"Assassin's Creed: Czarna Bandera" Oliver Bowden

Tytuł Assassin's Creed: Czarna Bandera
Cykl Assassin's Creed

Tom 6
Autor: Oliver Bowden
Wydawnictwo Insignis
Rok wydania 2014

Stron 448
„Czarna bandera” to szósty tom cyklu opartego na grze „Assassin’s Creed”, kultowym już produkcie firmy Ubisoft. Bieżąca część to powieściowa adaptacja „Assassin’s Creed IV. Black Flag”, pod względem chronologicznym można ją jednak traktować jako prequel „AS Porzuceni”.

Powieść przyjmuje formę opowieści snutej przez Edwarda Kenwaya, ojca Haythama, którego dziennik stanowił podstawę piątego tomu. Poznajemy go jako nierozważnego, egoistycznego młokosa ogarniętego żądzą zdobycia sławy i bogactwa. Zwerbowany na korsarski statek, porzuca rodziców i świeżo poślubioną żonę, by szukać szczęścia na morzu. Jednocześnie na skutek zbiegu okoliczności, a częściowo w konsekwencji własnej arogancji i chciwości, zostaje wciągnięty w walkę między asasynami i templariuszami.

Tym razem Oliver Bowden przenosi nas do XVII wieku w Złotą Erę Piractwa, gdy wpierw korsarska, a następnie piracka brać osiągnęła największe wpływy. W powieści nie brak burzliwych rejsów, pirackich miast, poszukiwań legendarnych skarbów, abordaży i zwykłych bijatyk. Zabrakło mi w niej jednak… asasynów. Konflikt między nimi a templariuszami dotyczy tym razem prób odnalezienia Obserwatorium oraz Mędrca, który jako jedyny jest w stanie znaleźć do niego drogę. Można odnieść wrażenie, że wątek ten jest odsunięty na bok, zyskuje na znaczeniu dopiero w ostatniej części książki.  Bliżej jej do „Piratów z Karaibów” niż głównego przesłania AC.

„Czarna bandera” to powieść, która przypadnie do gustu przede wszystkim fanom gry, stanowi bowiem jej dobrą adaptację. Nie da się jednak ukryć, że oceniając ją tylko z punktu widzenia czytelnika, który liczy na pasjonującą lekturę, nie do końca spełnia pokładane w niej nadzieje, zwłaszcza po bardzo dobrych „Porzuconych”. Podczas lektury często można odnieść wrażenie, że główny bohater zalicza pewne misje, spotyka określonych bohaterów  tylko w celu uzyskania danych informacji lub zdobycia jakiegoś przedmiotu.

Ze względu na pierwszoosobową narrację to właśnie Edwarda Kenwaya poznajemy najlepiej. Szczerze mówiąc, trudno jest go polubić, ponieważ ze względu na swoją obsesję zdobycia bogactwa, przynosi swoim najbliższym tylko nieszczęście. Bez większych skrupułów porzucił żonę i rodziców, by gonić za mrzonkami, nie doceniając tego, co miał. I choć twarde życie na pokładzie kolejnych statków uczy go nieco pokory, zmienia swoje priorytety dopiero po wielu latach.

Niestety, Edward to jedyna postać, która ma w miarę wiarygodnie przedstawiony rys psychologiczny. Nie oczekiwałam wprawdzie dogłębnie przeprowadzanych analiz wszystkich kolejnych postaci, cykl AC skupia się w końcu przede wszystkim na akcji, jednak pobieżne potraktowanie wszystkich pozostałych bohaterów pogłębia wrażenie oglądania gry komputerowej na stronach książki. Kilka postaci jest naprawdę interesujących (jak np. dwie parające się piractwem kobiety, w tym jedna w męskim przebraniu, czy też mentor Edwarda, zwany Czarnobrodym) i uważam, że powieść znacznie by zyskała, gdyby poświęcono im więcej uwagi. Niemniej jednak na plus należy policzyć autorowi, że dobrze oddał atmosferę towarzyszącą pirackiej załodze. Niepokornego ducha, pogoń za złotem i przygodą, a przede wszystkim umiłowanie wolności.

Podsumowując, choć nie można narzekać na brak akcji i dynamiczną fabułę, tym razem Oliver Bowden mnie nie zachwycił. „Czarną banderę” mogę jednak polecić fanom gry, dla których będzie ona stanowiła ciekawe uzupełnienie historii znanej już z rozgrywki.

Moja ocena:
Jako adaptacja gry: 5/6
Jako „zwyczajna” książka: 3+/6

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję AIM Media

Komentarze

  1. Muszę kiedyś ogarnąć tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki z serii AC biorę w ciemno, z tego względu, że uwielbiam grę :) Giercowałam we wszystkie części, oprócz najnowszego Black Flag ;) Co się zaś tyczy książek, to... mam je wszystkie, aczkolwiek jeszcze nieprzeczytane. Ale jak siądę, to może się zdarzyć tak, że ciągiem serię pochłonę, a co! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie miałam okazji grać i poznaję świat AC z książek i opowieści graczy :)

      Usuń
  3. Wiesz co - zauważyłam, ze podobają mi się lektury w których nie lubię głownych bohaterów, bo są tacy irytujący, że wzbudzają we mnie jakieś odczucia, a o to przecież chodzi w literaturze. Nie zawsze musimy odbierać ich jako bóstwa. Ze względu na bohatera skusiłabym się na nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, u mnie jest odwrotnie - zdecydowanie wolę lubić bohaterów, choćby byli łajdakami, ale do niektórych trudno mi się przekonać i wtedy lektura nie jest jużtak przyjemna.

      Usuń
  4. W ogóle nie kojarzę tej serii, a gry już w ogóle.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz