Z jasnogórskiej wieży spada trup, czyli Marta Obuch w akcji

Marta Obuch
Marta Obuch – autorka komedii kryminalnych, poetka, fotograf, dziennikarka. Prywatnie zgaga, jednak urokliwa. Pakuje swoje bohaterki w tarapaty i dobrze się przy tym bawi... Ceni Joannę Chmielewską, dlatego poszła w jej ślady. Debiutowała w 2007r. powieścią ,,Precz z brunetami!”. Następnie wyszły ,,Odrobina fałszerstwa” (2008), ,,Diabelska ewolucja” (2009) i ,,Miłość, szkielet i spaghetti” (2012). 

Kasia J.: Jak w dwóch zdaniach mogłabym opisać czytelnikom Martę Obuch?

Marta Obuch: Osoba z dużym dystansem do siebie i świata, która rechocze w skrytości swojego przewrotnego ducha, kiedy widzi coś zabawnego, a potem wyciąga swój tajemniczy notesik i wszystko tam zapisuje. A autobus pędzi… Kurczę, są dwa zdania, ale to o autobusie się nie liczy, dobrze? Kochająca żona i mama; dotąd niekarana ani przez rodzinę, ani przez państwo.

Przestępcy to zdaje się bliski Pani świat… W Pani najnowszej książce, „Miłość, szkielet i spaghetti” spotykamy włoskich mafiosów działających w Częstochowie. Skąd ten pomysł?

Ha! Z życia. Mafia włoska panoszyła się przecież w tym świętym mieście i pomimo aresztowań, sądzę, że nadal ma się świetnie. Pewnie zmienili się tylko ludzie. Przestępcy, czy nie – przyznaję, że na tle tego kraju mam bzika. Bzik dotyczy głównie kuchni włoskiej, co czytelnicy pewnie dostrzegli, bo lubię w swoich kryminałach pichcić. Jedzenie mnie uspokaja, pisanie o jedzeniu również; nic na to nie poradzę. Stąd pomysł, żeby główna bohaterka, która zatrudniła się w domu mafijnego bosa jako pielęgniarko kucharka… nie potrafiła gotować. Jak łatwo się domyślić, to początek wielu kłopotów.

Stworzeni przez Panią bohaterowie są niezwykle charakterystyczni i nakreśleni z bardzo dużym poczuciem humoru. Czy tworząc ich, wzorowała się Pani na konkretnych osobach czy są oni jedynie tworem Pani wyobraźni?

Ależ… Bardzo nie lubię pisać o tworach wyobraźni, bo z tych tworów wychodzą potwory. Wolę rzetelny kawałek człowieka. Choćby najdziwniejszego – im większy współczynnik patologii, tym lepiej (hehe). Niestety opisuję znajomych. I rodzinę. Także zaprzyjaźnienie się ze mną grozi wplątaniem w szemrane interesy. Jednak dosłowny opis ociera się o grafomanię, dlatego przetwarzam: czasem przycinam różki, a czasem dodaję swoim postaciom ikry. W ostatniej książce przejechałam się piórem po najbliższej rodzinie. Opisałam moje siostry, ciocię i dwóch znajomych: profesora Lesiaka i Cezarego.

Pod recenzją Pani ostatniej powieści opublikowaną w Kąciku z książką posypały się niezbyt pochlebne komentarze odnośnie tytułu powieści, który wielu osobom skojarzył się z filmem „Miłość, szmaragd i krokodyl”. Czy był to zamierzony efekt? Podobno książka miała się ukazać pod innym tytułem. Jeśli to prawda, to skąd taka zmiana?

Niestety, na zmianę tytułu miała wpływ komercja. Tytuł ma znaczenie dla sprzedaży, czy tego chcemy, czy nie. Tak się też dzieje w przypadku zagranicznych filmów, które podczas tłumaczenia nagle ktoś chyba kręci od nowa, bo ,,Chwila ciszy” zmienia się nagle w ,,Odbiło mi na Twoim punkcie”… Szaleństwo. Moja książka nosiła tytuł roboczy ,,Babecznik dla mafii”. Ale było to dość nieczytelne, poza tym powstawało podejrzenie, że to poradnik kulinarny w stylu Polka gotuje dla Włochów zalewajkę. Trochę mi go jednak szkoda.

Do tej pory na rynku wydawniczym ukazały się już cztery książki Pani autorstwa. Czy któraś z nich jest Pani wyjątkowo bliska, a jej pisanie sprawiło najwięcej przyjemności?

Ten, kto pisze dla siebie, starając się nie odczuwać presji płynącej z oczekiwań czytelników (a to trudne), wie, że każda książka daje zupełnie inny rodzaj radości. Ale daje. Trudno to wartościować. Zawsze dobrze się bawię podczas pisania, w końcu to mój świat, ale chyba najczęściej chichotałam właśnie przy ,,Miłość, szkielet i spaghetti”. Często czytałam przez telefon mojej siostrze Ewelinie fragmenty z jej udziałem. Oczywiście tworzyłam je, już widząc jej reakcję, co jeszcze bardziej zapalało mnie do płatania siostrze psikusów. Wynagradzałam jej to na talerzu.

A właśnie, użytkownicy Facebooka mogą podziwiać wyjątkowo apetyczne nagrody Pani autorstwa, które można zdobyć w konkursie ogłoszonym na FanPage Marty Obuch. Od chwili gdy je ujrzałam, zżera mnie ciekawość – czy te urocze etykiety na Krwawym dżemiku malinowym wyszły także spod Pani ręki?

Jakoś się tak czaiły, czaiły i wyszły. Oprócz pisania, rysowania i fotografowania jestem, a raczej bywam, pospolitą kurą domową i dokazuję w kuchni, żeby moi faceci jedli zdrowo. W niepisanym kontrakcie są przetwory, co bynajmniej mnie nie przeraża. Lubię mieszać garach bulgoczących słodkościami, mam wprawę. Przy okazji zapowiem, że niedługo ruszy moja strona autorska, tam w zakładce Kuchnia kryminalna zdradzę kilka sekretów. Zakładam, że będzie zabójczo smacznie.

Czy planuje już Pani kolejną powieść, czy na razie skupia się na promocji ostatnio wydanej książki?

Promocja zabiera mi trochę czasu, ale myślami jestem już przy nowej historii. Mam prawie połowę. Będzie opowiadała o największej w Polsce kradzieży diamentów i póki co, nosi tytuł ,,Łopatą do serca”. Na zakończenie czytelnikom i sobie życzę, żeby w nasze ręce wpadały książki o ciekawych tytułach. I o równie ciekawej treści. Pozdrawiam ciepło.

Serdecznie dziękuję Pani Marcie Obuch za tę rozmowę, a Was zapraszam do odwiedzenia i polubienia strony autorki na FB 


,,Miłość, szkielet i spaghetti” - recenzja

To komedia kryminalna o rządach mafii włoskiej w Częstochowie, którą przepędziły z miasta… baby. Jedna z bohaterek zatrudnia się w domu włoskiego biznesmena jako pielęgniarka, ale okazuje się, że będzie musiała także gotować: dla niego i sześciu współpracowników szefa z żołądkami jak spadochrony. Problem w tym, że Dorota potrafi przyrządzić jedynie herbatę. Ale przecież wystarczy zamknąć kuchnię, podgłosić radio i wpuścić przez okno swoje siostry, mamę i ciocię – znakomite kucharki. Szkoda tylko, że mają tak podłe charaktery... 
Jednocześnie z jasnogórskiej wieży spada trup, a pod murami klasztoru grupa naukowców odkopuje wiekowy szkielet człowieka. Te nieodległe w czasie zdarzenia coś łączy, a trop prowadzi do… Włochów. Dorota – jako tajna agentka – dostarcza policji potrzebnych informacji, co powoduje wiele zabawnych zdarzeń i doprowadza do ujęcia przestępców oraz wyjaśnienia tajemnicy podziemnego przejścia pomiędzy Jasną Górą a pobliskim zamkiem.

Komentarze

  1. Autorka wydaje się sympatyczna i chyba rzeczywiście ma dystans do siebie i swoich powieści. Muszę przeczytać którąś jej książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory przeczytałam dopiero "Miłość, szkielet i spaghetti" i mogę ją szczerze polecić :)

      Usuń
  2. No i wszystko się wyjaśniło... Z tym tytułem, znaczy się. Fajna babka, ta pani Obuch, a tej kuchni kryminalnej, zabójczo smaczej, to naprawdę jestem ciekawa:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa tej kuchni, zwłaszcza że ostatnio mam nawrót chęci do pichcenia, muszę wykorzystać tę fazę póki trwa ;)

      Usuń
  3. Mi się książka Pani Marty Obuch strasznie podobała, cieszę się, że niedługo powstanie nowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powstaje Kruszynko (fajowy masz pseudonim przestępczy hihi)... Jest połowa powieści, zapraszam na stronę - namiary powyżej - do albumu Łopatą do serca. A nie mogę się doczekać jej ukończenia, bo wpadła mi do głowy kolejna zakręcona fabułka i już gromadzę do niej materiały. Pozdrawiam ciepło, MO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Marto, właśnie miałam dać "cynk", że wywiad się już ukazał na stronie, ale widzę, że sama Pani na niego trafiła :) Z niecierpliwością wypatruję kolejnej książki, a póki co muszę nadrobić poprzednie.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Czy przestępczy to ja nie wiem ;)

      Usuń
  5. Interesująca rozmowa :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie dlatego lubię zaglądać do Kącika. Cieszy mnie, kiedy ludzie czytają i... rozmawiają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy! Te nasze rozmowy zbyt długie nie są, ale liczę, że z czasem będzie można żywo podyskutować :)

      Usuń
  7. gratuluję przeprowadzonej rozmowy :)
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A to ci zbieg okoliczności:) Właśnie miałam przyjemność poznać autorkę na FB i już nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę z jej książką na kanapie. Świetnie, że przeprowadziłaś tą rozmowę. Uwielbiam polskich autorów i cieszę się jeśli widzę, że nie tylko ja pałam do nich sympatią:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem najlepsza zachęta do ksiązki nie est wydawniczy opis ale kilka słów autorki

    OdpowiedzUsuń
  10. nie znam twórczości pani Osuch, ale chyba się z nią zapoznam - z ciekawości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie znam Pani Osuch... Natomiast panią Obuch bardzo sobie cenię ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz