"Misja na czterech łapach" W. Bruce Cameron


Czy książka, której narratorem jest pies może trafić do serca dorosłego czytelnika? Zdecydowanie tak! „Misja na czterech łapach” zauroczyła mnie już od pierwszych stron swoją niebanalnością i oryginalnym tematem. Mimo że opowiedziana jest z punktu widzenia psa, nie mogłaby być bardziej ludzka.

Główny bohater, Toby, już jako kilkutygodniowe szczenię trafia do schroniska. Nie jest mu dane zaznać szczęścia, jego życie jest krótkie, a codzienność wypełniona poczuciem niesprawiedliwości i strachu. To jednak nie koniec jego historii – wkrótce odradza się on jako śliczny złotowłosy golden retriever i trafia w ręce ośmioletniego chłopca, Ethana. To przy nim, jako Bailey, poznaje co to miłość, prawdziwa przyjaźń i oddanie. Odkrywa także swoją życiową misję – chronić chłopca i dbać o to, by był szczęśliwy. I choć dożywa swoich ostatnich dni z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku, ponownie przychodzi na świat jako szczenię. Stara się więc poznać swoje prawdziwe powołanie i przystosować do nowego życia, cały czas pamięta jednak Ethana, przy którym czuł się najszczęśliwszy i najbardziej kochany.

W książce poznajemy różne wcielenia głównego bohatera – raz jest on kundelkiem, innym razem rasowym synem utytułowanego czempiona. Nosi różne imiona i ma innych właścicieli, jednak sercem zawsze pozostaje wierny Ethanowi. Na swojej drodze natyka się na różnych ludzi – dobrych i złych, troskliwych i obojętnych, czasem wręcz okrutnych. Nie ocenia przy ty, postępowania czy charakteru otaczających go osób, po prostu przedstawia ich tak, jak ich widzi, a resztę pozostawia czytelnikowi.

Bailey snuje swoją opowieść w sposób prosty, a jednocześnie fascynujący. Przedstawia świat z punktu widzenia psa, co potwierdza świetną znajomość Camerona psiej psychiki, reakcji i typowych zachowań. Dużym plusem jest fakt, że autor nie starał się „uczłowieczyć” bohatera swojej książki, nie przypisywał mu ludzkich uczuć, emocji czy sposobu myślenia. Dzięki temu całość brzmi naturalnie i bezpretensjonalnie. Choć Bailey bardzo stara się zrozumieć postępowanie swoich właścicieli, wiele ludzkich zachowań jest dla niego niezrozumiałych, czego efektem jest mnóstwo zabawnych psich komentarzy.

Powieść została entuzjastycznie przyjęta w Stanach Zjednoczonych, gdzie zaczęto już prace nad jej ekranizacją. Kilka miesięcy temu ukazała się także jej kontynuacja, zatytułowana „A dog’s journey”. Mam nadzieję, że doczekamy się także jej polskiego wydania, choć nieco obawiam się, czy takie przeciąganie tej bądź co bądź fascynującej historii na pewno wyjdzie jej na dobre.

„Misja na czterech łapach” to powieść ciepła, wzruszająca, zabawna, a momentami nieco nostalgiczna. Jej lektura wywoływała śmiech, ale także uczucie smutku i złości na powszechną niesprawiedliwość i ludzkie okrucieństwo. Jest to książka skierowana przede wszystkim do właścicieli i miłośników psów, ale jestem przekonana, że każdy czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Illuminatio

Komentarze

  1. Nigdy jeszcze nie czytałam książki, pisanej z perspektywy zwierzęcia. Z chęcią zapoznam się z tą powieścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było także moje pierwsze spotkanie z książką opowiedzianą z punktu widzenia psa - pomysł świetny i wart uwagi :)

      Usuń
  2. Fabuła i pomysł narracji niebanalne. Nie pozostaje nic innego, jak po nią sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie czytałam książki, której narratorem byłoby zwierzę (nie licząc Garfielda ;-)). Chętnie sięgnęłabym po tę książkę, ponieważ lubię psy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garfielda jedynie oglądałam :) Nie wiedziałam, że jest o nim także książka :)

      Usuń
  4. z wielką chęcią bym ją przeczytała
    zainteresowała mnie już w momencie, kiedy znalazła się na półce książek do recenzji na nakanapie.pl
    będę się za nią rozglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Psiak na okładce jest cudowny, przypomina mi mojego Maksa, wiernego towarzysza młodzieńczych lat... Moja psia mania wprawdzie mocno zelżała, odkąd Maksa już nie ma, ale tematyka zdecydowanie moja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszego Maksa też już niestety nie ma... a książka potrafi trącić takie sentymentalne i czułe struny, więc na pewno się nie zawiedziesz.

      Usuń
    2. Też miałaś Maksia?...

      Usuń
    3. W zasadzie Maks należał do całej rodziny, choć najbardziej zapatrzony był w moją mamę... 3 miesiące temu musieliśmy go uśpić po tym, jak został zarażony przez kleszcza jakimś dziadostwem, po którym wysiadły mu nerki, wątroba i wszystko po kolei... :(

      Usuń
  6. Uch, kocham takie opowieści! Mogę polecić podobną w zamyśle książkę - "Strzeż się psa" Izabeli Szolc, świetnie napisana i zabawna:) Chętnie przeczytam, dzięki za info:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie książki, "Misja..." jest moją pierwszą z tej tematyki, a bardzo mi się podobała i mam ochotę na więcej :)

      Usuń
  7. Trochę się jej boję, bo w końcu dosyć nietypowa, ze względu na swoją narrację, z perspektywy psa, ale te wszystkie pozytywne recenzje i zachwyty coś muszą mieć w sobie, więc z wielką chęcią po nią sięgnę, szczególnie, że czeka na mnie na półce :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam ochotę zapoznać się z tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzeczywiście ciekawy zabieg - narracja psa. Kojarzy mi się z filmem "Fluk". Myślę, że książka spodobałaby mi się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmu nie widziałam, ale skoro wpisuje się w te klimaty, to chętnie go obejrzę :)

      Usuń
  10. Tyle dobrego ostatnio przeczytałam o tej książce, że już mam ochotę ją kupić i przeczytać :) Liczę na dawkę humoru i trochę wzruszenia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ksiązka do siebie zachęca, szczególnie ta niebanalnością. Obawiam się jednak że mogłabym przy niej za duzo ryczeć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że łezka może się zakręcić w oku kilka razy, ale po książkę naprawdę warto sięgnąć :)

      Usuń
  12. chętnie bym przeczytała, ciekawa jestem też jak się uda ekranizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czuję się zachęcona. Książka zapewne wzruszająca, ale od czego są chusteczki;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka zapewne świetna! :-) Jest taki film na podstawie prawdziwej historii: "Marley i ja" (książka zresztą też,ale jeszcze nie miałam przyjemności jej przeczytać), mnie się bardzo podobał - polecam wszystkim miłośnikom psów! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam tylko ostatnie 15 minut, jak ostatnio puszczali go w TV, ale przy najbliższej sposobności obejrzę całość

      Usuń
    2. To będzie dość szybko, bo mam ten film w domu :-)

      Usuń

Prześlij komentarz