"Nigdziebądź" Neil Gaiman

Tytuł Nigdziebądź
Autor: Neil Gaiman
Wydawnictwo MAG
Data wydania 2012

Stron 318
Po kilkumiesięcznym tańcu wokół książek Neila Gaimana, które kusiły mnie i wołały, ale ostatecznie zawsze chowały się za innymi pozycjami, nastąpił przełom – „Nigdziebądź” już za mną. Jestem urzeczona, oczarowana i zdecydowanie mam ochotę na więcej.

Życie Richarda Mayhew toczy się z góry ustalonym rytmem – praca w jednej z londyńskich firm ubezpieczeniowych i związek z piękną, ale apodyktyczną i nadmiernie ambitną Jessiką wypełniają mu cały czas. Szara monotonia, w której wszystko jest oczywiste, nawet to jak będzie wyglądał poniedziałek w przyszłym tygodniu, miesiącu czy za pięć lat. Do czasu…


Pewnego wieczoru uporządkowane życie Richarda rozsypuje się w pył, a wszystko to za sprawą rannej dziewczyny, którą znajduje na ulicy i udziela jej pomocy. Wcielając się w rolę dobrego Samarytanina, mężczyzna na zawsze musi pożegnać się z Londynem, jaki znał do tej pory, bowiem Drzwi (osobliwe imię dla nie mniej osobliwej dziewczyny) wprowadza go do Londynu Pod, alternatywnego świata, którym baśń miesza się z rzeczywistością, humor z grozą, a śmierć czeka niemal na każdym kroku.

Gaiman snuje swoją opowieść tak lekko i nieprzewidywalnie, że jakkolwiek sztampowo to nie zabrzmi, trudno oderwać się od jego powieści. Bawi się konwencjami, wplatając do fabuły wątki fantastyczne, baśniowe i mitologiczne. Zderza codzienną rzeczywistość z nieprzewidywalnym światem utkanym z tajemnic, mroku, a przy tym pociągającego czaru. Stworzona przez niego wizja Londynu Pod przyciąga jak magnes i porusza wyobraźnię, nic nie jest w niej oczywiste, a jednocześnie wszystko jest bardzo dosłowne.

Bohaterowie książki są po prostu bajeczni, dosłownie i przenośni. Przynajmniej jeśli chodzi o mieszkańców Londynu Pod, bowiem sam Richard niczym się nie wyróżnia i jego postać tym bardziej stanowi duży kontrast dla towarzyszących mu Drzwi, markiza de Carabas czy Łowczyni. Największym smaczkiem są jednak panowie Croup i Vandemar, okrutni, bezlitośni, pozbawieni najmniejszej nawet iskierki człowieczeństwa (w pewnym momencie autor sugeruje, że mimo ludzkiej powłoki wcale nie są ludźmi), a jednocześnie groteskowi i aż emanujący aurą czarnego humoru.

Moje wydanie zostało opatrzone wstępem Andrzeja Sapkowskiego – dość krótkim, ale wyczerpująco przybliżającym okoliczności powstania powieści oraz sylwetkę autora. Może nawet zbyt precyzyjnie przedstawiającym zarys fabuły, dlatego lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie go jako posłowia, które można by potraktować jako uzupełnienie książki już po jej zakończonej lekturze.

Jeśli macie więc ochotę wybrać się do świata, w którym nie wszystko jest oczywiste, a humor miesza się z grozą, sięgnijcie po „Nigdziebądź”. Gorąco polecam!

Komentarze

  1. Gaimana mam w planach na ten rok, jest to chyba taka pozycja, którą muszę przeczytać, więc cieszę się, że Tobie się podobała, mogę brać ją w ciemno ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno temu kupiłam tę książkę w ciemno i w sumie cieszę się z tego zakupu. Lubię takie nieprzewidywalne, oryginalne historie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jego "Księga cmentarna" mnie bardzo rozczarowała. Nie wiem czy chcę powtórzyć z nim swoją przygodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Księga cmentarna" też mnie rozczarowała, inne jego książki są dużo lepsze.

      Usuń
    2. Nie straszcie mnie dziewczyny, "Księga..." czeka u mnie na półce...

      Usuń
    3. A mnie się Księga cmentarna podobała :)
      http://czytanieprzykominku.blogspot.com/2014/06/wychowujac-sie-na-cmentarzu.html

      Nigdziebądź jest bogatsze w odniesienia, motywy, aluzje i jest dla starszych, ale Księga wg mnie też ma swój urok.

      Usuń
    4. Trochę mnie pocieszyłaś, bo nabrałam apetytu na pozostałe książki Gaimana :)

      Usuń
  4. to była pierwsza powieść Gaimana, którą przeczytałam i też mi się podobała, niedługo zabiorę się za "Gwiezdny pył" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie mogę się przekonać do tego pisarza...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie mogę się zebrać do poznawania twórczości Gaimana. Dużo dobrego słyszałam i czytałam o nim, ale żeby mnie ciągnęło do jego książek to niestety nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam w przypadku wielu pisarzy, ale może warto się jednak skusić?

      Usuń
  7. Nie znam tego autora, ale twoja recenzja mnie zaintrygowała na tyle, że mam chęć poznać:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Uf, czyli jest szansa, że po Twojej i Łukasza K. wizycie u mnie, Gaiman zostanie na półce? :D

      Usuń
    2. Tak, o tą pozycję obawiać się nie musisz ;)

      Usuń
  9. Czytałam tylko "Amerykańskich Bogów" tego autora wkrótce postaram się naskrobać wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniała książka!... Moje największe oczarowanie zeszłego roku. Miałam po niej prawdziwego kaca, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, żadna książka, którą zaczynałam po niej, mi się nie podobała... A niby taka prosta i wcale nie odkrywcza historia, prawda?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie zaskakujące, że faktycznie Gaiman nie napisał niczego nowego, ale z mimo tego i tak książka jest cudowna i świeża :)

      Usuń
  11. Cieszą mnie pozytywne opinie na temat tej książki, bo niedługo będę zabierała się za jej lekturę. Coś czuję, że się na niej nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz