"Romans mojej żony" Nancy Woodruff







Można mieć wszystko… i zapragnąć jeszcze więcej…

Georgie i Peter, kochające się małżeństwo, obdarzone trójką rozbrykanych synków, przenosi się ze spokojnej amerykańskiej prowincji do Londynu. To tutaj, w wielkim mieście, Georgie zaczyna na nowo cieszyć się życiem, choć mogłoby się zdawać, że niczego wcześniej jej do szczęścia nie brakowało. Po raz pierwszy od kilku lat ponownie staje na deskach teatru, wcielając się w postać słynnej osiemnastowiecznej aktorki Dory Jordan. Rola staje się niemalże jej obsesją, skupia się na grze i poznawaniu szczegółów życia Pani Jordan, oddalając się przy tym od rodziny. Nieustannie porównuje własne życie do burzliwych losów granej przez siebie kobiety. Jej zafascynowanie postacią przenosi się na autora sztuki, Piersa, który od pierwszego spotkania wydaje się być jednoznacznie zainteresowany nową aktorką. W końcu nawiązują romans, który na zawsze burzy życie szczęśliwej dotąd rodziny i niesie za sobą dużo poważniejsze konsekwencje niż rozpad związku.

Główną zaletą powieści jest postać narratora. Historię poznajemy bowiem z punktu widzenia Petera, zdradzonego męża, co samo w sobie jest oryginalnym i interesującym zabiegiem. Początkowo zdaje się on pełnić rolę obojętnego, wszechwiedzącego narratora, których jedynie relacjonuje znane mu fakty. Jednak w kulminacyjnym momencie opowieści, następuje swoiste załamanie tego stylu. Peter daje upust swoim emocjom i uczuciom. Czujemy jego niedowierzanie, żal, wściekłość, poczucie odrzucenia. Jednocześnie jednak mamy do czynienia z ojcem trzech małych chłopców, których matka kierując się jedynie namiętnością, zniszczyła rodzinę.

Gdyby chodziło o Georgie i o mnie, wszystko byłoby takie proste. Odszedłbym. Zacząłbym pić za dużo, sypiać gdzie popadnie, przez kilka miesięcy postępowałbym trochę okrutnie, trochę głupio. Powoli, boleśnie, ale bym się z niej wyleczył. Mógłbym się zachować jak mężczyzna. Ale byłem ojcem, a ojcostwo – jak zdążyłem się zorientować – sprawia, że człowiek jest mniej mężczyzną. Sprawia, że nie można zrobić tego, co naprawdę chce się zrobić, bo ma się dzieci, bo się je kocha, bo się ich potrzebuje, tak jak one potrzebują nas.

Choć historia opowiedziana jest głosem mężczyzny, stanowi dobre studium kobiety poszukującej szczęścia i spełnienia z odwrotnym jednak skutkiem. Widzimy więc młodą Georgie, dla której domem jest tętniący życiem Nowy Jork. Gdy poznaje Petera, rezygnuje ze wszystkiego co do tej pory kochała, by poświęcić się wychowaniu trójki dzieci. Przeprowadzka do małego miasteczka, śmierć ojca i nieustanne zmagania z trzema urwisami wywołują u niej frustrację i zniechęcenie. Jednocześnie, czuje wyrzuty sumienia, gdy musi zostawić dzieci pod opieką niani lub nauczycielki, gdy idzie do pracy. Z jednej strony chciałaby nieustannie być przy nich, z drugiej zaś dusi się we własnym domu. Dopiero, gdy romans wychodzi na jaw, zdaje sobie sprawę, co jest dla niej najważniejsze.


To zdarzyło się poza sferą życia rodzinnego, a zatem prawie się nie wydarzyło.
Nie wydarzyło.Lecz ona nie zbliżyła się tak po prostu do granicy, lecz ją przekroczyła i dopiero wtedy zorientowała się, że najbardziej na świecie pragnie stać w swojej ciasnej kuchni i pomagać chłopcom w czytaniu. Po prostu być tam i podawać im kolejne kawałki panierowanego kurczaka.Będzie dobrą żoną. Będzie dobrą matką.

Fascynującą postacią jest również Dora Jordan, której losy przeplatają się z historią opowiadaną przez Petera. Jak twierdzi sama autorka, opisując jej historię starała się jak najwierniej trzymać się znanych nam współcześnie faktów o tej niezwykłej kobiecie. Była ona jedną z najwybitniejszych aktorek komediowych przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku, a jednocześnie matką trzynaściorga nieślubnych dzieci, związaną z następcą tronu. Warto sięgnąć po Romans mojej żony nawet dla samej Pani Jordan.

Powieść została napisana prostym, ale naładowanym emocjami językiem. Dzięki temu łatwo jest wczuć się w bohaterów, zrozumieć ich odczucia i emocje. Nie jest to żadne ckliwe romansidło, ale historia zwykłej kobiety, która pogubiła się w życiu oraz jej rodziny, która musi ponieść tego konsekwencje. Najbardziej poruszyło mnie jednak zakończenie, które przyznaję, bardzo mnie wzruszyło.

Nie ukrywam, że wydanie czytanej przeze mnie książki ma duży wpływ na jej odbiór. W tym przypadku wydawnictwo Nasza Księgarnia spisało się na medal. Dużym plusem jest twarda oprawa i dobry druk, ale to zdjęcie na okładce przykuło moją uwagę. Pochylona kobieta w eleganckiej szkarłatnej sukni na czarnym tle ma w sobie coś, co sprawia, że po prostu ma się ochotę sięgnąć po tę książkę. Serdecznie polecam.


Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji


Komentarze

  1. dobrze oceniam tą ksiązkę choć czasami musiałam dość bacznie śledzić ją

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainteresowałaś mnie tą książką.Dodam ją do "chcę przeczytać"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz