"Śmierć króla Artura" Peter Ackroyd

Tytuł Śmierć króla Artura
Autor Peter Ackroyd
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Data wydania 2014
Stron 465
Któż nie zna legendy o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu? Ich przygody stanowiły kanwę licznych książek i filmów przygodowych, wystarczy wspomnieć świetną trylogię Bernarda Cornwella czy głośną ekranizację z Keirą Knightley i Clivem Owenem. Współczesne wersje coraz bardziej odbiegają jednak od pierwotnej wersji arturiańskiej legendy, dlatego też najnowsza książka Petera Acroyda to tak istotny powrót do źródeł mitu.

Jak dotąd najbardziej znanym i najobszerniejszym zbiorem średniowiecznych opowieści o Arturze i towarzyszących mu rycerzach jest powstała w drugiej połowie XV wieku „Śmierć Artura” (Le Morte d'Arthur) autorstwa Thomasa Malory’ego. Liczący ponad osiemset tekst jest dla współczesnego czytelnika niemalże nie do przegryzienia, mimo kryjącej się pod przytłaczającą ilością opisów potyczek fascynującą historią. „Śmierć króla Artura” Acroyda to nic innego jak uwspółcześniona wersja pracy Malory’ego, nieco skrócona i przebudowana. Autor zaznacza na wstępie, że nie dokonał sztywnego przekładu, wymienia także zmiany, jakie wprowadził, warto jednak zaznaczyć, że udało mu się w pełni zachować klimat i styl średniowiecznego romansu rycerskiego.

Książka została podzielona na sześć części – Opowieść o królu Arturze, Przygody sir Lancelota z Jeziora, Tristana i Izoldę, Historię Świętego Graala, Lancelota i Ginewrę oraz Śmierć Artura, a te z kolei składają się z krótszych rozdziałów. Na ich kartach pojawiają się najsłynniejsze postaci związane z arturiańską legendą, oczywiście Artur, Lancelot i Ginewra, a także Merlin, Pani Jeziora, Galahad i Morgana le Fay. Osobną część stanowią losy miłości Izoldy i Tristana, odbiegające nieco od tych poznawanych na lekcjach w szkole średniej.

Ackroyd bazuje na piętnastowiecznym romansie, z tego też względu snuta przez niego opowieść pełna jest chrześcijańskiej symboliki, a dla opisywanych przez niego rycerzy najważniejsze jest wierne trzymanie się kodeksu. Damy traktuje się z najwyższymi honorami, przeciwnikowi zawsze daje się szansę obrony, a modlitwom rycerze poświęcają niemal tyle samo czasu co potyczkom. Jednocześnie w tę wyidealizowaną wizję świata wplecione zostały elementy magiczne, które uosabiają przede wszystkim Merlin oraz Pani Jeziora, a także powszechność i łatwość w nawiązywaniu romansów między rycerzami a damami, często zamężnymi. Legendy arturiańskie, a tym samym książka Acroyda, to niewątpliwie interesujący przykład splecenia pogańskich, celtyckich mitów z chrześcijańską otoczką, bez której nie miałyby racji bytu w realiach średniowiecza.

Ponadto polskie wydanie zostało opatrzone posłowiem tłumaczki, Doroty Guttfeld, w której można znaleźć kilka dodatkowych słów wyjaśnienia na temat pierwszego wydania tekstu Malory’ego oraz jego interpretacji w wykonaniu Acroyda. Dużym ułatwieniem dla czytelników nie orientujących się w terminologii i kulturze brytyjskiej jest dołączony podrozdział poświęcony objaśnieniom niektórych wątków, postaci oraz zestawienie różnych form imion bohaterów tego eposu.

Nazwisko Petera Ackroyda na okładce praktycznie zawsze gwarantuje wyśmienitą, a przy tym jak najbardziej merytoryczną pracę. Nie tak dawno polscy czytelnicy mogli podziwiać doskonałe kompendium wiedzy o Londynie jego autorstwa („Londyn. Biografia”), teraz pisarz oczarowuje odświeżoną wersją legendy arturiańskiej. Dla miłośników historii i kultury Wielkiej Brytanii jego książki to pozycja obowiązkowa. Serdecznie polecam!

Recenzja napisana dla portalu DużeKa.

Komentarze

  1. Nie wiem czy jestem całkowicie przekonana co do tej lektury, nie wiem czy gatunek zbytnio by mi podszedł, ale dopóki nie spróbuję to się nie dowiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dla miłośników historii i kultury Wielkiej Brytanii jego książki to pozycja obowiązkowa" - Zostałam uświadomiona, że dopuściłam się ogromnego zaniedbania, dzięki Ci! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że to troszkę zalatuje romansem, ale akurat takim jak lubię - średniowiecznym i honorowym, a nie takimi współczesnymi bzdurami ;P To może być niezła książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano honorowi ci rycerze byli, ale i białogłowy zdarzyło im się sieknąć mieczem, spodoba Ci się :P

      Usuń
    2. Bo to pewnie zła kobieta była ;)

      Usuń
  4. Powrót do źródeł- tak to może być interesujące, może się skusze na średniowieczny romans w takim wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obie książki Ackroyda to dla mnie po prostu pozycja obowiązkowa!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze - akurat ta historia nigdy mnie nie fascynowała...;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O królu Arturze to ja mogę czytać i czytać :)

    Pozdrawiam, naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz