![]() |
Czarna wierzba. Tom 1 Diabłu ogarek, Konrad T. Lewandowski RM, 2011 |
Głównym bohaterem
książki jest Stanisław
Jakub Lawendowski herbu Paprzyca, weteran wojny
smoleńskiej, obecnie pełniący funkcję woźnego trybunału ziemi liwskiej. Jego
zadaniem jest dostarczanie oskarżonym pozwów, a ponieważ pozwani szlachcice często nie mają ochoty
takiego dokumentu przyjmować, zwykle kończy się to solidną bijatyką z użyciem
szabli, pistoletów, a nawet bomb domowej roboty. Na wyjątkowo opornych
waszmościów, którzy nawet pokwitowawszy pozew, nie mają zamiaru stanąć przed
obliczem sądu, działa jednak tylko czarna magia. W końcu ład musi być, a z wymiaru
sprawiedliwości kpić sobie nie można, bo tylko dzięki temu prawo jest
skrupulatnie przestrzegane (swoją drogą, wielka szkoda, że obecnie tak to nie
działa…). I tak oto lokalne czarty i czarcięta żyją po sąsiedzku z Polakami,
nie wchodząc sobie zanadto w drogę i nie zwalczając się nawzajem. Nie wszystkim
jednak taki porządek rzeczy się podoba i do Liwia przybywa wkrótce biskup w
asyście hiszpańskiego inkwizytora. Jakby tego było mało, marzący o większej
władzy Radziwiłłowie (Janusz i Bogusław znani zapewne wszystkim czytelnikom z
„Potopu”) knują misterną intrygę, by nie tylko spełnić swoje ambicje, ale też
pozbyć się niezależnego rodu Lawendowskich…
Jedną z
największych zalet książki jest bardzo dobre oddanie realiów XVII wieku i
mentalności ówczesnej szlachty, która sama sobie była panem. Był to chyba jeden
z najlepszych okresów w historii naszego kraju, który był wówczas ostoją
tolerancji zarówno religijnej, jak i kulturowej. Odzwierciedleniem tego w
powieści są postaci uciekinierów z innych państw europejskich ogarniętych
reformacją i walczących z „heretykami”. Z jednej strony to czas liberum veto, sejmików szlacheckich i
„bigosowania” (roznoszenia danego waszmościa na szablach), ale z drugiej to
świat, w którym honor był największą wartością, a dane komuś słowo było święte
i nie do podważenia. Znajdziemy tu więc opisy zajazdów jednego rodu na
zaścianek drugiego, pijatyki i bijatyki, szlachciców z fantazyją, którzy za dzban piwa opowiadają coraz to wymyślniejsze
historie swojego życia. Nie zabraknie także opisów magicznych obrzędów,
topielców, płanetników i upiorów porywających złe dusze prosto do piekła. A
wszystko to okraszone jest dużą dawką, często ironicznego lub wręcz czarnego,
humoru.
- I za wolne księstwo
mazowieckie! – dodał Stanisław.
- Zdrowie! –
odpowiedzieli mu Tycowscy. – Za Mazowsze!
- Na Kraków! – porwał
się do karabeli stary szlachcic pijany w siwy dym. – Bić Koronnych!
- Cichajcie no,
stryjku Adamie – zmitygował szlachcica jeden z młodszych kompanów. – Myśmy już
Koronę do Mazowsza przyłączyli i stolica teraz w Warszawie.
- A tak… -
zreflektował się szlachcic. Zostawił szablę i rozmasował sobie skroń. – No, ale
żem jeszcze się nie przyzwyczaił…
Powieść napisana
jest żywym, barwnym językiem. Czego jak czego, ale autorowi z pewnością nie można
odmówić talentu do snucia wciągających opowieści. Bohaterowie posługują się
stylizowanym, nieco archaicznym językiem, co jedynie wzmacnia klimat książki.
Na szczęście, pisarz nie popadł w przesadę i nie przedobrzył, jak to się czasem
zdarza, więc całość czyta się naprawdę przyjemnie.
Jedynym mankamentem fabularnym, do którego mogłabym się
przyczepić, jest wprowadzenie wątku panny Polnej, zwanej Polską, która
przeniosła się w czasie i trafiła z II w n.e. do czasów opisywanych w powieści.
Wprawdzie jej historia sama w sobie jest interesująca, jednak zaburza nieco
główny wątek poprowadzony w książce. Mam nadzieję, że jej historia zostanie
jeszcze rozwinięta w kolejnych tomach, wtedy miałaby przynajmniej jakiś sens.
Podsumowując, „Czarna wierzba” to bardzo dobre połączenie
wątków historycznych i fantastycznych, które w efekcie dało wciągającą fabułę i
wartką akcję. Zdecydowanie polecam!