"Dziewczyna w czerwonej pelerynie" Sarah Blakley-Cartwirght


Tytuł Dziewczyna w czerwonej pelerynie
Tytuł oryginału: Red Riding Hood

Autor Sarah Blakley-Cartwirght

Wydawnictwo Galeria Książki
Data wydania 2011-07

Stron 360

Ekranizacja bestsellerowej powieści to dzisiaj norma. Często to właśnie film odnosi sukces i sprawia, że sięgamy po jego papierowy pierwowzór. Dosyć rzadko zdarza się jednak, by pisano książkę na podstawie scenariusza filmowego. Tak było właśnie w przypadku Dziewczyny w czerwonej pelerynie. Czy był to dobry pomysł?

Jak sugeruje tytuł (zwłaszcza w wersji angielskiej) powieść to nieco uwspółcześniona, dorosła wersja baśni o Czerwonym Kapturku. Główna bohaterka, siedemnastoletnia Valerie mieszka z rodzicami i starszą siostrą, Lucie, w małej wiosce w głębi lasu. Od wielu lat mieszkańcy żyją w nieustannym strachu przed Wilkiem, któremu co miesiąc składają ofiary ze zwierząt i dzięki temu zapewniają sobie względne bezpieczeństwo. Wszystko zmienia się, gdy podczas jednej z pełni, tzw. krwawego księżyca ginie Lucie. Narastającą atmosferę strachu podsyca pojawienie się ojca Salomona, pogromcy wilkołaków. Twierdzi on, że napadający wioskę Wilk nie jest zwykłym zwierzęciem, lecz jednym z mieszkańców, który nocą zmienia się w bestię.

Znaczną część fabuły zajmuje wątek miłosny, który momentami zdaje się być głównym tematem książki. Valerie zakochuje się w niepokornym, zbuntowanym drwalu Peterze, jednak rodzice zaręczają ją z Henrym, bogatym synem kowala. Obydwaj są niezwykle przystojni i wpatrzeni w dziewczynę jak w obrazek. Siłą rzeczy narzuciło mi to skojarzenie ze Zmierzchem, zwłaszcza, że zarówno Dziewczynę… jak i Zmierzch wyreżyserowała Catherine Hardwicke.

Do książki podchodziłam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, pomysł przedstawienia znanej z dzieciństwa baśni w dorosłej, rozbudowanej wersji, wydał mi się bardzo kuszący. Z drugiej jednak strony, obawiałam się rozczarowania, ponieważ pomysł napisania powieści na podstawie filmu zwyczajnie mnie nie przekonuje. Po skończonej lekturze nadal mam mieszane uczucia, tym razem jednak innego rodzaju. Autorce udało się opowiedzieć dosyć wciągającą, płynną historię, jednak brak w niej głębszej analizy psychologicznej bohaterów. Poza Valerie, tak naprawdę nie poznajemy nikogo więcej, nawet postaci, które mają duże znaczenie dla fabuły, jak Peter, Henry, czy rodzice dziewczyny.

Lektura Dziewczyny w czerwonej pelerynie nasunęła mi także skojarzenie z dwoma filmami – Nieustraszonymi Braćmi Grimm (2005) oraz Osadą (2004). Z pierwszym z nich łączy ją atmosfera baśni, choć nie ukrywam, że w tym zestawieniu Dziewczyna… wypada dużo słabiej. Z drugim natomiast łączy ją odizolowana wioska, swoista psychoza lęku panująca wśród jej mieszkańców i postać wioskowego przygłupa, do którego główna bohaterka pała ogromną sympatią.

Powieść została napisana lekkim, przystępnym językiem. Akcja rozwija się szybko i obfituje w wiele interesujących wydarzeń. Jej dużym atutem jest to, że naprawdę trudno jest zorientować się, kto naprawdę jest wilkołakiem. Grono podejrzanych jest dosyć spore, a kolejno odkrywane tajemnice nie pozwalają nikogo wykluczyć.

Autorka nie ustrzegła się jednak kilku wpadek, choć zdaję sobie sprawę z tego, że pisząc powieść na podstawie gotowego scenariusza, miała ograniczone pole do popisu. W pamięci zapadła mi zwłaszcza jedna scena, niemal żywcem wycięta z hollywoodzkiego filmu, gdy w obronie wyklętej poprzednio osoby (o kogo chodzi, nie powiem) stają kolejno murem wszyscy mieszkańcy wioski. Ponadto od czasu do czasu Blakley-Cartwright zdarzał się popełniać opisy w stylu:

Bystre oczy Petera były w niej utkwione, a dzieląca ich przestrzeń zdawała się promieniować białym żarem

Podsumowując, powieść Dziewczyna w czerwonej pelerynie to interesująca wersja romansu młodzieżowego z mroczną historią w tle, bazującą na starej baśni. Skierowana jest przede wszystkim do nastolatek i to im zdecydowanie polecam lekturę tej książki.

Moja ocena: 4/6


A oto zwiastun filmu Dziewczyna w czerwonej pelerynie. Może Was przekona do obejrzenia,  do mnie jakoś nie przemówił, ale może już za stara jestem na takie kino ;)





Recenzja ukazała się także na portalu Secretum:


Komentarze

  1. Czytałam ją jakiś czas temu i mnie również średnio się podobała. Film też mnie jakoś nie przekonuje, jest jakiś...no nijaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmu nie widziałam, ale zwiastun mnie szczerze mówiąc nie zachęcił.

      Usuń
  2. Miałam kiedyś chęć obejrzeć ten film, ale jakoś nie wyszło. Nie wiedziałam że powstała książka na jego podstawie. Nie lubię ekranizacji książek, ale już książek na podstawie filmów nie cierpię. Tym razem daruje sobie tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę poza Archiwum X oraz "Dalszymi losami Beethovena" (to była daaaawno temu) nie czytałam chyba żadnej innej książki, która powstałaby na podstawie filmu, ale też nie sądzę by był to dobry pomysł.

      Usuń
    2. "Stowarzyszenie umarłych poetów"- książka na podstawie filmu- oryginału nie widziałam, ale książkę czytałam, co prawda wieki temu, ale jednak, i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.

      Usuń
    3. Jeszcze nie czytałam, ale film był bardzo dobry, więc może też po nią sięgnę. Nie wiedziałam, że ksiażka została napisana dopiero potem...:)

      Usuń
  3. Mnie tam film całkiem się podobał, nie był może rewelacją, ale również nie miał nic wspólnego z kompletnym gniotem :) po książkę jednak jakoś wcale nie mam ochoty sięgnąć - zbyt wiele tytułów, które znacznie bardziej chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmu nie widziałam, a po książkę sięgnęłam, bo spodziewałam się więcej baśni i "wilczego" wątku, a mniej romansu. No cóż, wyszło jak wyszło ;)

      Usuń
  4. Miałam podobne skojarzenia z "Osadą";) Przy oglądaniu zwiastuna przypominały mi się natomiast sceny ze "Zmierzchu". Co do pisania książek na podstawie filmów - też nie jestem przekonana do tego pomysłu. W drugą stronę to jednak działa lepiej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby działa lepiej, ale nie przepadam za ekranizacjami, bo większość zdecydowanie mnie rozczarowuje niestety :(

      Usuń
  5. Film ma na płycie już od bardzooo dawna, ale jkaoś nie mogę się zebrać i go obejrzeć, może z ksiązką przynajmniej mi się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przeczytałam w jednym artykule, że autorka książki zmieniła niektóre wątki i książka nie jest wiernym odwzorowaniem filmu, więc skoro masz obydwie to może warto byłoby to porównać :)

      Usuń
  6. Byłam zachwycona filmem, choć mam juz te swoje pa latek, ale taka kolenjność najpierw film potem ksiązka zupełnie mi nie pasuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspomniałam wcześniej, też nie odpowiada mi taka kolejność. A co do filmu to nie mam na niego ochoty, może sięgnę po niego kiedyś w jakieś letnie popołudnie, gdy będę miała ochotę na coś niewymagającego ;)

      Usuń
    2. Znając akcję wydaje mi się że nie ma juz większego sensu oglądanie filmu, chyba że dla aktorów jeśli ktoś akurat tych lubi. Gdy mamy do czynienia z powieścią i jej ekranizacją, czyli tak jak to powinno być, nawet znając akcję ogląda się, porównuje, wychwytuje różnice. W tym przypadku nie ma po co.

      Usuń
  7. Czytałam i również mi się spodobała, całkiem ciekawa powieść ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł ciekawy, ale realizacja mogła być nieco lepsza :)

      Usuń
  8. filmu nie widziałam, książki nie czytałam ;]
    może kiedyś:) póki co nie ciągnie mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zauroczył mnie cytat z powieści... Cóż za polot:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie. U mnie w domu "biały żar" już wszedł do codziennego słownictwa ;)

      Usuń
  10. Świetna recenzja - jedna z lepszych jakie u ciebie czytałam! Brawo!
    Ale niestety do książki zostałam zniechęcona przez tak wiele opinii, że na pewno po nią nie sięgnę ;) Może ewentualnie kiedyś obejrzę film - ale nic nie obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zachęciłaś mnie :) Chyba się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś na moim blogu coś dla siebie ;)

      Usuń
  12. Film już obejrzałam, a że książkę mam na półce, to przeczytanie jej raczej mnie nie ominie. Ale jestem jak najlepszej myśli - wszak do grona nastolatek się zaliczam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Skuszę się zarówno na książkę, jak i na film. Uwielbiam baśniowe klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także, ale spodziewałam się więcej baśni w tej historii, a więcej tu jednak romansu...

      Usuń
  14. Ja już 3 razy podchodziłam do tej książki i to z marnym skutkiem, mam nadzieję że w wakacje uda mi się ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro 3 razy nie przypadła Ci do gustu, to może lepiej sobie odpuść... Ale gratuluję wytrwałości :)

      Usuń
  15. Miałam obejrzeć ten film już od jakiegoś czasu, ale - szczerze powiedziawszy - najzwyczajniej o nim zapomniałam. Nie miałam również pojęcia, że jest jego pierwowzorem jest książka. Teraz wszystko się zmienia. Najpierw muszę sięgnąć po pierwowzór. ;)
    Ciepło,
    Ew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ale to film jest pierwowzorem tej książki. Powieść została napisana na podstawie scenariusza :)

      Usuń
  16. Nie oglądałam filmu i nie czytałam książki. Kusi mnie jednak sam fakt, iż to książka została napisana na podstawie filmu a nie odwrotnie :) jeśli na nią trafię, przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to z pewnością oryginalny zabieg, ale zdecydowanie wolę adaptacje :)

      Usuń
  17. Popełniłam błąd, że pierw obejrzałam film, a dopiero później czytałam. Za jakiś czas chcę do niej powrócić i zobaczyć czy jakoś inaczej ją odbiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co według Ciebie było lepsze - książka czy film? Jestem ciekawa czy znacznie różnią się fabułą.

      Usuń
    2. Raczej książka. Film był taki uogólniony, że się tak wyrażę ;)

      Usuń
  18. filmu nie widziałam akurat:) ale nie wiem czy sięgne po nią choć dość ciekawie się zapowiada:) jak na razie muszę nadrabiać moje zaległości a mam ich sporo:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety też coś wiem na temat zaległości w czytaniu i oglądaniu...

      Usuń
  19. Oglądałam ten film i nie uważam czasu mu poświęcony za stracony. Bardzo mi się podobał i nie mam do niego wielu zastrzeżeń. Książki nie czytałam i nie wiem czy będę miała zamiar po nią sięgnąć.
    Pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tyle osób chwali ten film to może i ja się w końcu skuszę ;)
      Pozdrawiam1

      Usuń
    2. Chyba nic nie zaszkodzi się przekonać samemu czy film jest dobry ;)

      Usuń
  20. Taka literatura niestety mnie nie fascynuje a poza tym faktycznie skierowana jest do młodego odbiorcy, chociaż osobiście uważam,że jest wiele znakomitych książek, na które lepiej jest przeznaczyć swój czas.)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Oglądałam film i bardzo mi się spodobał.
    ... szczególnie Peater.
    Książkę też chcę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz