"Zmorojewo" Jakub Żulczyk



ZmorojewoJakub Żulczyk
Nasza Księgarnia, 2011
Do lektury Zmorojewa zabrałam się z dosyć dużymi oczekiwaniami wywołanymi wieloma pozytywnymi opiniami, jakie przeczytałam na temat tej książki. 

Pierwsze rozdziały potraktowałam nieco sceptycznie, wkrótce jednak fabuła wciągnęła mnie na tyle, że blisko 500-stronicową książkę przeczytałam w dwa popołudnia.

Głównym bohaterem powieści jest Tytus Grójecki, nastoletni miłośnik gier komputerowych, horrorów i zjawisk paranormalnych. Właśnie rozpoczęły się wakacje; jego rodzice lecą na urlop do Meksyku, natomiast jego „uszczęśliwiają” wysyłając do dziadków prowadzących gospodarstwo agroturystyczne gdzieś na zabitej dechami wsi na Mazurach. Początkowo chłopak nie jest zachwycony perspektywą spędzenia wakacji „z dala od cywilizacji”. Jednak jego nastawienie szybko się zmienia, gdy dokonuje niezwykłego odkrycia na swojej ulubionej stronie internetowej o zjawiskach nadprzyrodzonych. Okazuje się, że w okolicach Głuszyc, gdzie mieszkają dziadkowie Tytusa, zniknęło dwóch poszukiwaczy miast-widm. Zdołali jedynie przesłać MMS-em kilka niewyraźnych zdjęć dziwnego miasta i słuch po nich zaginął. Podekscytowany chłopak postanawia przyjrzeć się temu bliżej. Na miejscu poznaje Anię, zbuntowaną i palącą jak smok dziewczynę w glanach, psikającą we wrogów gazem pieprzowym. Razem wybierają się do opuszczonej wioski, na temat której krążą po okolicy przerażające historie. Z tej wyprawy wróci jednak tylko jedno z nich…

Trudno jest jednoznacznie zakwalifikować Zmorojewo do konkretnego gatunku. Autor dokonał swoistego misz-maszu horroru, fantasy i powieści przygodowej. Było to dosyć ryzykowne posunięcie, które łatwo mogło zaowocować kiczowatą historyjką, Żulczyk poradził sobie jednak zupełnie przyzwoicie. Stworzył powieść dla młodzieży, która zainteresuje także dorosłego czytelnika – trochę przestraszy, trochę rozśmieszy, ale przede wszystkim przyciągnie uwagę swoją świeżością. Niby nie brak tu utartych schematów, zwłaszcza w przypadku walki dobra ze złem,  a mimo to wiele pomysłów zaskakuje w sposób jak najbardziej pozytywny. Spodobał mi się między innymi pomysł zaginionego miasta, tytułowego Zmorojewa, stanowiącego granicę i barierę przed złem, które grozi ludziom.

Przede wszystkim jednak prawdziwego smaczku dodaje powieści wykorzystanie w niej postaci ze słowiańskiej mitologii. I tak jak wątek nastoletniego bohatera przeżywającego swoją pierwszą miłość może wydać się dorosłemu czytelnikowi mało wciągający, o tyle postaci fantastyczne od razu przykuwają uwagę. Esencją zła, i to takiego przez wielkie „Z”, jest w książce Leszy, uśpiony władca sił ciemności, który czeka na możliwość powrotu na ziemię. Nie wiemy o nim zbyt wiele, więc mam nadzieję, że druga część cyklu bardziej się na nim skupi. Zamiast tego dobrze poznajemy sługi zła, Gangrenę i Strzępowatego. Nie zdradzę, czym są i co potrafią, ale zapewniam, że tworząc ich Żulczyk wykazał się sporą pomysłowością. Świetna jest także postać Baby Jagi, która tym razem stoi po stronie „tych dobrych”.

Zmorojewa z pewnością nie można traktować zupełnie poważnie. W wielu fragmentach, akcja i postaci są nieco przerysowane, autor puszcza do czytelnika oko i bawi się różnymi konwencjami. Można tu także znaleźć sporo nawiązań do twórczości Kinga, choć do amerykańskiego mistrza horroru sporo Żulczykowi brakuje. Ciekawostką z pewnością jest także wyjątkowo duże podobieństwo jednego z bohaterów do Macieja Trojanowskiego, prowadzącego swego czasu program „Nie do wiary” poświęcony zjawiskom nadprzyrodzonym.

Do czego mogę się przyczepić? Zdecydowanie do ostatnich rozdziałów, które nieco mnie rozczarowały. Widowiskowa walka z siłami zła przypominała mi nieco kadr z hollywoodzkiego filmu o kosmitach i zdecydowanie nie jest to komplement.

Powieść jest kierowana przede wszystkim do młodzieży i z pewnością przypadnie do gustu młodym wielbicielom horroru i grozy. Nie jest to może arcydzieło, ale bardzo przyzwoicie napisana książka, która zapewni Wam rozrywkę na kilka wieczorów (lub jedną noc, jeśli się wciągniecie).

Komentarze

  1. Recenzja brzmi ciekawie, z chęcią przeczytam ;)
    Patrząc na okładkę, myślałam, że to pozycja z Fabryki Słów, a tu zaskoczenie- Nasza Księgarnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic na siłę. Jak zobaczę w bibliotece, to wypożyczę. Kupować nie zamierzam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja Ci powiem, że dopiszę sobie ten tytuł do mojej "listy życzeń", gdyż wydaje mi się, że ta książka by mi się spodobała :)
    bardzo dobra recenzja :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jednak mam zamiar się zaopatrzyć. Przekonałaś mnie tą słowiańską mitologią, ostatnio strasznie mnie to kręci:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko od razu uprzedzam, że Żulczyk zamiast pisać o wampirach czy wilkołakach, wykorzystał elementy słowiańskiej mitologii - właśnie postaci Leszego, Baby Jagi, nawet się szewczyk Dratewka od smoka wawelskiego znajdzie, ale to by było na tyle. Bardzo dużo tego nie ma ;)

      Usuń
  5. Czasami taka rozrywka jest dla mnie bardzo potrzebna. Poza tym ta mitologia mnie kręci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ;) Ale jak już wspomniałam w komentarzu powyżej, są to jedynie drobne elementy mitologii - postaci.

      Usuń
  6. Czytając Twoją recenzję zastanawiałam się, dlaczego u licha byłam tak uprzedzona do tej powieści? Brzmi intrygująco, z chęcią bym przeczytała!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na początku podchodziłam do tej powieści jak pies do jeża - okładka i opis nie zachęcały, ale potem naczytałam się tylu pozytywnych opinii, że w końcu po nią sięgnęłam i voila! Jest niezła :)

      Usuń
    2. Mnie z kolei okładka urzekła na tyle, iż sama okładkę chętnie bym na swej półce widziała. ;)

      Usuń
  7. Mam tę książkę na półce, ale znowu dla młodzieży? ostatnio czytałam taki horror i trochę mi niektóre rzeczy przeszkadzały. No nic, książkę na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie, i kto wie...może kiedyś :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie słyszałam, ale wydaje się naprawdę interesujące ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książkę kupiłam już jakiś czas temu nie mogę zabrać się zaczytania,mimo ze do młodzieżówki nie nalezę to coś czuję, że ten miszmasz przypadnie mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. A, pytanie - czy wszystkie książki. które czytasz i recenzujesz, stanowią Twoją własność, leżą na Twej półce? :D

      Usuń
    2. Chciałabym, żeby tak było :) Niestety spora ich część to książki pożyczone z biblioteki lub znajomych. "Zmorojewo" też niestety do nich należy :(

      Usuń
    3. A, bo byłam pewna, że masz bibliotekę w domu i już miałam prosić o jej uwiecznienie na zdjęciach celem zaprezentowania tych skarbów czytelnikom Twego bloga.

      Usuń
    4. Mała biblioteczka by się zebrała, ale nie lubię się chwalić :)

      Usuń
    5. Oj tam, oj tam - to tylko prezentacja!

      Usuń
  12. Jako, że czytam najczęściej do poduszki, tę książkę sobie odpuszczę. Ja jednak lubię w nocy spać ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wydaje się być ciekawa, więc może przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. I znów te nawiązania di mitologii więc jak nic musi się znaleźć na mojej liście, To taki przeważający plusik do i tak dużej chęci na zajrzenie na te stronice

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapowiada się świetnie!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. mam bardzo podobne zdanie na temat tej książki. niby nic wielkiego, czytało się w miarę przyjemnie. i faktycznie - grupa docelowa to raczej młodzież :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz