"Mansfield Park" reżyserskim okiem, czyli kiepskie ekranizacje dobrej powieści

Postanowiłam przeprosić się z filmami, dlatego w Kąciku pojawił się nowy dział poświęcony ekranizacjom książek. Poniższy tekst pojawił się pierwotnie w sierpniu 2012 roku na stronie Klubu Jane Austen, dzisiaj go odświeżam.

Podobnie jak pozostałe powieści autorstwa Jane Austen, „Mansfield Park” doczekał się kilku adaptacji filmowych, z czego najsłynniejsze pochodzą z 1999 i 2007 roku.

Mansfield Park (2007)


Do tej pory widziałam tę ekranizację dwukrotnie. I choć kilka lat temu całkiem mi się podobała, to gdy obejrzałam ją powtórnie (tym razem bezpośrednio po przeczytaniu powieści), z żalem muszę stwierdzić, że mnie rozczarowała.

Najbardziej zirytowały mnie zmiany, jakie wprowadzono w postaci Fanny. Książkowa panna Price była dziewczęciem nieśmiałym, skrytym, a przede wszystkim słabego zdrowia. Austen wielokrotnie podkreślała jej słabą kondycję – podczas spaceru po ogrodzie państwa Rushworth, przejażdżek konnych, itd. W pewnym momencie dowiadujemy się nawet, że Fanny była znacznie słabsza i mizerniejsza od dwukrotnie starszej od niej ciotki, pani Norris. Natomiast odtwarzająca jej rolę Billie Piper w każdej niemalże scenie biega jak przedszkolak, który nieopatrznie wypił 2 litry napoju energetycznego. Po pierwsze, nie pasuje to do postaci Fanny. Po drugie, XIX-wieczna młoda panienka wkraczająca w dorosły wiek galopująca po salonach tudzież ogrodzie? Kto słyszał o takich rzeczach? Najbardziej rzucającym się w oczy przykładem takiego zachowania była scena, w której Henry Crawford po raz pierwszy patrzy na Fanny z zainteresowaniem – młody gentelman rozpoczyna z nią rozmowę, a co ona robi? Bawi się w gonitwę za dzieckiem (czyje to dziecko i skąd się wzięło w Mansfield Park nadal pozostaje dla mnie tajemnicą). Zapytam więc ponownie – gdzie podziały się jej maniery? Ponadto, pomijając kwestię zachowania, główna bohaterka wyglądała w filmie po prostu niechlujnie – była jedyną kobiecą postacią, która nosiła rozpuszczone, a w zasadzie roztrzepane włosy, choć w książce także jest podkreślone, że upina je według panującej wówczas mody.


O sukcesie filmu w znacznej mierze decyduje trafne dobranie aktorów do granych przez nich ról. W tym przypadku zastrzeżenia mam w zasadzie jedynie do Billie Piper oraz sióstr Bertram, które w oryginale są blondynkami, co w książce wyraźnie wyróżnia je na tle pozostałych kobiet. Najbardziej spodobali mi się aktorzy grający Mary i Henry’ego Crawfordów – według mnie świetnie pasują do tych ról. Ciekawostką może być także fakt, że aktor grający rolę Edmunda (Blade Ritson) wcielił się w postać pana Eltona w ekranizacji „Emmy” z 2009 roku.

Zdaję sobie sprawę, że ekranizacja nigdy nie jest w stanie w pełni oddać całej fabuły powieści. Nie rozumiem jednak, czemu zmienia się sceny, które i tak niewiele wnoszą do fabuły - jak np. przekształcenie domowego balu, który był towarzyskim debiutem Fanny, na piknik z okazji jej urodzin. Z filmu został także całkowicie wycięty fragment opisujący wizytę głównej bohaterki w rodzinnym domu. Miało to dosyć duży wpływ na zakończenie, więc nie był to moim zdaniem dobry pomysł. Zresztą wiele wątków zostało przedstawionych tak powierzchownie, że to pominięcie jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że film jest po prostu kiepską adaptacją.

Mansfield Park (1999)



W porównaniu z ekranizacją z 2007 roku, ta wersja znacznie lepiej oddaje realia życia w ówczesnych czasach. Bardzo mi się spodobała, niestety jest ona jedynie luźną adaptacją powieści Jane Austen.

Pierwsza połowa filmu w miarę (choć nie do końca) wiernie przedstawia wydarzenia opisane w książce, niestety w pewnym momencie Patricia Rozema (reżyserka i autorka scenariusza) popuściła wodze fantazji, czego efektem jest dosyć widowiskowa, ale niestety odbiegająca od oryginału wersja. Praktycznie żadna wprowadzona do filmu zmiana fabuły nie przypadła mi do gustu:
  • usunięcie postaci brata Fanny, Williama, którego miejsce zajęła młodsza siostra, Susan
  • przyjęcie przez Fanny oświadczyn Henry’ego, a potem ich zerwanie (nawiązanie do biografii Jane Austen);
  • erotyczna scena pomiędzy Henrym i Marią;
  • Fanny uciekająca w deszczową noc z domu, by pozbyć się swojej frustracji podczas konnej przejażdżki…
  • zupełnie absurdalnie podkręcony wątek niewolników oraz zmiana sir Bertrama w nieustannie wrzeszczącego choleryka.

Tego rodzaju odstępstw od powieściowego oryginału można by wymieniać wiele. Szkoda też, że poprzez te zmiany, przesłanie zawarte w „Mansfield Park” całkowicie się zatarło – w filmie próżno dopatrywać się afirmacji uczciwego i moralnego życia.

Zastanawiam się, czemu reżyserzy starają się zmienić postać Fanny. W tej ekranizacji główna bohaterka również niewiele przypomina powieściowy pierwowzór – jest silna, pewna siebie, zdecydowanie wyraża w towarzystwie swoje opinie. Znacznie bardziej przypomina Elizabeth z „Dumy i uprzedzenia” niż prawdziwą pannę Price.

Mansfield Park (1983) – mini-serial BBC


To najstarsza i najwierniejsza ekranizacja powieści, ale muszę przyznać, że nie dobrnęłam do końca serialu. Nieustannie miałam wrażenie, że oglądam występ teatralny, w którym aktorzy grają z manierą podkreślającą, że to tylko gra i nie starają się wczuć w swoje role. Najsłabszym elementem filmu jest niestety aktorka wcielająca się w postać Fanny, która stała się swoistą karykaturą zahukanej i nieśmiałej dziewczyny. Filmowa panna Price wygląda jakby nie do końca rozumiała, co się do niej mówi, i sprawia wrażenie, że panicznie boi się wszystkich dookoła, łącznie z Edmundem…

Podsumowując, niestety powieść „Mansfield Park” nie doczekała się jeszcze udanej ekranizacji i mam wielką nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Z dotychczas nakręconych adaptacji najprzyjemniej oglądało mi się wersję z 1999 roku, choć jest to najmniej wierna oryginałowi wersja. Żadna z trzech aktorek nie spodobała mi się także w roli głównej bohaterki, choć mogłoby się wydawać, że nie jest to postać aż tak trudna do zagrania.

A Wam która ekranizacja najbardziej przypadła do gustu? Co sądzicie o zmianach, jakie do scenariusza wprowadzają kolejni reżyserzy?

Komentarze

  1. Ja niewiele mogę się wypowiedzieć, bo nie czytałam książki ;( zabij, ale nie jestem fanką Jane A. choć mam dwie jej książki na półce. Ale nie zrezygnuję, kiedyś przebrnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy musi lubić to samo, ja do powieści Jane mam ogromną słabość :)

      Usuń
  2. Moim zdaniem Billie Piper w ogóle nie pasuje do tej roli. A przynajmniej nie w takiej "stylizacji" - te rozpuszczone włosy itd... Wygląda na to, że akurat ta powieść Austen nie miała szczęścia do ekranizacji.
    PS. Bardzo spodobał mi się pomysł na tego typu posty. Chętnie poczytałabym też o ekranizacjach "Dumy i uprzedzenia" czy - zmieniając trochę zainteresowanie - "Jane Eyre";)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O "Dumie..." też pewnie napiszę, ale kiedy? Pewnie w okolicach wakacji, bo aktualnie czasu na oglądanie filmów brak :(

      Usuń
  3. Oglądałam ekranizację z 2007 roku i bardzo mi się spodobała. Obejrzałam ją natychmiast po przeczytaniu książki. Natomiast wiele osób jest zdziwionych, że ja w ogóle zachwycam się samą książką, bo panuje powszechne przekonanie, że "Mansfield Park" to najgorsza powieść Jane Austen. Ja tak bynajmniej nie uważam. Mało tego. Dla mnie osobiście jest to jej najlepsza powieść, bo czytałam ją jednym tchem, czego nie robiłam przy innych jej powieściach. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteśmy dwie, bo uwielbiam "Mansfield Park" - dużo bardziej niż "Emmę", czy choćby "Rozważną i romantyczną" :)

      Usuń
  4. Niestety nie mogę nic na ten temat powiedzieć, bo nie oglądałam żadnej z tych ekranizacji. Książkę czytałam już dawno temu, kiedy notorycznie zaczytywałam się w Jane Austin i innych tego typu powieściach:) Ekranizacji staram się od jakiegoś czasu nie oglądać, bo zbyt mnie rozczarowują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, że ekranizacja rzadko kiedy spełniają pokładane w nich nadzieje, ale i tak się czasem łudzę, że trafię na coś, co mi się podoba :)

      Usuń
  5. Nie widziałam żadnej z opisanych ekranizacji, ale dzięki tobie wiem, że niewiele straciłam. Za to na pewno sięgnę po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jak film, ale książkę przeczytaj koniecznie ;)

      Usuń
  6. Ekranizacje rzadko dają radę sprostać świetnej lekturze ... Może lepiej nie ekranizować niektórych książek, niż robić to nieumiejętnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko który reżysr przyzna, że jego film jest kiepski?

      Usuń
  7. Widziałam wersję z 1999 roku i muszę przyznać się, że bardzo mi się podobała. Nie czytałam jednak książki, więc nie wiem na ile wierna jest ta wersja. Muszę nadrobić książkę i obejrzeć jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film generalnie jest bardzo dobry, ale oceniając go przez pryzmat książki wypada niestety kiepsko. PRzynajmniej dla mnie, bo nie lubię tak dużych ingerencji w fabułę.

      Usuń
  8. Bardzo lubię takie notki! Sama staram się obejrzeć ekranizacje nakręcone na podstawie książek Agathy Christie i zawsze porównuję wersje. Proszę częściej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak swego czasu z serialem o Sherlocku Holmesie :)

      Usuń
  9. Tę wersję z 1999 roku nawet znam, ale szału nie ma. Natomiast pierwszy i trzeci typ jest mi nieznany i chyba nawet dobrze :P szkoda mi czasu na takie kwiatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, nie oglądając mini-serialu, wiele nie straciłaś ;)

      Usuń

Prześlij komentarz