Uniwersum Metro 2033: "Mrówańcza" Rusłan Mielnikow

Tytuł Mrówańcza
Cykl Uniwersum Metro 2033
Autor: Rusłan Mielnikow

Wydawnictwo Insignis
Data wydania 2014

Stron 368
Wraz z kolejnymi powieściami wchodzącymi w skład cyklu „Uniwersum Metro 2033”, coraz bardziej zaostrza się apetyt czytelników, a jednocześnie wzrastają ich oczekiwania. Najnowsza polska odsłona serii, „Mrówańcza” Rusłana  Mielnikowa” jest jedną z bardziej kontrowersyjnych – przez jednych uznawana za jedną z lepszych części, dla innych jest przykładem rozmieniania się pomysłu Głuchowskiego na drobne.

Mielnikow zapełnia kolejną lukę na mapie postapokaliptycznego świata, przenosząc akcję swojej powieści do Rostowa, w którym wprawdzie w chwili obecnej nie ma metra, ale istnieją zaawansowane plany jego budowy i jeszcze w tym roku mają ruszyć pierwsze prace. 

Głównym bohaterem jest Ilia Magin, zwany przez wszystkich Magiem, jedyny mieszkaniec opuszczonej i naznaczonej przekleństwem stacji Port Lotniczy. W bliżej nie określonej przeszłości doszło tu do masakry – stację zaatakowało stado mutantów, a kierownik, znany jako Saper, uciekł, uniemożliwiając pozostałym ucieczkę. Mag był świadkiem śmierci swojej ukochanej żony i synka, sam przeżył niemalże cudem. Od tej pory jego życie wypełnia zemsta na zmutowanych potworach i nienawiść do Sapera.

Podczas jednej z wypraw na powierzchnię Ilia dostrzega na niebie dziwnie wyglądającą i szybko przemieszczającą się chmurę, która wywołuje panikę wśród miejscowych stworzeń, nawet tych największych i najbardziej niebezpiecznych. Okazuje się, że w mieście pojawił się rój olbrzymich zmutowanych owadów, połączenia mrówek i szarańczy, które właśnie w podziemiach rostowskiego metra postanawiają założyć nowe gniazdo.

Nie da się nie zauważyć, że Mielnikow wykorzystuje pomysły znane już z poprzednich tomów cyklu – nowe, śmiertelne zagrożenie, przed jakim stają mieszkańcy metra, bohater nadal przeżywający utratę bliskich, czy niemal niekończące się wędrówki po tunelach metra oraz jego nowe, niezbadane dotąd korytarze i nitki (w tym przypadku tzw. podmetro). I można w tym miejscu podjąć dyskusję, na ile wynika to z koncepcji stworzonego uniwersum (nie oszukujmy się, wszystkie części cyklu mają tyle punktów stycznych, że ciężko mówić tu o dużej oryginalności nie tylko w przypadku Mielnikowa), a na ile z braku pomysłów autora. Dla niektórych czytelników jest to znaczący mankament i rozumiem ich, ale osobiście nie przeszkadzało mi to w lekturze. Przynajmniej podczas zgłębiania pierwszych 200 stron. 

Początek powieści jest bardzo obiecujący. Postać Ilii jako głównego bohatera jest dosyć nietypowa – nie jest to charyzmatyczny stalker, ale pogrążony w żałobie i narastającym szaleństwie człowiek, który wszystko stracił i jest na wszystko gotowy. Tempo akcji od pierwszych rozdziałów jest dosyć intensywne i pozostaje takie aż do końca. Jest tu dużo walki – zarówno z mutantami, jak i między mieszkańcami metra, nie po raz pierwszy bowiem okazuje się, że największym wrogiem człowieka jest drugi człowiek.

Niestety samo zakończenie mnie rozczarowało i to z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, sposób rozwiązania sprawy mrówańczy jest – nie ma co ukrywać – dosyć naiwny, ale szczegółów nie będę Wam zdradzać, by nie psuć lektury spojlerami. Po drugie, wolałabym, aby główny bohater pozostał niewzruszonym mścicielem i nie bawił się w misję zbawiania świata. Obydwie kwestie zaburzają realizm wydarzeń. Może w tym momencie wykazuję małą wiarę w ludzkość, ale wydaje mi się, że bardziej wiarygodna jest walka o przetrwanie za wszelką cenę niż nagła potrzeba przebaczania i przekonanie o szlachetności drugiego człowieka.

Podsumowując, „Mrówańcza” to wprawdzie nie powalająca na kolana, ale przyzwoita część cyklu. Choć nie zaskakuje może oryginalną fabułą, czyta się ją szybko i przyjemnie. Można od niej zacząć przygodę z serią, jestem też przekonana, że fani Metra i tak po nią sięgną, niezależnie od pozytywnych, czy negatywnych recenzji.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Agencji AIM Media
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań Rosyjsko mi

Komentarze

  1. Dla mnie ta książka jest lepsza od książki Majki, ale nie powala. Do pewnego momentu fajnie się rozwijała, a potem niestety była już zbyt przewidywalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - lepsza od Majki i ciekawie się rozwijała, ale zakończenie rozczarowuje. Ale i tak będę wypatrywać wszystkich kolejnych części UM 2033 ;)

      Usuń
    2. Ja mam wykupiony pakiet w Legimi i najpierw czytam kolejne książki z serii Metro w postaci ebooka a jeśli baaaardzo mi się spodobają to wtedy kupuję wersję papierową. To tak w ramach oszczędności i wdrażania zasad racjonalnej gospodarki książkowej:) Szczególnie, że cykl jest bardzo nierówny.

      Usuń
    3. Fakt, jest nierówny, ale mam do niego taką słabość, że "Mrówańczę" stawiam na półce jako jedenastą z kolei pozycję :)

      Usuń
    4. Ja kupowałam do pewnego momentu. Potem te mniej udane oddałam do biblioteki, a teraz to już robię segregację:) Choć czytam wszystkie.

      Usuń
  2. Od kiedy tylko usłyszałam o Metrze, zapragnęłam przeczytać. Na razie jeszcze nie miałam przyjemności, ale - może Dzieciątko/Gwiazdor/Mikołaj/Aniołek będą mieli to na względzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę w końcu przeczytać "Metro". Mam je nawet na czytniku tylko zawsze czasu brak :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to ciągle poluję na Metro 2033 - nie chcę jakoś sięgać po książki z tego uniwersum, zanim nie zapoznam się z nim samym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój gwiazdkowy prezent dla męża :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę kolejna cegiełka dołożona do uniwersum. Powoli zaczynam się gubić w tych książkach i obawiać, że kolejne będą właśnie wtórnym przedstawieniem tego, co już znamy od rosyjskich autorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też już nie ogarniam które te Metra są prawdziwe, a które to "podróby" :P

      Usuń
    2. Łukasz, tak naprawdę "prawdziwe" Metro jest tylko jedno - to Głuchowskiego :P

      Usuń
  7. Mam zamiar w przyszłości rozpocząć od twórczości Glukhovsky'ego od metra, a potem szukać i zagłębiać się w kolejnych książkach. Jestem jej ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pierwszy rzut sięgnę po "oryginalne" Metro by nie ocenić za wysoko "podrób", które nie da się ukryć są trochę wtórne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O nie, lepiej żeby nikt nie zaczynał przygody z serią od tej książki. Jeszcze się zniechęci;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz