, która wzbudzi prawdziwe, żywe emocje. Zwłaszcza, gdy trafia się na sceny, gdy Hanti „zalotnie trzepocze rzęsami”, a Ksin rzuca się na nią z „tygrysim błyskiem w oczach”*. Lekkie zażenowanie wzbudza też sama postawa małżonki kotołaka, która „żałośnie” wypomina mu przerwanie miłosnego tete-a-tete w chwili, gdy ten otrzymuje wiadomość o zdradzieckim ataku i palonych wioskach. Rozumiem, że niektórych informacje o przeprowadzanej właśnie rzezi chłopów mogą kręcić, ale… nie, właściwie to nie rozumiem.

Po dwóch tomach przygód Ksina mam więc na uwadze niezręczność Lewandowskiego zarówno w opisach relacji romantycznych, jak i ściśle seksualnych, nie dla nich jednak sięgam po cykl o kotołaku. Cenię sobie wykorzystanie słowiańskiego folkloru i ciekawą akcję, dlatego z przyjemnością zanurzam się w świat opanowany przez twory Onego i z pewnością szybko go nie opuszczę. W zapowiedziach Wydawnictwa można bowiem znaleźć dwa kolejne tomy – „Ksina Sobowtóra” oraz „Różanooką”, a biorąc pod uwagę obecną tendencję zwyżkową, mam nadzieję, że również mnie nie zawiodą.

* (str. 329)



Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

Komentarze