"Bridget Jones. Szalejąc za facetem" Helen Fielding

Bridget Jones powraca w nowej odsłonie. Roztrzepana trzydziestokilkulatka zmienia się w kobietę po pięćdziesiątce, matkę dwójki dzieci i… wdowę. Co zostało ze zwichrowanej maniaczki poradników randkowych, którą poznaliśmy w „Dzienniku…” i „Pogoni za rozumem”? Wbrew pozorom i okolicznościom bardzo wiele.

Po dziesięciu latach szczęśliwego małżeństwa, Bridget dosięga niespodziewany cios - Mark Darcy ginie w wypadku, a na nią samą spada ciężar samotnego macierzyństwa i rozpaczy po utracie największej, o ile nie jedynej, miłości życia. Skupiona na wychowaniu malutkich dzieci i radzeniu sobie z samotnością oraz tęsknotą za Markiem, zaniedbuje się i nie myśli o przyszłości. I tak mija kolejnych pięć lat. Potem, za sprawą niestrudzonych przyjaciół – Toma, Jude i Talithy – Bridget wychodzi z kokonu, który sama utkała i na nowo postanawia cieszyć się życiem. I to tak dalece, że... wplątuje się w romans z trzydziestolatkiem, szaleje na Twitterze i postanawia zostać autorką scenariuszy filmowych.

Czy dopisywanie po latach kolejnej części do historii, która zdawała się zakończona, nie jest tyko odgrzewaniem starego kotleta, by zarobić na niesłabnącej popularności Bridget Jones? W pierwszej chwili pomyślał tak chyba każdy czytelnik. Biorąc do ręki „Szalejąc za facetem” z jednej strony byłam szalenie ciekawa, jak potoczyły się losy jednej z moich ulubionych bohaterek, a z drugiej obawiałam się, że będzie to opowieść naciągana i pisana na siłę. Nic z tego! Helen Fielding po raz kolejny udowodniła, że posiada prawdziwy talent do snucia lekkich i zabawnych historii, zapewniając mi tym samym kilka godzin czystej rozrywki.

Mimo upływ lat Bridget niewiele się zmieniła – nadal jest roztrzepana, nieustannie przeżywa emocjonalny rollercoaster i nie radzi sobie z utrzymywaniem normalnych relacji z mężczyznami nie wpadając przy tym w paranoję i panikę. Niektórzy mogliby jej zarzucić, że przekroczywszy pięćdziesiątkę, powinna się w końcu wyciszyć i skupić na innych wartościach oraz wychowaniu dzieci (wbrew wszelkim obawom, Bridget jest naprawdę dobrą matką). Nie zgadzam się z tym. Jeśli ktoś jest postrzelony w wieku trzydziestu pięciu lat, szansa, że zmieni swój charakter w ciągu następnej dekady czy dwóch jest naprawdę niewielka. A poza tym, chociaż romans z trzydziestoletnim ciachem to może delikatna przesada, to czy kobieta niezależnie od wieku nie ma prawa do szczęścia i przyjemności?

W powieści nie brak fragmentów, przy których parskałam ze śmiechu jak szalona, jak przy „starej, dobrej Bridget” – jej twittowanie, próby bycia na czasie, zdobycia popularności i przepychanki z Idealnymi Matkami w szkole dzieci są rozbrajające. Jednak do trzeciego tomu zakradły się także nuty poważne, nieco przygnębiające. Rozpacz głównej bohaterki po stracie Marka jest szczera, tęsknota za nim i poczucie winy, że stara się ułożyć sobie życie na nowo, dopada ją  często mimo upływu lat.

Podsumowując, Bridget nadal bawi i pozostaje lekiem na zły nastrój. Mimo wcześniejszych obaw, uważam, że „Szalejąc za facetem” to dobra kontynuacja, choć wyszłoby jej na lepsze odchudzenie o kilkadziesiąt stron. Jeśli polubiliście Bridget Jones dzięki „Dziennikowi…” oraz „W pogoni za rozumem”, bez obaw możecie sięgnąć po trzeci tom, z pewnością Was nie rozczaruje.

Przeczytaj także recenzji poprzednich tomów:
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka

Komentarze

  1. Uznaję więc, że to coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Bridget i koniecznie książkę muszę przeczytać, acz liczę się z tym, że nie będzie to taka euforia, jak przy I cz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, euforii nie ma, ale za to jest nadal dobra porcja satysfakcjonującej lektury

      Usuń
  3. Bardzo, ale to bardzo chcę to przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W pełni zgadzam się z Twoją opinią. :) Książka fajna, czyta się szybko, ale zbyt długa jak na czytadło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z środka wyrzuciłabym 150 stron i by było dużo lepiej :)

      Usuń
  5. Trochę trudno przekonac mi się do tej książki. Chyba niekoniecznie chcę się pogodzić z faktem że nawet Bridget się starzeje.... Choć kto wie, może jeszcze kiedyś się skuszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet Bridget nie jest nieśmiertelna... Ale za to uroczo radzi sobie z upływem czasu :)

      Usuń
  6. Chętnie przeczytam, choć szkoda, że autorka zabiła Marka. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no szkoda, bardzo go lubiłam... Ale wydaje mi się, że w inny sposób nie miałaby dobrego pomysłu na fabułę i nowe perypetie Bridget.

      Usuń
  7. A ja właśnie chyba podziękuję - bez Darcy'ego to już nie będzie to samo :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo to nie jest, ale czyta się nadal bardzo dobrze :)

      Usuń
  8. Ja się chętnie dowiem co u Bridget słychać :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam szczerze, że nigdy nie mogłam zrozumieć kultu, który otacza te książki... Dla mnie nie ma w nich nic specjalnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kultem bym tego nie nazwała, ale dla mnie to jeden z najlepszych odmóżdżaczy i gwarancja relaksującej lektury nawet za 3 czy 4 razem :)

      Usuń
  10. Uwielbiam szaloną i nietuzinkową Bridget. Nie mogę doczekać się, kiedy w moje ręce wpadną jej najnowsze przygody. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zacznę od pierwszego tomu, ale nie wiem, kiedy znajdę na niego czas.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz