"Bridget Jones. W pogoni za rozumem" Helen Fielding

Ach ta Bridget! Na fali sentymentu kilka dni temu sięgnęłam po pierwszy tom jej przygód (o wrażeniach z lektury pisałam tutaj), a skoro powiedziało się A, przyszła kolej na B, które w tym przypadku objawiło się drugą częścią dziennika niepoprawnej Brytyjki o wiele mówiącym podtytule „W pogoni za rozumem”.

Główna bohaterka rozpoczyna swój kolejny pamiętnik niecały miesiąc po wydarzeniach przedstawionych w pierwszym tomie. Wszystko wskazuje na to, że w końcu osiągnęła upragnioną stabilizację. Rzuciła pracę w wydawnictwie, rozpoczęła nową – tym razem w telewizji - i nie jest już singielką. Ale jak długo potrwa ten stan? Bridget szybko przekonuje się, że znacznie łatwiej jest zdobyć faceta niż utrzymać go przy sobie, zwłaszcza jeśli głowę ma się przeładowaną „dobrymi” radami z poradników na temat relacji damsko-męskich.

Drugi tom przygód panny Jones wita czytelnika tym samym, świetnym humorem, co część pierwsza. Rozważania głównej bohaterki na temat jej wybranka oraz mężczyzn w ogóle, problemów związanych z wagą i nadużywaniem alkoholu oraz apodyktyczną, a jednocześnie szaloną matką, bawią do łez. Niestety w okolicach połowy książki (a trzeba wspomnieć, że objętościowo jest ona większa od „Dziennika…”) następuje pewne „zmęczenie materiału”. Bridget pakuje się w te same kłopoty, nie uczy się na własnych błędach i całość zalatuje nieco odgrzewanym kotletem. Na szczęście nie na długo, ponieważ po kolejnych kilkudziesięciu stronach, fabuła na nowo staje się ciekawa i lektura już do końca sprawia czystą przyjemność. Co kilkanaście stron dosłownie ryczałam ze śmiechu i jestem pewna, że nawet największy ponurak wymięknie dochodząc choćby do kartek świątecznych wypisywanych przez bohaterkę pod wpływem promili.

„Bridget Jones: W pogoni za rozumem” to książka lekka i przyjemna, a jednocześnie stanowi swoistą satyrę na współczesny wielkomiejski styl życia i relacje międzyludzkie. Choć nie brak tu humoru, miejscami można poczuć smak goryczki, gdy okazuje się, że każdy związek pokazany w powieści boryka się z problemem wierności partnera. Zdrada przybiera różnorodne formy – od gorących flirtów do porzucania partnera. Niektórzy bohaterzy schodzą się i rozchodzą średnio co kilka tygodni i raczej kiepsko to świadczy o ludziach.

Mimo to perypetie Bridget to doskonałe lekarstwo na nudę i zły humor, a jednocześnie pozwalają utożsamić się z bohaterką w nawet najbardziej karkołomnych sytuacjach. Ile z nas zadręczało się krzywym spojrzeniem i snuło wielogodzinne dysputy z przyjaciółkami, roztrząsając każde wypowiedziane przez faceta słowo. Ile wciskało się w [czytający to Panowie proszeni są o przeskoczenie do kolejnego akapitu] paskudnie wyglądającą, ale skuteczną bieliznę wyszczuplającą? Ile chciało ukatrupić blond-lalę (kolor włosów jest w sumie nieważny) robiącą słodkie oczy do naszego mężczyzny? I ile sięgnęło przynajmniej po jeden poradnik w stylu „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”?

Podsumowując, w porównaniu z pierwszym tomem powieść jest nieco słabsza, ale nadal zapewnia świetną rozrywkę i skutecznie potrafi poprawić humor. Wspaniale sprawdza się jako niewymagający „odmóżdżacz” po ciężkim dniu!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka

Komentarze

  1. Akurat wyjątkowo bardziej lubię Bridget w wydaniu filmowym niż książkowym... nużyły mnie jej kilogramy i "sztachy" papierosa;) Mam nadzieję, że zobaczę i kolejny odcinek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wolę tę książkową, choć ze względu na film, zawsze ma ona dla mnie wygląd Renee :)

      Usuń
  2. Bridget - zawsze i wszędzie! Mój pewny poprawiacz humoru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy pewnie kiedyś przeczytam, a nad drugim pomyślę, w zależności, jak mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że jak zaczniesz tom pierwszy to od razu skończysz na trzecim :)

      Usuń
  4. To teraz czekam na wrażenia z trzeciego tomu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja czekam na trzeci tom, bo jestem go bardzo ciekawa :)

      Usuń
  5. Bardzo lubię Bridget i mam ochotę na ostatni tom, ale zaczekam na Twoją recenzję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się więc szybko przeczytać go i opublikować wrażenia z lektury :)

      Usuń
  6. Zgadzam się z tobą, że w porównaniu do jedynki, ta jest słabsza. I trochę naciągana. Ale i tak Bridget to Bridget. Jak tu jej nie kochać, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna propozycja rozrywki, do której zawsze warto powrócić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie i regularnie wprowadzam to w życie :)

      Usuń

Prześlij komentarz