"Biała lwica" Henning Mankell

Tytuł Biała lwica
Autor Henning Mankell
Lektor Leszek Filipowicz
Wydawca Biblioteka Akustyczna
Audioapp.pl
Czas 17 godz. 5 min.
Co łączy morderstwo agentki nieruchomości na szwedzkiej prowincji, ucięty palec należący do ciemnoskórego mężczyzny, broń produkowana w RPA oraz rosyjska radiostacja? Kolejna sprawa prowadzona przez Kurta Wallandera zdaje się jeszcze bardziej skomplikowana niż poprzednie.

Jest rok 1992. Na komisariacie policji w Ystad pojawia się zaniepokojony mąż niejakiej Louise Akerblom, która zaginęła w drodze do klientki czekającej na wycenę swojego domu. Prowadzący śledztwo Wallander dość szybko przekonuje się, że sprawa ta jedynie pozornie jest prosta i oczywista. Co więcej, trafiając na ślad zabójcy, jednocześnie wpada na trop politycznego spisku i sam staje się celem. A wraz z nim jego najbliżsi. 


Już prolog przedstawiający pokrótce okoliczności zawiązania się związku konserwatywnych – by nie rzec faszystowskich - Burów w Republice Południowej Afryki mającego na celu przejęcie władzy i „oczyszczenia” kraju, sugeruje, że „Biała lwica” różni się od pozostałych powieści Mankella. Akcja od samego początku toczy się dwutorowo – z jednej strony prowadzone jest śledztwo w sprawie śmierci Louise Akerblom, a z drugiej czytelnik raz po raz wrzucany jest w wir przemian społecznych i politycznych w RPA oraz okolicznościach zawiązania spisku mającego na celu zabójstwo Nelsona Mandeli. Co łączy obydwie sprawy wychodzi dopiero mniej więcej w połowie powieści.

Autor w charakterystyczny dla siebie sposób obok wątku kryminalnego postanowił zmierzyć się z kolejnym zagadnieniem społecznym. Tym razem postawił na apartheid, w dość drastyczny sposób starając się uświadomić czytelnikom skalę dyskryminacji i podziałów rasowych, które jeszcze na początku lat 90. ubiegłego stulecia były w RPA czymś naturalnym i codziennym. Wprawdzie niektóre pojawiające się w tym wątku postaci, zwłaszcza działacze polityczni dążący do zmian, zostali pokazani w dość wyidealizowany sposób, sam temat wart jest jednak uwagi i stanowi interesującą zmianę scenerii całego cyklu o szwedzkim policjancie.

Sam wątek kryminalny poprowadzony został zgrabnie, Wallander ponownie stanął na wysokości zadania, pokazując przenikliwość i bystry umysł skryte pod pozorami nieporadności życiowej i coraz większych warstw zgorzknienia. Jedynie prowadzony przez niego pojedynek z byłym agentem KGB, przypominał nieco sceny z filmów akcji i lekko zachwiał wiarygodnością całej fabuły. Z naciskiem na lekko, bowiem całość prezentuje się bez większych zgrzytów.

Podczas lektury nieustannie zastanawiałam się nad wymową tytułu, doszukując się metafory określającej kobietę występującą przeciwko reżimowi białych. Pierwszy trop, Louise Akerblom, od której rozpoczął się udział Wallandera w tej historii, szybko okazał się ślepą uliczką. Kolejne, znajdujące się znacznie bliżej centrum wydarzeń w RPA również nie pasowały. Wyjaśnienie okazało się znacznie prostsze, a jednocześnie symboliczne. Zdradzać go jednak nie będę, by nie psuć Wam przyjemności z lektury bądź słuchania.

Jest to trzecia powieść Henninga Mankella nie tylko biorąc pod uwagę chronologię wydarzeń, ale również kolejność poznawania przeze mnie losów Wallandera w wersji audio. Za każdym razem trafiałam na innego lektora i o ile bardzo spodobała mi się interpretacje Jarosława Rabendy  („Psy z Rygi”) oraz przyjemnie słuchało mi się Marcina Popczyńskiego („Morderca bez twarzy”) – o tyle lektor czytający „Białą lwicę” nie przypadł mi do gustu. Fragmenty zawierające opisy brzmiały świetnie, jednak modulacja głosu Leszka Filipowicza w dialogach odwracała uwagę od ich treści i zwyczajnie irytowała. Niemal wszyscy mężczyźni brzmieli tak, jakby pozbawiono ich kluczowych części ciała, a kobiety jakby potrzebowały solidnego kopniaka, żeby porzucić maskę mimozy i nabrać nieco życia. Wielka szkoda, ponieważ powieść niestety na tym straciła.

Podsumowując, „Biała lwica” nie jest typowym skandynawskim kryminałem, w interesujący sposób łączy ze sobą zimny szwedzki klimat i powściągliwość jego mieszkańców z intrygami snutymi na południu Afryki. Taka kombinacja, choć pozornie karkołomna, prezentuje się zaskakująco dobrze. Polecam, nie tylko fanom autora.

Jeśli macie ochotę wysłuchać audiobooka "Biała lwica", znajdziecie go na stronie Audioapp.pl

Komentarze

  1. Uwielbiam powieści Mankella. "Białą Lwicę" miałam w wersji papierowej. Książa jednak wydała mi się nietypowa i dość zaskakująca w swojej tematyce, zupełnie nie spodziewałam się połączenia z RPA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do nietypowego połączenia, zgadzam się całkowicie, dzięki temu książka wyróżnia się na tle pozostałych wchodzących w skład cyklu

      Usuń
  2. Właściwie nie gustuję w takiej tematyce, ale wyczuwam dobrą lekturkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś zraziłam się do Mankella, ale w wersji audio okazał się naprawdę niezły :)

      Usuń
  3. Nie mam serca do Mankella, ale wypadałoby poznać jego niektóre książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię wątków afrykańskich w książkach i nic na to nie poradzę. Z drugiej strony Wallander to jeden z moich ulubionych literackich detektywów. I teraz mam problem;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz