"Ludzie przemocy" Maj Sjöwall i Per Wahlöö

Tytuł Ludzie przemocy
Tytuł oryginału
 Terroristerna

Autorzy Maj Sjöwall i Per Wahlöö
Wydawnictwo Amber
Data wydania 2012-09-04

Stron 304
„Ludzie przemocy" to dziesiąty, ostatni już tom cyklu powieści kryminalnych autorstwa pary szwedzkich pisarzy Maj Sjöwall i Pera Wahlöö. Cała seria, nosząca tytuł „Opowieści z życia policji" (znana jest także pod nazwą „Powieści o przestępstwie"), uznawana jest za klasykę nowoczesnego skandynawskiego kryminału i stała się inspiracją dla najbardziej poczytnych autorów thrillerów, takich jak Stieg Larsson, Henning Mankel czy Jo Nesbo. Po raz pierwszy została wydana w latach 1965-1975 i do tej pory cieszy się dużym uznaniem. W Polsce, co nieco mnie dziwi, kolejne tomy ukazały się jednak dopiero w ciągu kilku ostatnich lat – ostatni z nich na początku września bieżącego roku.

Główny bohater powieści, Martin Beck, oficer wydziału zabójstw w Sztokholmie, zostaje zaangażowany w dwie toczące się równolegle sprawy. Po pierwsze ma zeznawać jako świadek w procesie młodej dziewczyny oskarżonej o napad na bank z bronią w ręku. Po drugie, stara się odnaleźć mordercę bogatego producenta filmów pornograficznych, który zginął od ciosów metalowym narzędziem w domu swojej kochanki. Obydwie sprawy kończą się jednak mniej więcej w połowie książki i stanowią preludium dla jednego z najtrudniejszych zadań, jakie stanęły przed Beckiem w ciągu jego wieloletniej pracy w policji. Tym razem mężczyzna zostaje wyznaczony do prowadzenia jednostki odpowiedzialnej za ochronę amerykańskiego senatora, który ma wkrótce zjawić się w Sztokholmie z oficjalną wizytą. Wszystko wskazuje również na to, że polityk ma stać się celem zamachu jednej z najniebezpieczniejszych organizacji terrorystycznych.

Z góry należy zaznaczyć, że „Ludzie przemocy" nie jest typowym kryminałem ani thrillerem, do jakich większość z nas jest przyzwyczajona. Właściwie nie ma tutaj spektakularnie prowadzonego śledztwa, ani wyjątkowo inteligentnych zbrodniarzy, którzy mordują na prawo i lewo z sobie tylko wiadomych powodów. Przede wszystkim nie ma tutaj charakterystycznego dla wielu powieści pojedynku umysłów między wyrafinowanym mordercą a prowadzącym dochodzenie wybitnie uzdolnionym śledczym. Wręcz przeciwnie, siłą powieści jest ukazanie przestępców jako przeciętnych, niewyróżniających się z tłumu, ludzi, których na drogę przemocy skierował przypadek lub chęć zemsty za doznane krzywdy. Autorzy posuwają się nawet do tego, że niektórych sprawców ukazują jako ofiary systemu – skoro ani społeczeństwo, ani władza nie były w stanie im pomóc, musieli wziąć sprawiedliwość we własne ręce. Nawet jeśli wymierzane przez nich kary są niewspółmierne z tym, co ich spotkało.

Sjöwall i Wahlöö znani są ze swoich skrajnie lewicowych poglądów, co znalazło odbicie w wielu książkach ich autorstwa. Jest tak również w przypadku „Ludzi przemocy". Odmalowany przez nich obraz Szwecji w latach siedemdziesiątych jest przygnębiający i przytłaczający. Wbrew propagandzie szerzonej przez władzę, nie jest ona krajem opiekuńczym, a państwem policyjnym, w którym karze się obywateli za poglądy niezgodne z tymi ogólnie przyjętymi. Sam obraz policji i polityków także jest wyjątkowo pesymistyczny – nie licząc kilku chlubnych wyjątków, jest to grupa ludzi skorumpowanych, chciwych, zepsutych i zwyczajnie głupich. Jednym z przykładów, w jaki sposób autorzy zamanifestowali swoje zapatrywania, jest przedstawienie partnerki głównego bohatera. Choć Beck jest wyraźnie apolityczny, Rhea jest zagorzałą socjalistką, a na ścianie pokoju wiesza portret Mao...

Muszę przyznać, że chociaż ten wyjątkowo subiektywny i mijający się nieco z prawdą opis kraju w pewnym momencie nieco irytuje, można przejść nad tym do porządku dziennego i traktować po prostu jako odmienny punkt widzenia. Podczas lektury książki do pasji jednak doprowadzało mnie nagminne używanie pełnego imienia i nazwiska bohaterów. Gdy po raz czwarty w jednym akapicie czytałam, co zrobił „Martin Beck" i „Rhea Nielsen" naprawdę podnosiło mi się ciśnienie. Poza tym tłumaczenie też nie powala na kolana i niektóre fragmenty powieści brzmią wręcz dziwnie.

Podsumowując, pomimo pewnych mankamentów, uważam, że książkę tę powinni przeczytać wszyscy fani tak popularnych w ostatnich latach skandynawskich kryminałów i thrillerów. Warto bowiem poznać cykl, który zainspirował najpopularniejszych pisarzy tego nurtu.

Moja ocena: 4+/6


Za udostępnienie egzemplarza książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amber oraz portalowi Secretum.pl.
Tekst jest oficjalną recenzją dla portalu Secretum.pl


Komentarze

  1. Lubię przeczytać dobry kryminał, musiałabym zacząć od 1. części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie, bo każda część tego cyklu stanowi oddzielną całość. Przy czym, tak jaka podkreśliłam wyżej, nie jest to typowy kryminał i nie tyle jest nastawiony na pokaanie śledztwa i zbrodni, co społeczeństwa szwedzkiego w latach 70tych ;)

      Usuń
  2. Jako fanka skandynawskich kryminałów nabyłam ostatnio tę książkę, bo wyszłam z takiego założenia jak ty, że powinno się znać podstawy. Ale dobrze, że napisałaś, że to nie jest typowy kryminał, bo wiem na co się przygotować. Niedawno właśnie w ten sposób się przejechałam na "Pokucie" Lonnaeusa. Miał kryminał, a była jak na mój gust obyczajówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kilkukrotnie w ten sposób zawiodłam się na książkach, bo spodziewałam się czego innego. Dlatego uważam, że wydawcy powinni jasno i precyzyjnie okreslać, czym jest dana powieść.

      Usuń
  3. Bardzo lubię całą serię, aczkolwiek fakt kryminal typowy to to średnio jest i odrobinkę trąci myszką w niektórych miejscach, ale i tak seria ma swój ogromny urok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam dopiero dwa tomy i to ostatnie, ale planuję nadrobić także poprzednie, i zgadzam się, cykl ma swój urok, choć niektóre rzeczy są zdecydowanie przestarzałe...

      Usuń
  4. Chyba jednak tym razem odłożę lekturę na przyszłość. Niezbyt mnie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdemu taki typ kryminałów się podoba, więc nie miej wyrzutów sumienia :)

      Usuń
  5. Ci autorzy naprawdę chyba stworzyli podwaliny tego, co dziś chętnie kupujemy w okładce "kryminały skandynawskiego" - i jest z nimi jak z wieloma klasykami: czasem warto sięgnąć, by poszerzyć perspektywy, ale niekiedy te dzieła są mocno zdezaktualizowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%, więcej chyba nawet nie mam co dodawać :)

      Usuń
  6. Wydaje sie byc ciekawym kryminalem :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest to interesująca książka? Tak. Czy ciekawy kryminał? Niekoniecznie. Ale i tak polecam :)

      Usuń
  7. Wygląda na to, że ten cykl to dla mnie lektura obowiązkowa, ale jakoś nie jestem nim zainteresowana. Może kiedyś się przemogę, chociażby po to, by poznać podwaliny tak lubianych przeze mnie historii kryminalnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto. ZNalazłam także informację, że pierwsze części bardziej przypominają kryminały, jakie znamy i dopiero te ostatnie zmieniły się bardziej w opowieści o niesprawiedliwości społecznej z podtekstem politycznym.

      Usuń

Prześlij komentarz