"Jaskiniowiec" Jørn Lier Horst (recenzja przedpremierowa)

Co pewien czas wydawnictwa raczą nas zapowiedziami powieści autorów, którzy mają okazać się „kolejnymi Larssonami” lub następczyniami Camilli Lackberg. Tym razem pojawił się „nowy Jo Nesbø” i jego powieść określona mianem „Najlepszego norweskiego kryminału roku 2012”. Chodzi oczywiście Jørna Liera Horsta i jego „Jaskiniowca”, którego premiera będzie miała wprawdzie miejsce dopiero 10 września, ale o którym już zrobiło się dosyć głośno.

Do pewnego stopnia rozumiem, dlaczego niemal każdy nowy na polskim rynku skandynawski autor porównywany jest z tymi, którzy zdobyli już zaufanie i uznanie czytelników. Jednak (jak zwięźle, ale trafnie stwierdziła to AnnRK) „Horst to nie Nesbø, Nesbø to nie Horst”. Owszem, pochodzą z tego samego kraju. Owszem, piszą kryminały. Owszem, wychodzi im to doskonale. I właściwie to by było na tyle.

„Jaskiniowiec” wchodzi w skład cyklu o Williamie Wistingu, policjancie ze stosunkowo niewielkiego norweskiego miasteczka Larvik. Książkę otwiera scena odnalezienia zwłok niejakiego Viggo Hansena, jednego z sąsiadów głównego bohatera. Nic nie wskazuje na ingerencję osób trzecich, mężczyzna został znaleziony we własnym salonie przed nadal włączonym telewizorem. Problem w tym, że zmarł… cztery miesiące wcześniej. W tym czasie nikt nie zauważył jego nieobecności, anonimowy człowiek żyjący na uboczu okazał się tak samotny, że nawet jego śmierć przeszła niezauważona. Córka Wistinga, Line, postanawia napisać artykuł na jego temat, by zwrócić uwagę społeczeństwa na postępującą znieczulicę i obojętność wobec drugiego człowieka. W związku z tym rozpoczyna śledztwo mające na celu odkrycie, jakim człowiekiem był Hansen.


W tym samym czasie jej ojciec skupia się już na znacznie bardziej skomplikowanej sprawie – podczas wycinki drzew zostają znalezione zwłoki mężczyzny, które, jak się okazuje, również czekały na odnalezienie kilka miesięcy. Tym razem jednak ewidentnie policja ma do czynienia z morderstwem, a ślady sugerują, że zamieszany jest w nie seryjny morderca, po którym słuch zaginął blisko dwadzieścia lat wcześniej.

Policyjne dochodzenie i dziennikarskie śledztwo trwają jednocześnie i pozornie niezależnie od siebie, czytelnik jednak dość szybko może zorientować się, że obydwie sprawy są ze sobą powiązane. Trudno tylko uchwycić, co naprawdę je łączy. Horst myli tropy, ujawnia fragmenty informacji, na podstawie których można  wysnuć wnioski, które po kilku lub kilkunastu rozdziałach okazują się całkowicie błędne. Do samego końca nie potrafiłam wskazać mordercy, choć ten wcale nie stał w całkowitym cieniu. I właśnie to bardzo cenię sobie w kryminałach – trudne do odgadnięcia, a jednocześnie wiarygodne rozwiązanie zagadki.

Jednocześnie, co charakterystyczne dla pisarzy skandynawskich, znaczna część fabuły poświęcona jest zagadnieniom społecznym. W tym przypadku, problem dotyczy nie tylko społeczeństwa krajów północnej Europy, ale jest znacznie bardziej uniwersalny. Postępująca anonimowość i znieczulica w równej mierze dotykają Norwegię, jak i Wielką Brytanię czy Polskę. I nie chodzi tu tylko o brak zainteresowania obcym człowiekiem, który potrzebuje pomocy, ale o osoby, które przynajmniej teoretycznie są nam znane. Chyba każdy z nas ma w swoim otoczeniu przynajmniej jednego Viggo Hansena, człowieka samotnego, trzymającego się na boku, o którym przypomina się sobie dopiero, gdy przypadkiem na nas wpadnie.

Ciekawostką może być fakt, że jeden z głównych wątków powieści oparty został na serii morderstw i zaginięć młodych kobiet w Kanadzie, zwanych „Highway of tears murders”. Według oficjalnych danych na jednej z krajowych dróg na przestrzeni niecałych czterdziestu lat zaginęło osiemnaście kobiet, nieoficjalnie mówi się o ponad czterdziestu. Zwłoki niektórych z nich zostały odnalezione, los większości pozostaje nieznany. Autor nie ukrywa inspiracji tą historią i muszę przyznać, że bardzo osnuł wokół niej fabułę „Jaskiniowca”. 

Horst ma wszelkie zadatki na to, by podbić serca polskich miłośników skandynawskiego kryminału - dopracowaną fabułę, oryginalny pomysł inspirowany prawdziwą sprawą i świetny warsztat. I mam przeczucie, że za kilka lat nowych autorów będzie promować się hasłem „nowy Horst”.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.

Komentarze

  1. Wobec takiej recenzji muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że jest coś specyficznego w skandynawskich klimatach, co wciąga jak narkotyk:) Seria naprawdę zapowiada się interesująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę coś w nich jest, mimo że szał na skandynawskie kryminały mija, to nadal są według mnie jednymi z najlepszych :)

      Usuń
  3. Czekam na paczkę z książkami jak na szpilkach, bo właśnie w niej będzie "Jaskiniowiec", a przynajmniej powinien być. Zainteresowała mnie ta książka bardzo, na tyle, że jakoś spróbuję przełknąć fakt, że to już 9 część cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to 9 tom cyklu, ale nie wpływa to w ogóle na odbiór książki, więc spokojnie możesz po niąsięgać :)

      Usuń
  4. Do mnie książka przyjedzie dopiero w przyszłym tygodniu. Ciekawe jak ja odbiorę.Zachęta drugi Nesbo działa na mnie średnio. Tzn. bardzo lubię książki Nesbo, ale mam dosyć tych porównań, taki jak X, drugi Y.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dany pisarz nie ma wpływu na to, jak go reklamują, a obecnie mam wrażenie, że każdego nowego na rynku autora reklamuje się właśnie porównując go do starych wyjadaczy...

      Usuń
  5. Poza Larssonem nie miałam styczności z innymi skandynawskimi "kryminalistami", choć oczywiście słyszałam o nich niemało. Lubię kryminały, zwłaszcza takie, gdzie coś się z czymś wiąże, coś przeplata, a do tego istnieje jeszcze jakieś tło. Kryminały to dobra rozrywka i gimnastyka mózgu dla kanapowego detektywa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, u mnie klasyk gatunku, Larsson, nadal stoi nieprzeczytany na półce, aż mi trochę wstyd...

      Usuń
  6. Brzmi zachęcająco. Pewnie się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jako, że nie czytam kryminałów, nie jestem zbytnio do niej przekonana. Co do skandynawskich autorów, chyba moją przygodę lepiej zacznę z Nesbo, by pokochać od pierwszego wejrzenia kryminały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nesbo i Horst piszą w odmienny sposób, ale obydwaj piszą świetnie, więc właściwie równie dobrze możesz zacząć od "Jaskiniowca".

      Usuń
  8. Czy to jest ten autor, którego wydawanie zaczyna się bodajże od dziewiątej książki z całej serii? Nie rozumiem tego, tak samo jak nachalnego promowania jednych autorów przez porównywanie ich z innymi.
    A tak na marginesie, to sama powieść może się okazać bardzo interesująca;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to dokładnie ten sam :) ALe wydawanie serii od środka albo końca nie jest tylko polską przypadłością. O ile dobrze kojarzę, tę samą serię w Wielkiej Brytanii albo w Stanach wydano od tomu szóstego. Nie mam pojęcia, dlaczego tak siędzieje...
      A samego Jaskiniowca naprawdę polecam :)

      Usuń
  9. Ciekawa recenzja! zdecydowanie wyostrza apetyt na ten nowy norweski kryminał :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może się skuszę, zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam jeden z poprzednich kryminałów z tej serii, był całkiem niezły. "Jaskiniowiec" jeszcze się po niemiecku nie ukazał, ale mam polską wersję i właśnie zabieram się do czytania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, co o niej napiszesz (bo mam nadzieję, że napiszesz? :))

      Usuń
  12. Nie sądzę - Nesbo raczej nie pobije, ale prawdopodobnie i tak sprawdzę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź, sprawdź, choć uprzedzam, że w przeciwieństwie do Jo, tutaj mało przemocy jest :P

      Usuń
  13. Nie słyszałam wcześniej o tym autorze, ale zachęciłaś mnie do tej książki. Z chęcią bym chciała przeczytać ją już, właśnie teraz :) Uwielbiam kryminały, zwłaszcza skandynawskie, a z tego co piszesz ten zawiera wszystko to, co kocham w tym gatunku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłaś nie słyszeć, bo dopiero wkracza na polski rynek :)

      Usuń
  14. Czytałam wcześniej na kilku blogach o tej książce, opinie równie pozytywne i zachecające jak twoja. A że ja lubię skandynawskie kryminały... to wiadomo ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra, może jestem ignorantką, ale dopiero u Ciebie o niej przeczytałam. Ale zaciekawiłaś mnie tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz