"Ksin. Początek" Konrad T. Lewandowski

Tytuł Ksin. Początek
Cykl Saga o kotołaku
Tom 1

Autor: Konrad T. Lewandowski

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Data wydania 2014

Stron 368
Kim - a właściwie czym - jest wilkołak, wie każde dziecko. A co z kotołakiem? Sama nazwa sugeruje, że to stworzenie tego samego typu, tyle tylko że przybierające postać kota. Jednak Ksin, główny bohater cyklu książek autorstwa Konrada T. Lewandowskiego ma w sobie coś więcej niż tylko drapieżną bestię przechodzącą metamorfozę przy pełni księżyca…

Kotołak Ksin pojawił się po raz pierwszy na polskiej scenie fantastycznej lekko ponad dwadzieścia lat temu i zyskał uznanie i sympatię czytelników. Zachodzę teraz w głowę, jak to się stało, że wcześniej o nim nie słyszałam – podejrzewam, że wznowienie serii mogłabym wtedy odebrać nieco inaczej. „Ksin. Początek” jest bowiem poszerzoną wersją historii opublikowanej przed dwiema dekadami, prequelem ujawniającym niezwykłe pochodzenie tytułowego bohatera.

Książka podzielona została na dwie linie fabularne, które przeplatają się mniej więcej co drugi rozdział. W pierwszej poznajemy Ksina, który po śmierci swojej opiekunki, postanawia opuścić leżącą w leśnych ostępach chatę i wyruszyć ku ludzkim siedzibom. Druga opowiada historię pięknej, kapryśnej Aspai, córki uszlachconego kupca, która postanawia wziąć swój los we własne ręce, co w jej mniemaniu oznacza ucieczkę z domu, by zobaczyć Puszczę Upiorów i zamieszkujące ją potwory.

Lewandowski stworzył intrygujący, mroczny świat zamieszkany przez stwory pochodzące od nieokreślonego bliżej Onego. Strzygi, wampiry, ghule i wilkołaki to jedynie drobna część bogatej mozaiki różnorodnych potworów, których głównym celem jest dobranie się do świeżej, ludzkiej krwi i mięsa. Ciekawym uzupełnieniem książki jest załączony na końcu bestiariusz zawierający opisy wszystkich występujących w powieści stworów.

Ksin wyróżnia się na tle innych tworów Onego nie tylko swoim niezwykłym pochodzeniem, ale również tym, że potrafił zwalczyć wypełniającą go nienawiść do świata i zachować pełną świadomość podczas przemiany. Nie ma też najmniejszych oporów przed usuwaniem z tego świata całego mrocznego tałatajstwa, zwłaszcza jeśli może na tym zarobić. Wprawdzie w pierwszym tomie cyklu nie ma ku temu zbyt wielu okazji, ale całość zapowiada się naprawdę interesująco.

Zastrzeżenia mam w zasadzie dwa. Po pierwsze, postać niejakiego Tagero zaskakująco szybko i bez większego uzasadnienia ewoluuje z podrzędnego, wędrownego kuglarza ku magowi  o wiedzy i umiejętnościach godnych najwybitniejszego faceta tej profesji. Pozostaje się zastanawiać, dlaczego człowiek obdarzony tak potężną mocą wiódł uprzednio życie nic nie znaczącego magika, którego szczytem marzeń i osiągnięć było zabawianie bogaczy przy obiedzie tanimi iluzjami. Wszystko wskazuje więc na to, że wcześniej ich nie miał, a potem pewnego dnia nagle zdobył. Mało to wiarygodne.

Po drugie, nie przekonał mnie wątek Ksina i Hanti, a fragmenty o okolicznościach ich poznania, a potem o gorących bądź też romantycznych tête-à-tête były chyba najsłabszymi w powieści. Sama Hanti w zamierzeniu miała być prawdopodobnie niezależna i niepokorna, w efekcie końcowym wyszła natomiast niezmiernie irytująca. Poza tym jej romans z Ksinem nieustannie nasuwał mi skojarzenia z naiwnymi powieścidełkami dla nastolatek.

Całość prezentuje się jednak na tyle ciekawie, że jestem w stanie przymknąć oko na te niedociągnięcia. Postać Ksina jest ciekawa i oryginalna, dlatego żałuję, że poznałam go dopiero teraz. Opowieść o kotołaku powinna się spodobać zwłaszcza nastoletnim fanom fantastyki, chociaż starszym także może przypaść do gustu, czego sama jestem przykładem.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

Komentarze

  1. Lubię czytać oryginalne książki fantastyczne, bardzo mnie zaciekawiłaś tą książką,o której nie miałam bladego pojęcia, kotołak wydaje się ciekawym tworem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha!
    Czyli nie tylko mnie metamorfoza Tagero wydała się dziwna. A jak Ci się podoba najemnik, który ma zawsze szczęście? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze bym przełknęła tę metamorfozę, gdyby trwała kilka lat, a tutaj to była kwestia tygodni czy miesięcy, więc faktycznie wiarygodność tego faktu podupadła.
      Natomiast najemnik jakich wiele, chyba oglądałam za dużo amerykańskich filmów, bo mnie to jakoś nie gryzie ;)

      Usuń
  3. O. Dziwna książka, ale fajnie czasem sięgnąć po coś tak...no właśnie, dziwnego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłam już parę razy na ten tytuł i jestem nim zaintrygowana. Też nie spotkałam się z nim w poprzednim wydaniu, choć może wtedy byłam trochę za młoda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teoretycznie też, choć pluję sobie w brodę, że mi się potem w oczy nie rzuciło...

      Usuń
  5. Hmm, brzmi całkiem interesująco. Będę miała ten tytuł na oku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwracasz uwagę na te same minusy, co przed chwilą czytałam w opinii Sylwii Węgielewskiej. Jednak mimo wszystko, że książka ma te minusy to jednak mnie do niej ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerknęłam do Sylwii, jak widzę, mnie książka bardziej przypadła do gustu niż jej, ale faktycznie te same rzeczy nas w niej uwierały. Myślę, że spokojnie możesz dać jej szansę, bo mimo niedociągnięć sam stworzony przez autora świat jest niezły :)

      Usuń
    2. Świat jest ok - o czym sama u siebie zresztą napisałam. Te wszystkie potwory Onego itd - to jest naprawdę fajne :)

      Usuń
  7. Fantastyka to coś dla mnie. Ten tytuł już od jakiegoś czasu figuruje na mojej liście "Do przeczytania" i mam nadzieję, że niedługo uda mi się go z niej skreślić. Mimo wspomnianych przez Ciebie wad (które notabene przewijały się już przez kilka recenzji), bardzo mnie do niej ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wspomniałam powyżej, ciekawie przedstawiony świat rekompensuje niedociągnięcia fabularne, więc śmiało sięgaj :)

      Usuń
  8. O nie, wilkołaki mnie nie kręcą :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam ochotę poznać tę powieść, ale po syfie jaki autor zrobił na blogu Sylwii i jak wulgarne, pełne przekleństw komentarze publikuje na facebooku, na pewno tego nie zrobię. To jest najlepszy przykład jak autor sam sobie szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko jedyna... przejrzałam jego wypowiedzi i szczęka mi opadła. Jak można w ten sposób traktować innych ludzi?

      Usuń
    2. Myślałam, że mnie potraktował ostro... Ale jak zobaczyłam komentarze na jego profilu FB skierowane do Tetiisheri (Czytadła Tetiisheri) to mi normalnie słów zabrakło....

      Usuń
    3. Dno i sto metrów mułu w wykonaniu tego faceta. Dziwię się tylko, że niektórzy go bronią, ale niestety głupich nie sieją jak to mówią.

      Usuń
    4. Dziewczyny, osobiście jestem zażenowana zachowaniem tego Pana. Książki jego, omijam szerokim łukiem.

      Usuń
    5. Ja miałam książkę wziąć do recenzji, ale jak spojrzałam na różne wpisy i nie ukrywajmy wyjątkowo chamskie wręcz bluzgi autora w stronę blogerek, ale nie tylko, dam sobie spokój.

      Usuń

Prześlij komentarz