"Kroniki Prydainu. Księga Trzech" Lloyd Alexander

Tytuł Kroniki Prydainu. Księga Trzech 
Tytuł oryginału The Chronicles of Prydain.
The Book of Three

Autor Lloyd Alexander
Seria Kroniki Prydainu
Tom 1
Wydawnictwo Filia 
Data wydania 2013-10-15
Można pokusić się o stwierdzenie, że powieści uznawane obecnie za klasykę fantastyki dziecięcej i młodzieżowej powstały w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. To wtedy powstały niezapomniane „Opowieści z Narnii”, na których wychowały się całe pokolenia. Wtedy także narodził się pięciotomowy cykl „Kroniki Prydainu”, niemalże równie znany na Zachodzie co książki C.S. Lewisa, w Polsce jednakże dopiero zdobywający pierwszych czytelników. Nakładem wydawnictwa Filia właśnie ukazała się jego pierwsza część „Księga Trzech”.

Prydain to niezwykła, piękna kraina, która właśnie stanęła w obliczu wielkiego zagrożenia. Tajemniczy i złowrogi Rogaty Król wraz ze swoją świtą szerzy strach i zniszczenie, nie oszczędzając nikogo na swojej drodze. Wskutek zbiegu okoliczności do walki z mocami zła staje Taran, młodszy świniopas marzący o zostaniu wielkim bohaterem, oraz jego niezwykli towarzysze – rezolutna księżniczka Eilonwy, bard ze skłonnością do konfabulacji, zrzędliwy krasnolud bezowocnie ćwiczący sztukę znikania oraz leśny stwór Gurki, myślący przede wszystkim o zaspokojeniu wilczego głodu.

„Kroniki Prydainu” to cykl skierowany do najmłodszych wielbicieli niezwykłych, magicznych opowieści. Chłopcy z pewnością polubią odważnego i popędliwego, a jednocześnie nieco lekkomyślnego Tarana. Z kolei dziewczynki mogą utożsamiać się z równie dzielną Eilonwy, której zabawne, ale i mądre uwagi to wielki plus tej powieści. Także ich towarzysze to mieszanka wybuchowa, której nie sposób nie polubić. Każdy z nich ma w sobie urok i z miejsca wzbudza sympatię. Bard Fflewddur (a teraz ręka do góry, kto wie, jak przeczytać walijskie imiona!) nieodmiennie wywołuje szeroki uśmiech swoimi niezbyt udanymi próbami ubarwienia rzeczywistości. Krasnolud Doli rozczula, zwłaszcza gdy nadyma się jak balonik lub marudzi i pomstuje na wszystkich dookoła (co chyba wszystkie prydaickie krasnoludy mają we krwi). No i jest jeszcze Gurki, który chciałby przerażać, ale w ogóle mu to nie wychodzi.

Jak możemy przeczytać we wstępie, inspiracją do stworzenia Prydainu były dla Lloyda Alexandra walijskie legendy i podania. Warto jednak podkreślić, że była to inspiracja dosyć luźna, bowiem większość postaci i motywów to w głównej mierze wytwór wyobraźni autora, który wprawdzie pełnymi garściami czerpał z mitologii, ale przerabiał ją na własną modłę.

Nie bez przyczyny nawiązałam we wstępie do prozy C.S. Lewisa. Na okładce „Księgi trzech” znaleźć można szumny napis, że jeżeli przypadły Wam do gustu „Opowieści z Narnii” i „Władca pierścieni”, z pewnością pokochacie „Kroniki Prydainu”. W pewnym sensie skojarzenie z prozą Lewisa i Tolkiena jest trafne – mamy tu do czynienia z niezwykłym światem zamieszkanym przez tajemnicze i magiczne stworzenia, książki zostały także napisane w zbliżonym czasie. Niemniej jednak, tego rodzaju reklama może wprowadzać w błąd, bowiem „Kroniki Prydainu” to powieść skierowana przede wszystkim do dzieci w wieku 8+, a nikt mnie nie przekona, że uczeń drugiej klasy szkoły podstawowej będzie w stanie zmierzyć się z dziełami Tolkiena. Działa to także w drugą stronę – dorośli czytelnicy, którzy zaczytywali się w losach Drużyny Pierścienia, raczej nie będą zafascynowani opowieścią dla dzieci.

Wydawnictwo Filia ponownie stanęło na wysokości zadania pod względem wydania książki. Kolorowa, a jednocześnie nieco niepokojąca okładka ze skrzydełkami przyciąga uwagę, a duży i wyraźny druk to ukłon w stronę najmłodszych czytelników. Ponadto na początku powieści można znaleźć mapkę Prydainu wraz z zaznaczonymi miejscami, w których toczy się akcja.

Podsumowując, pierwszy tom „Kronik Prydainu” to interesująca, a jednocześnie mądra opowieść o przyjaźni, odwadze i honorze. Z pewnością będzie to wspaniałe wprowadzenie dzieci w świat fantastyki. Nie wątpię też, że mali czytelnicy będą nią zachwyceni.

Moja ocena: 5/6


Recenzja napisana dla portalu secretum.pl

Komentarze

  1. Wieeeele dobrego słyszłam o tej książce, w niektórych kręgach uchodzi ona nawet za kultową, a że Niemcy jej nie wydali, to ja bardzo chętnie się wokół niej zakrzątnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że gdyby wydano ją u nas dużo wcześniej też stałaby się kultowa. A póki co czekam na kolejne tomy :)

      Usuń
    2. Recenzent nie docenia dzieciarni. Miałem 12 lat jak przeczytałem "Silmarillion". "Władcę pierścieni" pierwszy raz pożarłem jakieś trzy lata wcześniej.

      Usuń
    3. W takim razie jest Pan wyjątkiem od reguły - dla przeciętnego 9-latka "Władca pierścieni" jest zbyt trudna do przeczytania, a tym bardziej do zrozumienia.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Uwielbiam takie młodzieżowe opowieści:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku, bardzo lubię tę książkę :) Mam do niej pewien sentyment, ponieważ to jest moim pierwszym egzemplarzem recenzenckim, ale to tylko tak na marginesie :D
    Zdecydowanie w książkę uwielbiam moją najukochańszą Eilonwy! Jej teksty są takie radosne i mądre, zawsze wywoływały u mnie uśmiech na twarzy. Kilka nawet sobie zapisałam(np. "To niemądre złościć się, że nie możemy zrobić czego, czego po prostu nie możemy zrobić. To jest gorsze niż stawać na głowie, licząc na to, że od tego się urośnie." czy "Uwielbiam patrzeć jak dwoje przyjaciół wita się po długim rozstaniu. To tak, jakby się człowiek budził, a za oknem świeciło słońce.") i schowałam w moim sekretnym pamiętniku :) Mam ochotę wyciągnąć tę dziewczynę z książki i wyściskać z tej miłości, a potem wysłać ją do ludzi, aby zaraziła nas tymi swoimi cudownymi cechami :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz