"Kroniki Jakuba Wędrowycza" Andrzej Pilipiuk



Tytuł Kroniki Jakuba Wędrowycza
Seria Jakub Wędrowycz
Tom

Autor Andrzej Pilipiuk 
Wydawnictwo Fabryka Słów 
Data wydania 2009-03 

Stron 295 
Ma dziewięćdziesiątkę na karku, lecz sprawności fizycznej mógłby mu pozazdrościć niejeden nastolatek. 

Pędzi bimber i nie rozstaje się z flaszką. Widok jego zakazanej gęby wywołuje grymas obrzydzenia u porządnych obywateli. Działa jako egzorcysta amator. Zwany przez niektórych pasożytem społecznym, degeneratem lub obłąkanym alkoholikiem i socjopatą . Wielokrotnie notowany za kłusownictwo i niszczenie mienia. Oto on, Jakub Wędrowycz. Bohater fenomenalnych opowiadań autorstwa Andrzeja Pilipiuka.

Pisarz ten zwrócił moją uwagę, gdy w moje ręce wpadł Rzeźnik drzew. Już wtedy spodobał mi się zarówno specyficzny humor, jak i styl pisania Pilipiuka. Postanowiłam więc szybko nadrobić zaległości i poznać najsłynniejszą postać, jaką stworzył, czyli wspomnianego egzorcystę amatora z Wojsławic.

Kroniki Jakuba Wędrowycza to zbiór dwunastu opowiadań oraz trzech interesujących dodatków – przepisu na hot-doga (uwierzcie, nie chcielibyście go zjeść!), horoskopu oraz protokołu zatrzymania. Opowiadania pozwalają nam poznać głównego bohatera i przypatrzeć się jego zachowaniu w różnych sytuacjach. Całość rozpoczyna się próbą zabójstwa Jakuba, a potem jest jeszcze lepiej – spotkanie ze złotą rybką, duchami, utopcami, aktorami z Hollywoodu, ukraińską mafią i Urzędem Skarbowym. Widzimy różne wcielenia Wędrowycza – egzorcysty, rozbójnika należącego do Komunistycznej Partii Naśladowców Janosika, menela, biznesmena, czy też troskliwego dziadka, niezależnie jednak od tego towarzyszy mu co najmniej jedna flaszka bimbru i cięty język. Zwykle także ma do pomocy swą wesołą kompanię składającą się z sędziwych mieszkańców gminy Wojsławice, którzy dzień bez pijatyki i bijatyki uważają za dzień stracony. Przyznam się, że jestem po prostu zauroczona tymi dziarskimi staruszkami.

Pilipiuk sam siebie nazywa „największym piewcą polskiej wsi od czasów Reymonta”. Bohaterowie Kronik… to ludzie prości, mieszkańcy pegeerowskiej wsi na Ścianie Wschodniej, stąd też w ich dialogach jest wiele rosyjskich naleciałości. Jeszcze więcej jest w ich języku wulgaryzmów, które niektórych czytelników mogą nieco razić.

Spodobał mi się oryginalny pomysł autora. W całej naszej literaturze fantastycznej próżno szukać podobnego bohatera. Tak naprawdę, poza przejawami dużej inteligencji w momentach, gdy nie gra wiejskiego przygłupa oraz specyficznym poczuciem humoru, trudno znaleźć w nim cechy pozytywne, a jednak nie sposób go nie polubić.

Wielokrotnie spotkałam się z opinią, że Jakuba Wędrowycza albo się kocha, albo nienawidzi. Coś w tym jest. Opowiadania o jego przygodach mogą wzbudzić albo zachwyt, albo niesmak. Wszyscy zniesmaczeni powinni jednak pamiętać o tym, żeby nie traktować prozy Pilipiuka śmiertelnie poważnie. Ja jestem nią zachwycona i już wiem, która książka wzbogaci niedługo mój księgozbiór. Polecam wszystkim fanom fantastyki oraz tym, którzy mają ochotę na coś lekkiego i zaprawionego dużą dozą humoru.

Komentarze

  1. Chciałoby się rzec "Dobry Wędrowycz nie jest zły". Jakub wymiata!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja akurat zaczynałam odwrotnie, bo od "Kronik...", a dopiero potem wpadł w me ręce "Rzeźnik drzew". Uwielbiam, po prostu uwielbiam! Jestem nim oczarowana. Jego przygody zdobyły me serce.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz