"The Walking Dead: Narodziny Gubernatora" Robert Kirkman, Jay Bonansinga

Tytuł The Walking Dead.
Narodziny Gubernatora

Autor: Robert Kirkman,
Jay Bonansinga

Wydawnictwo SQN
Data wydania 2014

Stron 336
W tematyce zombie jestem jeszcze laikiem, za mną jak dotąd jedynie trylogia Miry Grant „Przegląd Końca Świata”, "Zombiefilia" oraz genialnie zrealizowane słuchowisko „Żywe Trupy. Tom I i II”. To właśnie dzięki niemu na poważnie zainteresowałam się „The Walking Dead”, obecnie już klasyką gatunku, co zaowocowało sięgnięciem po „Narodziny Gubernatora”.

Postać szalonego i okrutnego Gubernatora trzymającego Woodbury twardą rękę jest dobrze znana wszystkim fanom TWD, jednak dla mnie stanowiła białą kartę. Mimo to z przyjemnością zagłębiłam się w zdegenerowany świat opanowany przez ożywione trupy i ludzi z dnia na dzień tracących swoje człowieczeństwo. 


Philipa Blake’a i jego „wesołą kompanię” poznajemy krótko po tym, jak codzienna rzeczywistość została wywrócona do góry nogami za sprawą snujących się po ulicach zombie, czekających tylko na świeży kawałek mięsa. Nic nie wiadomo o przyczynach takiego stanu rzeczy, ani o tym jak ludzie reagowali na samym początku. Pierwszy rozdział od razu rzuca nas w sam środek krwawej jatki, podczas której Philip wraz z dwoma przyjaciółmi, Nickiem i Bobby’m, rozprawiają się z watahą zombie, a jego starszy brat Brian ukrywa się w tym samym w szafie, dbając by nic nie stało się kilkuletniej córeczce Philipa, Penny.

Niemal cała powieść opowiada o ich podróży do Atlanty, w której miał znajdować się obóz dla uchodźców, a po fiasku tego planu po prostu dalej na południe. Na swojej drodze trafiają na hordy ożywionych trupów, których jedynym pragnieniem jest zatopić zgniłe zęby w świeżej porcji ludzkiego mięsa, obecnie towarze deficytowym. Spotykają także ludzi, z których niektórych lepiej byłoby nigdy nie widzieć na oczy.

Centralnymi postaciami są skrajnie różni bracia Blake. Dla Philipa jedynym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa córeczce, jedynej osobie, którą szczerze kocha i o którą dba. Dlatego bez skrupułów rzuca się w wir walki uzbrojony w kij bejsbolowy, maczetę czy pistolet. Nie da się też nie dostrzec, że sprawia mu to coraz większą przyjemność. Obserwujemy jego coraz bardziej postępującą degenerację, zachłyśnięcie się okrucieństwem i brutalnością, wreszcie popadnięcie w totalne szaleństwo. 

Jego przeciwieństwem zdaje się być starszy brat, Brian, choć patrząc na tę dwójkę łatwo można popełnić pomyłkę oceniając ich wiek. Jako jedyny z grupy, nie licząc oczywiście Penny, nie jest on w stanie walczyć z ożywionymi trupami. Mimo kilkukrotnie podejmowanych prób, zawsze ostatecznie wycofuje się, swoim wahaniem wystawiając innych na niebezpieczeństwo i zmuszając do interwencji młodszego brata. Tylko on ma też wątpliwości natury moralnej, czy zabijanie zombie nie jest zwykłym morderstwem. Początkowo można uznać go za delikatnego, z czasem jednak wydaje się po prostu słaby.

Powiedzmy to sobie jasno, seria TWD nie aspiruje do znalezienia się w gronie książek ambitnych, czy zmuszających do refleksji. „Narodziny Gubernatora” są napisane prostym językiem, a od niektórych dialogów uszy więdną, a oczy szczypią. To opowieść pełna przemocy, latających flaków i kończyn. Przedstawia wizję świata , w którym przetrwać mogą jedynie ludzie pozbawieni skrupułów i gotowi na wszystko, porzucających wszelkie normy moralne jak parę starych rękawiczek. Nie ma tu miejsca na miłość, współczucie, czy empatię.

Podsumowując, swoją pierwszą przygodę z TWD uważam za bardzo udaną i z pewnością na „Narodzinach Gubernatora” nie poprzestanę. Gorąco polecam wszystkim fanom zombie, choć jestem pewna, że każdy z nich już dawno ma tę książkę na swojej liście.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję księgarni Bonito.pl

Komentarze

  1. Książka czeka u mnie na półce i ja lubię flaki pod moimi nogami, więc mam nadzieję, że bardzo spodoba mi się to spotkanie, a może zaowocuje to do sięgnięcia po serial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do serialu też się przymierzam, ale zostawię go sobie na lato ;)

      Usuń
  2. Tez czytałam serię "PKŚ" i mimo, że jestem wielką antyfanką zombie... bardzo mnie wciągnęłam ;) Jednak pewnie znów miną wieki, żebym przekonała się do kolejnej książki o zombie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie lubiąc zombie raczej trudno odnaleźć przyjemność czytając tę serię :)

      Usuń
  3. Moja koleżanka uwielbia ten serial.:) Może się kiedyś skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A powiem Ci, że według mnie "Narodziny Gubernatora" zmuszają do przemyśleń. Weźmy chociażby postać Briana. Jego zachowanie i charakter w obliczu późniejszych wydarzeń są... interesujące. [kurczę, z chęcią bym sobie tutaj popisała na jego temat, ale nie chcę nikomu spoilerować książki... :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zróbmy tak:
      SPOILER! SPOILER! SPOILER! SPOILER! SPOILER! SPOILER!
      I teraz podyskutujmy :)

      Usuń
    2. Ok, więc tak
      !!SPOILER ALERT!!
      Jego przemiana charakteru w momencie, gdy zmarł Philip. Wróć, nawet nie przemiana, tylko wręcz przejęcie. Nastąpiło to gwałtownie i dość niespodziewanie. Bo nagle z tchórza, kryjącego się za plecami innych, stał się człowiekiem bez serca. Dosłownie, bo to, że zachował przy "życiu" Penny było prędzej działaniem z odrętwienia niż próbą ratowania swojej małej rodziny.
      !!SPOILER ALERT KONIEC!!

      Usuń
  5. Uwielbiam powieści z tej serii i w ogóle całe uniwersum The Walking Dead :) Przede mną jeszcze trzecia część cyklu i mam nadzieję, że autorzy dalej trzymają poziom :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem zafascynowana serialem, myślę, że po książki w przyszłości sięgnę . ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz