"Królewski wygnaniec" Fiona McIntosh

Tytuł  Królewski wygnaniec
Tytuł oryg. Royal Exile
Autor Fiona McIntosh
Seria Trylogia Valisarów
Tom 1
Wydawnictwo Galeria Książki
Data wydania 2013-02-20

Na mieszkańców królestw wchodzących w skład Koalicji Denova padł blady strach – oto ze Wschodu nadciągnęli brutalni i bezwzględni barbarzyńcy, którzy pod wodzą bezlitosnego Loethara podbijają kolejne krainy. W końcu pozostaje im do zdobycia ostatnie, największe królestwo – Penraven, którym władza dynastia Valisarów. Legenda głosi, że niektórzy członkowie tego rodu obdarzeni są niezwykłym darem, zwanym Urokiem Valisarów, i to na jego zdobyciu przede wszystkim zależy barbarzyńskiemu przywódcy. Gdy staje się jasne, że Penraven ulegnie najeźdźcom, następca tronu - dwunastoletni zaledwie książę Leonel - szykuje się do wypełnienia ostatniej woli ojca. Wraz z wiernym przyjacielem i obrońcą, Gavrielem, ma opuścić mury zamku, schronić się w bezpiecznym miejscu, a gdy nadejdzie pora – odzyskać władzę w królestwie.

„Królewski wygnaniec" to pierwszy tom „Trylogii Valisarów" autorstwa australijskiej pisarki brytyjskiego pochodzenia, Fiony Macintosh. Jest to dosyć klasyczne fantasy, zawierające większość kluczowych dla gatunku elementów – królestwo w stanie wojny oraz ukrywającego się prawowitego następcę tronu, a wszystko to zaprawione, zwiększającą się ze strony na stronę, dawką magii. Niby nic nowego, ale autorce udało się stworzyć z tego całkiem ciekawą i wciągającą historię.

Akcja powieści toczy się wielotorowo, a wydarzenia poznajemy z perspektywy kilkunastu postaci. Pozwala to na lepsze poznanie świata przedstawionego w książce, który w znacznej mierze przypomina wczesne średniowiecze, przynajmniej pod względem warunków życia ludzi go zamieszkujących. Nie sposób nie porównać także najeźdźców opisanych przez McIntosh z hordami Hunów, które zaatakowały Europę w czwartym wieku naszej ery.

Zdecydowanie najbardziej intrygującą postacią w powieści nie jest tytułowy bohater, Leonel, a barbarzyński wódz, Loethar. Poznajemy go jako bezwzględnego, żądnego mordu dzikusa, który dzięki talentowi wojskowemu i zdolnościom przywódczym podbił zachodnie królestwa, topiąc je niemalże dosłownie we krwi. Z czasem jednak czytelnik przekonuje się, że jest to postać znacznie bardziej złożona i niejednoznaczna. Zdaje się, że wobec nikogo nie żywi cieplejszych uczuć, nawet jego stosunek do matki, brata i kochanki raczej ciężko nazwać choćby sympatią. Naprawdę przywiązany jest jedynie do kruka, który towarzyszy mu już od trzydziestu lat, a z którym wiąże się pewna tajemnica. Dosyć nieoczekiwanie także Loethar okazuje się łączyć w sobie brutalną żądzę krwi, niepohamowaną ambicję, mściwość i gwałtowność, z pragnieniem sprawiedliwego i spokojnego sprawowania rządów na podbitych terenach. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka jeszcze bardziej rozwinie jego wątek, bo zaczął się naprawdę interesująco.

Ze względu na niektóre, niezbyt wprawdzie liczne, jednak dosyć drastyczne sceny, „Królewski wygnaniec" to zdecydowanie książka dla dorosłych czytelników. Towarzysząc głównym bohaterom w ich walce z najeźdźcą, będziemy świadkami wielu morderstw, zabójstwa niemowlęcia, a nawet kanibalizmu. Z jednej strony może to zniechęcić niektórych, co wrażliwszych fanów gatunku, z drugiej jednak strony – czy najazd hordy barbarzyńskich wojowników nie powinien być właśnie krwawy, by wyglądać wiarygodnie?

Jedyne, co drażniło mnie w książce, to dialogi prowadzone przez parę głównych bohaterów –Leonela i Gavriela. Język przez nich używany oraz sposób odzywania się do siebie przywodził mi raczej na myśl współczesnych kolegów z gimnazjum, a nie młodego następcę tronu i jego czempiona. Skoro mamy do czynienia z uniwersum przypominającym średniowiecze, nie do pomyślenia wręcz wydaje się fakt, że jakikolwiek poddany może się otwarcie kłócić z władcą, czy też na niego obrażać i to o głupstwa. Nawet, jeśli pozostają w przyjacielskich stosunkach, takie zachowanie z pewnością nie mieściło się w normach dopuszczalnego zachowania.

Pomijając jednak tę kwestię, książkę czyta się szybko, a jej lektura wciąga, można więc na pewne niedociągnięcia przymknąć oko. Końcowe rozdziały nie tylko nie przynoszą rozwiązania nagromadzonych w powieści tajemnic, a jedynie zwiększają ich ilość, pozostawiając czytelnika z uczuciem niedosytu i chęci poznania dalszej części tej historii. Dlatego też będę z niecierpliwością wypatrywała kolejnego tomu „Trylogii Valisarów", który, mam nadzieję, ukaże się już wkrótce.

Moja ocena: 5-/6


Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję wydawnictwu Galeria Książki oraz portalowi Secretum, na którym również ukazała się powyższa recenzja. Tekst stanowi oficjalną recenzję portalu.

Komentarze

  1. Za fantasy nie przepadam, więc podaruję sobie tę lekturę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że gatunek trzeba lubić, żeby mieć przyjemność z lektury, więc lepiej ją sobie darować:)

      Usuń
  2. A mnie ta książka kusi już od jakiegoś czasu. Wydaje się być jak najbardziej w moim guście :) Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za fantasy, ale to już kolejny blog, gdzie widzę pochlebną recenzję, dlatego polecę tą pozycję mojemu chłopakowi - on na pewno się skusi :)

    serdecznie zapraszam na kulturka-maialis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafnie zauważyłaś, że niektóre dialogi, nie mogły mieć miejsca w średniowieczu, a właściwie ich forma. Nie mniej jednak z chęcią przeczytałabym coś z klasycznego fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie największy mankament tej książki, niestety...

      Usuń
  5. Książka mnie nie powaliła, była trochę sztuczna, ale w sumie dla fanów gatunku może być niezła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie raziły te dialogi, które brzmiały faktycznie sztucznie, ale poza tym książka bardzo mi się podobała :)

      Usuń

Prześlij komentarz