Minęły już dwa lata odkąd pożegnałam się z osobliwymi mieszkańcami domu prowadzonego przez panią Peregrine. Niezwykła historia stworzona przez Ransoma Riggsa nie zbladła w mojej pamięci nawet odrobinę, a teraz z ogromną przyjemnością mogłam zagłębić się w jej rewelacyjną kontynuację, „Miasto cieni”.
Po ataku upiorów na pętlę czasu stworzoną dla osobliwych dzieci przez panią Peregrine, Jacob -Portman utknął w roku 1940 i wraz z nowymi przyjaciółmi wyrusza w podróż do Londynu. To tam osobliwe dzieci mają nadzieję znaleźć pomoc dla swojej opiekunki, okaleczonej przez wrogów i uwięzionej w postaci ptaka. Mają na to niewiele czasu – z każdym kolejnym dniem szanse na przywrócenie pani Peregrine ludzkiej postaci maleją. Co gorsze, ich śladem ruszają upiory oraz ich pomagierzy, niewidzialne dla wszystkich poza Jakobem, śmiertelnie niebezpieczne głucholce.
Autor snuje niezwykłą, magiczną, a jednocześnie zaprawioną nutką grozy opowieść o świecie osobliwców, kryjących się zarówno przed prześladowaniami ze strony zwykłych ludzi, jak i polującymi na nich upiorami. Każdy z bohaterów wykazuje inny talent, czasem nie tak zaskakujący jak wyjątkowa siła, prorocze sny czy zdolności psychokinetyczne, a czasem zupełnie niesamowity, jak krótkotrwałe ożywianie zmarłych czy skrywanie w swym brzuchu roju pszczół. Tym razem Riggs znacznie poszerzył granice świata przedstawionego, pokazując na przykładzie odwiedzanych przez głównych bohaterów innych pętli czasowych całą plejadę nowych osobliwych postaci. Ciekawym pomysłem było wprowadzenie zwierząt posiadających niezwykłe zdolności lub wygląd, wśród których gadający pies palący fajkę to tylko drobna osobliwość.
Cykl książek o dzieciach obdarzonych niesamowitymi mocami wyróżnia się na tle innych pozycji dla młodzieży także cudowną oprawą graficzną. Podobnie jak pierwszy tom, tak i drugi wypełniony jest czarno-białymi fotografiami pochodzącymi z licznych kolekcjonerskich zbiorów. Doskonale uzupełniają one snutą na kartach powieści historię, a jednocześnie dodają dreszczyku grozy. Mają w sobie coś niesamowitego, mrocznego i z pewnością… osobliwego. Pozostaje się zastanawiać, czy Riggs dopasowywał swoją powieść do znalezionych fotografii, czy były one dla niego inspiracją, czy też dopiero po napisaniu książki wyruszył na poszukiwania zdjęć, które mogłyby stanowić jej uzupełnienie.
To właśnie oryginalny pomysł na fabułę oraz wspaniała oprawa graficzna są największymi zaletami tej powieści, kolejną jest zaś wartka akcja i umiejętnie stopniowane przez autora napięcie, rosnące aż do ostatniej strony. Co więcej książka kończy się tak zaskakującym zwrotem fabularnym, że konieczność trwania w oczekiwaniu na następny tom wydaje się prawdziwą torturą.
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po „Miasto cieni”. To nie tylko bardzo udana kontynuacja naprawdę świetnego pierwszego tomu, ośmielę się stwierdzić, że książka jest nawet lepsza od poprzedniczki, co pozwala mieć nadzieję na prawdziwą jazdę bez trzymanki przy okazji kolejnej części. Oby ukazała się ona jak najszybciej!
Zerknij także na moje wrażenia z lektury "Osobliwego domu pani Peregrine".
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję księgarni Bonito.pl